Pierwszą grą w serii Pixel Pulps jest debiutujący jutro Mothmen 1966. Sprawdźcie, co ma nam do zaoferowania ta unikatowa przygodówka.
Powiem Wam szczerze, że tytuł ten przyciągnął mnie do siebie z dwóch powodów. Pierwszym jest unikatowa grafika, przywodząca na myśl bardzo stare gry – co w świecie pogoni za najpiękniejszym 3D jest naprawdę miłą odmianą. Drugim sam tytuł, dobrze kojarzący mi się z (całkiem uroczą) kreaturą z Fallouta 76. Bo, jak może wiecie, Mothman to jeden z legendarnych potworów, po raz pierwszy „zauważony” właśnie w 1966 roku w Zachodniej Wirginii w miasteczku Point Pleasant (które również występuje w Falloucie 76).
Fabuła
Po tym zdaniu nie sposób nie przejść od razu do fabuły gry! Mamy właśnie rok 1966 i noc z deszczem meteorytów w tle. Wraz ze śledzeniem losów trzech grywalnych postaci, zaglądamy właśnie w ciemny las i dzikie kreatury z czerwonymi ślepiami. Czy uda nam się przetrwać noc i uciec? I o co w ogóle chodzi?

Sama fabuła Mothmen 1966 nie jest zbyt głęboka, ale autorzy od początku podkreślają, że sam koncept wywodzi się z czytadełek z lat 80-tych, a więc jest to w pełni celowy zabieg.
Rozgrywka
Mothmen 1966 to tekstowa przygodówka, w której na górze ekranu zobaczymy klatki z rozgrywanych scen, a poniżej do wyboru będą opcje dialogowe lub akcje do wykonania. Historia podzielona jest na 10 rozdziałów, pomiędzy którymi wcielać będziemy się w trzy dostępne postacie. Nie wybieramy jednak między nimi, tylko gra nam to dyktuje.


Czeka nas więc przede wszystkim klikanie głównego przycisku. Wśród dodatkowych interakcji mamy przewijanie dialogów oraz możliwość przeczytania dotychczasowej konwersacji jako ciągły tekst.
Fabuła jest liniowa, a zakończenie tylko jedno. Są jednak drobne momenty, gdzie w zależności od podjętej decyzji odblokujemy inne osiągnięcia. Absolutnie to jednak nie przeszkadza, rozgrywamy przecież „prawdziwą” historię.
Przygotujcie się na sporo powtórek, bo gra nie wybacza żadnych błędów i dość łatwo jest zostać rozerwanym na strzępy przez którąś z „dostępnych” bestii.
Minigry
Rozgrywka w Mothmen 1966 to jednak nie tylko czytanie historii, która pojawia nam się przed ekranem. Do dyspozycji mamy również kilka minigier. Tą, do której będziemy mogli w dowolnej chwili wrócić, jest pasjans. Zagramy więc w Tri Peaks w dodatkowo utrudnionej wersji! Jeśli graliście kiedyś w tę odmianę pasjansa, dobrze wiecie, że jest wystarczająco trudna. A z tutejszym twistem? Uff. Jest ciężko.
Jest to jednak tylko rozrywka i nie musimy pomyślnie wyczyścić planszy — do zdobycia osiągnięć potrzebujemy „wystarczajaco dobrego” wyniku lub absolutnie koszmarnego. Jako wielka fanka wszelkich gier karcianych, spędziłam tu co najmniej kilkanaście minut.


Drugi zrzut ekranu jest z innej odmiany pasjansa, chyba stworzonej specjalnie na potrzeby gry — ciut podobna jest ona do Piramidy, bo też będziemy sumować karty. Nie jest to jednak część Mothmena, tylko następnej gry z serii Pixel Pulp, której demo dostępne jest wewnątrz gry.
Inne minigry to głównie walki, które trzeba logicznie rozpracować, choć na zrzutach ekranu mogą wyglądać jak jak Galaga czy inne Space Invaders.
Bohaterowie
Pomimo bardzo ograniczonej palety i ogromnych pikseli, nasi bohaterowie wciąż są do odróżnienia, a same postacie napisane są dość ciekawie. Przez te kilka godzin rozgrywki zaglądamy im nawet w dzieciństwo, przywołując mniej lub bardziej traumatyczne przeżycia, które wpłynęły na ich aktualne zachowania. I oczywiście, że znowu są to postacie z pogranicza cliche, które spotkalibyśmy właśnie w pulpowych powieściach. Klimat!
Oprawa audiowizualna
Jak widzicie, wizualnie mamy do czynienia z bardzo unikatowym (obecnie) stylem. Co ciekawe, gdy gra się ładowała, pierwsza plansza była ładnie kolorowa i w realistycznym stylu 3D, by później dopiero zmienić się w piksele o ograniczonej palecie. Intrygujące.




Do dyspozycji mamy więc błękit, limonkę, czerwień, czerń i biel. To przecież aż krzyczy TELEGAZETA. I wygląda na to, że kolejne gry z serii Pixel Pulp korzystać będą z innych kolorów. Świetnie.
W grze nie usłyszymy dialogów, więc by poznać historię faktycznie musimy czytać. W tle przygrywać nam będzie 8-bitowa muzyczka, która bardzo dobrze współgra z tym, co widzimy na ekranie. Oprócz tego usłyszymy też trochę dźwięków otoczenia.
Czy warto?
Mothmen 1966 to naprawdę fajna gra. Gdy już wkręcicie się w treść, jest bardzo przyjemnie. Dużo się dzieje, a dramaty bohaterów faktycznie kierują naszą uwagę na nich. Minigry urozmaicają rozgrywkę, łamigłówki faktycznie wymagają myślenia, a walki są trudne. Nie zliczę, ile razy zginęłam! Wszystko jednak składa się do kupy.
Absolutnie kocham fakt, że jest to choć trochę oparte na historii.


Mothmen 1966 dostępny będzie od 14 lipca 2022 na konsolach Xbox, PlayStation 4 i 5, Nintendo Switch oraz na PC. Grę stworzyło LCB Game Studio, a za jej wydanie odpowiad Chorus Worldwide.
Grę do recenzji udostępniła agencja Stride PR.
Dodaj komentarz