Fantastyczne zwierzęta kolejny raz zdobywają sale kinowe. Czy Tajemnice Dumbledore’a są dobrą odsłoną? Dowiecie się tego z niniejszej recenzji.
Fantastyczne zwierzęta zadebiutowały w kinach już w 2016 roku. W ciągu 6 lat ukazały się 3 filmy z tej serii, a będziemy mogli zobaczyć jeszcze dwa kolejne. Niestety, musze uczciwie przyznać, że – mimo całej mojej sympatii do magicznego świata – nie jestem pewien, czy chętnie je obejrzę. Winna jest temu oczywiście najnowsza odsłona, nosząca podtytuł Tajemnice Dumbledore’a. Nie będę ukrywał tego, czego już możecie się domyślać. Niestety, trzecia część filmu z Newtem Scamanderem nie przypadła mi do gustu, choć było kilka (niewiele) dobrych momentów. Oto moja recenzja nowych Fantastycznych zwierząt. Zapraszam do lektury.
Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a –główny wątek

Naturalnie zamierzam nikomu psuć samodzielnego poznawania przedstawianych wydarzeń. Z tego powodu w niniejszej recenzji, jak również w innych mojego autorstwa, nie znajdziecie spoilerów. Chcąc ich uniknąć, a jednocześnie wprowadzić Was w opowieść, skorzystam oczywiście z oficjalnego opisu filmu. Możecie się z nim zapoznać niżej.
Profesor Albus Dumbledore (Jude Law) wie, że potężny i zły czarodziej Gellert Grindelwald (Mads Mikkelsen) zamierza zawładnąć światem czarodziejów. Nie mogąc powstrzymać go w pojedynkę, powierza to zadanie magizoologowi Newtowi Skamanderowi (Eddie Redmayne). Staje on na czele nieustraszonej drużyny, złożonej z czarodziejów, czarodziejek i jednego dzielnego mugolskiego piekarza. W niebezpiecznej misji natkną się oni na znane już i nowe zwierzęta oraz staną do walki z coraz liczniejszymi zastępami zwolenników Grindelwalda. Ale jak długo Dumbledore będzie trzymał się z boku, skoro stawka jest tak wielka?
Oficjalny opis filmu
Powyższy opis pozwala mieć nadzieję na wciągającą historię, od której nie będziemy chcieli się oderwać. Prawda okazuje się niestety zgoła inna. Fabuła jest bowiem pełna bzdurnych rozwiązań i luk, których trudno nie zauważyć. Naturalnie zdaję sobie sprawę, że wiele filmów cierpi na te problemy. Nie trzeba szukać daleko – Fantastyczne zwierzęta nigdy nie były wzorem logicznego ciągu zdarzeń. O ile jednak magia ratowała to w poprzednich dwóch częściach, o tyle nie mogę tego stwierdzić w przypadku Tajemnic Dumbledore’a. Powodem jest paradoksalnie niewielka ilość magii. Mało tego, nawet tytułowe Fantastyczne zwierzęta zdecydowanie nie zapadają w pamięci. Nie dość, że jest ich bardzo mało, to jeszcze są to na ogół stworzenia nijakie.
Dobre złego początki

Sam początek filmu bynajmniej nie nastroił mnie negatywnie. Nie wchodząc niepotrzebnie w szczegóły, jasno określono sytuację między Albusem Dumledorem, a Gellertem Grindelwaldem. Nie ma już domysłów, co łączyło tych bohaterów w przeszłości i nieraz mówią otwarcie o swej historii. Kilka minut później widzimy oczywiście Newta Scammandera, przemierzającego świat w poszukiwaniu magicznych zwierząt. Zdjęcia są tu bardzo dobre i mogą kojarzyć się z plenerami znanymi z wybitnej sagi Władca Pierścieni. Naturalnie nie wszystko może iść dobrze i nie minie wiele czasu, a poznamy również postacie negatywne. Wśród nich oczywiście znajdziemy Credence’a, znanego z poprzednich dwóch filmów Davida Yatesa.
Nigdy nie byłem fanem tej postaci i nie zmieniło się to niestety przy trzecim filmie z tego cyklu. Chłopaka uważam za kompletnie zbędnego i nie wiem, dlaczego twórcy tak uparcie się go trzymają. Nie wnosi on właściwie niczego do opowieści. Co prawda jeszcze w Zbrodniach Grindelwalda (moją recenzję znajdziecie tutaj), odgrywał istotną rolę fabularną. Teraz jednak wyraźnie nie ma na niego pomysłu. Fantastyczne zwierzęta początkowo miały być trylogią, aczkolwiek ostatecznie rozrosły się do pięciu części. Niestety, nie tylko Credence na tym ucierpiał.
Dla kogo są Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a?
Odpowiedź na powyższe pytanie jest trudniejsza, niż mogłoby się wydawać. Nie jestem w stanie jednoznacznie określić grupy docelowej dla Tajemnic. Jeśli byliby nią najmłodsi, to można byłoby przymknąć oko na niektóre bzdurne decyzje. Wtedy jednak nie mogłoby być brutalnych morderstw tytułowych stworzeń, nierzadko pochodzących nawet pod obrządki okultystyczne. Jeżeli natomiast Tajemnice Dumbledore’a miałyby być skierowane do dojrzałego widza, to z pewnością poczuje się on zażenowany poziomem scenariusza. Scenariusza, za który – co warto zaznaczyć – odpowiada autorka serii o Harrym Potterze – J. K. Rowling.
Mam wrażenie, że pisarka jest już zmęczona swoją serią i wyraźnie zapomniała o tym, co sprawiało, że książki i filmy dziejące się w magicznym świecie odniosły taki sukces. Miałem takie wrażenie już podczas lektury Przeklętego dziecka i teraz upewniłem się w tym przekonaniu. Oglądając recenzowany film czułem się zażenowany i znudzony. Ponad 2 godziny seansu ogromnie mi się dłużyły i z utęsknieniem czekałem na zakończenie. Tego, czego nie udało się dokonać Zbrodniom Grindelwalda (które bardzo mi się podobały, mimo wątku z Credencem) z powodzeniem dokonały Tajemnice Dumbledore’a. Sprawiły one bowiem, że żałowałem wybrania się na seans.
Nowe wrogiem dobrego

Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a to film, który strasznie mnie rozczarował. Mam wrażenie, że równie dobrze tej odsłony mogłoby nie być. Niemal całkowicie (może jedynie poza przejściem na ciemną stronę pewnej postaci) ignoruje poprzedni film, tworząc nową, niezależną opowieść. Przez to niestety „trójka” wydaje się być wyrwana z kontekstu. Im dłużej ją oglądałem, tym bardziej byłem rozczarowany. Paradoksalnie najlepsze momenty były związane z wizytami w znanych miejscach – Hogwarcie czy Hogsmeade (głównie za sprawą znanej, fenomenalnej, muzyki). Nowe spojrzenie na Grindelwalda oraz, oczywiście, kolejnego wcielającego się w niego aktora nie było dla mnie przyjemnym przeżyciem. Mads Mikkelsen gra po prostu kolejny czarny charakter i zdecydowanie brak mu charyzmy. Właściwie przez cały film oglądamy go z jedną miną i muszę przyznać, że Depp miał więcej siły przebicia na ekranie. Do jego wersji czarnoksiężnika czułem respekty, natomiast do wykonania z trzeciej części nie czuję niczego. Mało tego, ogromna część filmu skupia się na… wyborach polityków. Bliżej mu przez to do Gwiezdnych Wojen (części I do III) niż do Harry’ego Pottera. Brakuje mu jednak tak wysokiego poziomu muzyki i wciągających scen akcji. Przez to nie sądzę, żebym często wracał do recenzowanego filmu kiedy będzie już dostępny w serwisach VOD.
Podsumowanie
Wychodząc z kina czułem się oszukany. Zamiast kontynuacji wątków z „dwójki” i ukazywania magii dostałem coś, czego nie mogę miło wspominać. Ze społeczności czarodziejów uczyniono stado kierujące się w życiu politycznym regułą, której nie powstydziłyby się ludy pierwotne. Nie będę oczywiście tego dokładnie wyjaśniał, ale na pewno każdy, kto dotrwał do końca filmu wie, co mam na myśli. Najgorsze jest jednak to, że już wiem, że obejrzę na pewno nadchodzące dwie części. Końcówka tegorocznej odsłony wyraźnie daje znać, że zobaczymy konflikt między Grindelwaldem, a Dumbledorem i czekam na ukazanie ich ostatecznej walki. Oby okazała się ona lepsza niż cały ten film. Jedyną tajemnicą, która przychodzi mi do głowy jest powód powstania tego filmu. Recenzowaną część można by spokojnie zmieścić w 30 minutach. Zamiast tego dostałem ponad 2 godziny nudy. Nie mogę niestety polecić seansu. Nawet mimo bardzo dobrej kreacji Jude’a Law jako Dumbledore.
Oczywiście chętnie poznam Wasze zdanie. Podobały się Wam Tajemnice Dumbledore’a? Dajcie znać w komentarzach.
Dodaj komentarz