Po wielu mniejszych darmowych aktualizacjach przyszła pora na pierwsze większe rozszerzenie Monster Hunter Rise. Czy CAPCOM nie zawiódł fanów?
Monster Hunter Rise to niezwykle udane RPG akcji, którego recenzję znajdziecie w tym miejscu. Warto wspomnieć, że pomimo ogromnej zawartości już na starcie, CAPCOM od premiery sukcesywnie dodawał nowości w ramach darmowych aktualizacji. Wystarczy spojrzeć na załączoną listę, aby sprawdzić, jak aktywnie deweloper wspierał swoją grę. Tym ciekawiej zapowiadał się duży płatny dodatek do gry, zatytułowany Sunbreak!
Jak odblokować Elgado?
Być może ktoś zadaje sobie to pytanie, ale mając fizyczną kopię Monster Hunter Rise, możecie spokojnie zakupić Sunbreak w cyfrowej wersji. Na chwilę obecną DLC zajmuje 1 GB, przy 10,5 GB podstawki. Aby ściągnąć dodatek, zostaniecie poproszeni o włożenie kartridża podstawki. Będzie on również wymagany, aby uruchomić grę.
Po ściągnięciu zawartości ochoczo odpaliłem Monster Huntera. Ponieważ przeszedłem nie tak z kolei rozbudowaną fabułę Monster Hunter Rise, chciałem się natychmiast przenieść do Posterunku Elgado (jest to oczywiście zapowiadany od dłuższego czasu nowy region gry). Nic z tych rzeczy! Aby to zrobić, należy wykonać ostatnie zlecenie z 7 poziomu zadań gildii! Aby przejść podstawową fabułę, skupiałem się na zadaniach wioski i zadaniach furii (te ostatnie to nowe w serii, bardzo przyjemne Tower Defence z elementami walki). Zadania gildii wydawały się powtórzeniem zabójstw znanych potworów z innych misji. Jedyną korzyścią jest podbijanie Poziomu Łowcy, na czym niespecjalnie mi zależało… Tak więc, jeśli dopiero zaczynacie przygodę z Monster Hunter Rise, albo skupialiście się na fabule związanej z Kamurą, czekają Was 42 zadania, zanim będziecie mogli udać się do zawartości Sunbreak!
Posterunek Elgado traktowany jest jako dodatek endgame, ale tylko po przejściu zadać hubu łowców. Podobny zabieg zastosowano w dodatku do Monster Hunter World: Icebourne. Nie jest to według mnie najszczęśliwszym rozwiązaniem. Aby dostać się do nowej krainy, musimy pokonać Narwę. Na szczęście niektóre z nowości oferowanych przez Sunbreak widoczne są od razu.
Pierwsze zmiany
W swojej recenzji Monster Hunter Rise zwracałem uwagę na wygodne rozwiązania, które wprowadzono dla graczy. Po przygodzie z recenzowanym tytułem pograłem trochę w Monter Hunter World na Play Station 5. Pomimo oczywiście lepszej grafiki i bardziej rozbudowanej fabuły, czego brakowało mi w Monster Hunter Rise widziałem, jak dużo usprawnień dokonano. Poruszanie się po mapie, czy też nawet menu, były w Rise po prostu lepsze.
Parę zmian, które możemy od razu odczuć w Sunbreak to między innymi modyfikacja poruszania się po ścianach. Nie musimy już zużywać kablobaka, aby się na nią dostać, o wiele łatwiej się po niej wspina nawet w niewyznaczonych do tego miejscach. Oczywiście dalej musimy patrzeć na pasek wytrzymałości, ale ogólnie poruszanie się w grze jest jeszcze bardziej przyjemne.
Kolejną zmianą dotyczącą samej rozgrywki jest urozmaicenie pracy z kumpsami. Po pierwsze możemy polecić naszym podopiecznym wyniuchanie określonych ziół, minerałów czy fauny i pokazanie ich na mapie. To dobra wiadomość dla crafterów i zbieraczy. Na tym nie koniec tych nowinek, ponieważ nasz kumpies od teraz posiada własną sakwę, do której trafią przedmioty, których sami już nie możemy nieść. Traktowane są jako przedmioty z naszej podręcznej sakwy przy craftingu, a po misji trafią do skrzynki na przedmioty.
W końcu dodano pancerz i broń obrońcy. Pomimo że sprzęt ten nie posiada aż takich modyfikatorów żywiołów, jak rzeczy stworzone na podstawie zdobytych części potworów, to ogólna wartość ataku i obrony pomaga z przebiciem się do dodatkowej zawartości Sunbreak.
Przedrzeć się do dodatkowej zawartości
Monster Hunter Rise to wciąż jedna z najładniej wyglądających, a przy tym najstabilniejszych gier na Nintendo Switch. Skłamałbym też, jakbym powiedział, że grindowanie zadań centrum łowców, aby dostać się do dodatku Sunbreak, było mało przyjemne. W końcu po ubiciu „Pani błyskawicy”, czyli Węża Grzmotu Narwa pojawiła się informacja, że przyszedł czas na nową przygodę. Należy porozmawiać z Rondine, która stoi przy wejściu do wioski. Przed nami jeszcze jeden potwór (Daimyo Hermitaur) i ruszamy do Elgado.
Muszę przyznać, że w przeciwieństwie do Kamury, wszystko w nowej lokacji jest umieszczone na jednym poziomie, co przypadło mi do gustu. Nie ma więc potrzeby przechodzenia pomiędzy lokacjami w celu porozmawiania z jakąś postacią. Jednocześnie nowy posterunek nie wydaje się sztuczny. To miasto portowe z małą twierdzą, nieopodal imponującej wielkości krateru, sprawce pradawnych monstrów… Oprócz tego na samych polowaniach zobaczymy wiele nowych, a także powracających potworów. Poznamy również nowe lokacje dżungli i cytadeli. Tak jak podczas recenzji podstawowej wersji gry, co do terenów łowieckich i samych monstrów nie można się niczego przyczepić. Wyglądają na Switchu bardzo dobrze i podbijają klimat gry.
Najważniejsze nowości
Zacznijmy od najważniejszej zmiany, która może mieć duże przełożenie na polowanie. Jak pamiętacie w Monster Hunter Rise wprowadzono przełączane umiejętności. Są to specjalne ataki z użyciem kablobaków, różne dla każdej broni. Wcześniej trzeba było zdecydować, jaką konfigurację wybierzemy, a zmieniać ją można było tylko przy skrzyni. Tym razem, dzięki zmianom przełączanych umiejętności możemy ustawić dwie konfiguracje. Będziemy mogli przełączać się między nimi podczas walki. Okazało się to bardzo przydatne! Na przykład jednego ustawienia używałem na mniejsze potwory, gdy drugi zestaw służył mi do polowania na główne cele.
Warto również wspomnieć o zwolennikach. Będą to specjalne misje solo, w których towarzyszyć nam będzie NPC. Nawet w niektórych misjach wieloosobowych związanych z główną fabułą gry, zdarzy nam się zobaczyć takiego zwolennika u naszego boku. To jednak zdecydowanie przyjemna opcja dla graczy, którzy w Monster Hunter Rise: Sunbreak grają samotnie.
Zmiany, zmiany, zmiany
Na tym nie koniec nowości. Właściwie po wejściu do Elgado, zauważyłem, że małym modyfikacjom poddano prawie każdy aspekt gry. Przemierzając mapy, niektóre z miejsc zostaną określone jako interesujące do zwiadu. Na zwiady te wysyłamy naszych kompanów. Działa to tak, że raz podczas polowania za niewielką opłatą, możemy przenieść się do takiego miejsca. Mamy więc opcję szybszego dotarcia do celów naszych misji.
Broń poziomu mistrzowskiego nie ma z definicji Umiejętności Furii. Tym razem, aby dodać te umiejętności, będziemy wykuwać specjalne ozdoby u kowala. Zresztą, jeśli chodzi o znane już wcześniej ozdoby wpływające na nasze statystyki, to pojawiło się sporo nowych ciekawych propozycji (nawet 4 poziomu). W kantynie możemy za to wybrać skaczące szpikulce. Opcja ta zmienia prawdopodobieństwo aktywacji umiejętności poszczególnych porcji, jak również wpływa na ich moc. U sklepikarza zmodyfikowano loterię, czyniąc z niej jeszcze bardziej atrakcyjną opcję wzbogacenia się o dodatkowe przedmioty.
Wnioski
W Monster Hunter Rise: Sunbreak znajdziemy dużo dobrych zmian, które pozytywnie wpłynęły na rozgrywkę. Mówię tu w szczególności o modyfikacjach biegania po ścianach i przełączanych umiejętnościach, choć drobnym aktualizacjom poddano niemalże każdy aspekt gry. Nowe potwory są jak zawsze świetne, a dwie nowe lokacje urozmaicają polowania, choć bardzo często wracamy do starszych terenów łowieckich. Już teraz mogę jednak napisać, że tak jak w wypadku wersji podstawowej, tak do dodatku przewidziano sporo darmowych aktualizacji, z nową mapą i potworami na czele! Znając CAPCOM, na jednej niespodziance się nie skończy.
Kod recenzencki dostarczył ConQuest Entertainment - oficjalny dystrybutor Nintendo w Polsce
Dodaj komentarz