Witajcie czarownice i czarodzieje! Dziś zabierzemy was na przygodę do magicznego świata Harry’ego Pottera. Nauczymy się nowych zaklęć oraz uwarzymy kilka eliksirów w dodatku do gry Harry Potter: Hogwarts Battle. Przygotujcie więc swoje różdżki, kociołki i ruszajmy. Alohomora!



Kilka słów o grze Harry Potter: Hogwarts Battle
Mimo iż przedmiotem recenzji jest dodatek Zaklęcia i eliksiry, to nie sposób odnieść się do niego bez kilku słów wstępu o samej grze Hogwarts Battle. Bitwa w Hogwarcie to karcianka z systemem budowania talii. Wcielamy się tutaj w postaci znane z ekranów kin i kart książek o młodym czarodzieju. W podstawowej wersji mamy do wyboru Harry’ego Pottera, Rona Wesley’a, Hermionę Granger czy Neville’a Longbottoma.
Gracze wybierają postać, dobierają ich startową talię, kartę postaci oraz planszę gracza. Na środku stołu ustawiamy planszę do gry. W wyznaczonym miejscu ukłądamy talię z największą liczbą kart, tzw. kart Hogwartu. 6 z nich odkrywamy i układamy obok. Oprócz tego musimy potasować karty czarnej magii, wybrać karty lokalizacji, zgodnych z wybranym scenariuszem oraz dobrać karty czarnych charakterów. Wszystkie karty mają swoje wyznaczone miejsce na planszy.
W swojej turze każdy z graczy najpierw dobiera kartę czarnej magii i analizuje jej efekty, zazwyczaj negatywne. Później rozpatrywane są umiejętności złoczyńców. Dalej gracz pobiera ze swojej talii 5 kart, które może natychmiast zagrać. Karty dzielą się na różne rodzaje, dające różne efekty. Część z nich przyniesie nam dochód w postaci żetonów wpływu. Inne pozwolą nam zadać obrażenia przeciwnikom. Jeszcze inne mają dodatkowe efekty, jak np. możliwość dobrania kolejnych kart.
Po zagraniu wszystkich kart gracz sumuje, ile udało mu się zebrać żetonów obrażeń i wpływu. Te drugie używamy do wykupienia nowych kart z odkrytego stosu kart Hogwartu. Nowa karta dodawana jest do stosu kart odrzuconych (chyba że umiejętność bohatera czy inna karta nakazuje inaczej) i do gry będzie mogła wejść przy następnym tasowaniu tych kart. Żetony obrażeń przypisujemy do przeciwników i jeśli zbierzemy ich na tyle dużo by któregoś pokonać, to rozpatrujemy efekt opisany na karcie i losujemy kolejnego złoczyńcę.

Cały czas musimy uważać by przeciwnicy nie przejęli kolejnych magicznych miejsc. Każda utracona na ich rzecz lokacja pogarsza naszą sytuację. A jeśli przeciwnicy przejmą kontrolę nad wszystkimi, to gra się zakończy. Tytuł nastawiony jest więc na kooperację. Gracze współpracują ze sobą by wspólnie pokonać tych złych.
Na duży plus zaliczyć należy oprawę tytułu. Całość bazuje na filmach z serii o młodym czarodzieju, przez co na prawie każdej karcie widnieje przedmiot, miejsce czy postać prosto z adaptacji. Od razu rozpoznamy jakiego sprzymierzeńca możemy dobrać do naszej talii. Dzięki temu tytuł będzie bardzo przyjazny dla fanów serii.
Harry Potter: Hogwarts Battle to moim zdaniem idealna gra na początek przygody z planszówkami. To tytuł, którym łatwo do tego hobby zachęcimy osoby, które niekoniecznie były do nich przekonane. Atrakcyjna oprawa to jedno, ale proste i przejrzyste zasady, których nie trzeba długo tłumaczyć to zdecydowanie olbrzymi plus. Świetne jest też to, że gra naturalnie podzielona jest na scenariusze i stopniowo uczy graczy kolejnych zasad. Pierwszy scenariusz jest banalnie prosty i ma tylko kilka kart. Każdy następny scenariusz, zamknięty w osobnym pudełku, dodaje do gry nowe karty, nowych złoczyńców, a czasem i dodaje nowe zasady. Dzięki temu nie jesteśmy od razu rzuceni na głęboką wodę i możemy odkrywać kolejne aspekty stopniowo. Idealnie do nauki gry.
Wspominam o tym nie bez powodu. Sam zaraziłem miłością do tej gry moją Żonę, podczas gdy nie udałoby mi się to chyba żadnym innym deck builderem. Hogwarts Battle idealnie udowadnia, że nie tylko znana i popularna marka może stać za sukcesem gry planszowej. Trzeba to połączyć z przystępnymi zasadami. Łatwiej jest przekonać kogoś do planszówek jeśli zaproponuje się mu tytuł z jego ulubionego uniwersum. Wszyscy chyba jednak się zgodzimy, że gdybym wyciągnął Grę o Tron, nawet wśród największych fanów twórczości Martina, to raczej nie skończyłoby się to dobrze. Dlatego generalnie Hogwarts Battle polecam, bo to idealny tytuł dla początkujących, który wraz z rozwojem staje się bardziej złożony i nawet jest w stanie stanowić wyzwanie.



Co nowego w dodatku?
Tym sposobem przejdźmy do omawiania dodatku Zaklęcia i eliksiry. Pierwszą nowością jest postać Ginny Wesley. W pudełku znajdziemy jej początkową talię kart czy planszę gracza. Bohaterkę możemy użyć w podstawowej wersji gry, zwiększając tym samym liczbę graczy z 4 do maksymalnie 5. Dostępna jest też dla niej karta patronusa, więc możemy ją wykorzystać także w połączeniu z poprzednim dodatkiem — Potworna skrzynia potworów. Ginny jest fajną postacią, która ma spore grono fanów. Dobrze też, że oprócz Hermiony jest też do wyboru kolejna postać kobiety.

W pudełku z dodatkiem znajdziemy kilka nowych elementów. Przede wszystkim są to nowe plansze czarów. Na początku rozgrywki każdy gracz losuje jeden z dostępnych kafelków i umieszcza go nad swoją planszą gracza. Czar ma różne efekty i skorzystać z nich możemy w zależności od poziomu zdrowia naszej postaci. Idealnym przykładem jest czar leczenia. Jeśli nasz poziom zdrowia jest w granicach 10-8 i zagramy kartę sprzymierzeńca, to dowolny gracz może uleczyć dwie rany. Kiedy nasz poziom zdrowia spadnie do poziomu 7-4, to po zagraniu karty sprzymierzeńca 2 rany leczymy dla siebie oraz dwóch sąsiednich graczy. Przy poziomie życia 3-1, po zagraniu karty sprzymierzeńca wszyscy gracze leczą 2 rany. Niewątpliwie jest to bardzo potężny czar, który pomoże w podbramkowych sytuacjach.

Podobnie jak podstawowa wersja gry, tak i tutaj elementy podzielone są na teczki. Nowości więc będziemy odkrywać stopniowo. W pierwszej teczce znajdziemy nowe karty Hogwartu, karty dla Ginny, nowe karty lokacji dla tego scenariusza oraz nowe karty przeciwników. Nowością są karty Spotkań. To zupełnie nowe wyzwania. Kładziemy je w kolejności wskazanej na samych kartach na środku planszy. Spotkania mają jakiś efekt negatywny, który będzie aktywowany po spełnieniu określonego wymagania, do czasu aż spotkanie zostanie rozwiązane. Po spełnieniu warunku zakończenia spotkania kartę pobiera gracz, który je spełnił. Karta spotkania daje zazwyczaj jednorazowy efekt, który można w dowolnym momencie tury wykorzystać. Warunkiem zakończenia gry jest nie tylko pokonanie wszystkich przeciwników, ale także rozwiązanie wszystkich Spotkań.
W podstawowej wersji gry przeciwników pokonywaliśmy zadając im obrażenia. W dodatku nowością są przeciwnicy, których nie atakujemy bezpośrednio. Zamiast żetonu obrażeń kładziemy na nich żeton wpływu. Haczykiem jednak jest to, że na turę odłożyć możemy na takich przeciwniku tylko jeden żeton. Oznacza to, że np. Korneliusza Knota pokonamy nie szybciej niż w 7 tur.



W drugiej teczce znajdziemy elementy do kolejnego nowego elementu — Szafy eliksirów. To dodatkowa plansza, którą stawiamy tuż obok podstawowej. Układamy na niej talię kart eliksirów, obok rozkładamy zakryte żetony składników. Następnie po dwa składniki losujemy i układamy w rzędach poniżej. Z talii losujemy dwa eliksiry i układamy je w wyznaczonych miejscach.
W danej turze, jeśli gracz spełni wymieniony na torze wymóg, może pobrać jeden ze składników. Składniki można od razu wykorzystać do utworzenia eliksiru, albo odrzucić. Każda karta eliksiru ma wyszczególnione wymagania. Jeśli uda się zgromadzić wszystkie składniki eliksir jest wytworzony. Gracz, który go stworzył może go natychmiast odrzucić, by skorzystać z jednorazowego natychmiastowego efektu. Ewentualnie może podjąć decyzję, by dołożyć eliksir do swojej talii i skorzystać z jego efektu tak jak z innych kart.

Problemy z jakością wykonania
Generalnie z dodatku jestem bardzo zadowolony. Muszę jednak wspomnieć o jednym aspekcie, który niestety wypadł dość słabo. Jakość wykonania dodatku odstaje od tego, co do tej pory otrzymywaliśmy. Widać to już na pierwszy rzut oka. Kolory wykonania elementów są zupełnie inne. Plansza gracza z dodatku ma zupełnie inny odcień. Karty czarnej magii mają czarne tło, a nie ciemnozielone. Karty Hogwartu też różnią się odcieniami. Praktycznie każdy element gry ma zupełnie inne kolory niż te z podstawowej wersji gry, przez co natychmiast widać, że pochodzi z dodatku. Hogwarts Battle jest grą kooperacyjną, więc gracze ze sobą nie rywalizują. Oznacza to, że wyróżniająca się karta raczej nie zdradzi nas przed innymi graczami. Może natomiast zepsuć odrobinę niespodziankę. Widząc inny kolor rewersu karty czarnej magii wiemy już, że w następnej turze wylosujemy kartę z dodatku.
To czy będzie to dla was problem czy nie zależy od własnych preferencji. Znacząco na rozgrywkę to nie wpływa, niemniej jednak decydując się na zakup dodatku do gry, oczekuje się jednak lepszego przywiązania do szczegółów. Wiem, że są gracze, dla których tego typu wpadka całkowicie dyskwalifikuje taki dodatek. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że wydawca może w kolejnym dodruku poprawi ten aspekt.




Podsumowanie
Harry Potter: Hogwarts Battle to tytuł, który każdemu szczerze polecam. Łatwo przyswajalne zasady w połączeniu z marką kochaną przez miliony tworzą miks, któremu ciężko się oprzeć. Zaklęcia i eliksiry to z kolei udane rozszerzenie, po które można sięgnąć, jak wyczerpiemy już wszystkie scenariusze z podstawki. Nowe elementy dodają pewnej świeżości do rozgrywki i mnożą kolejne godziny gry. Jeśli tylko jesteście fanami uniwersum i nie przeszkadza wam różnica w druku, to jak najbardziej polecam sięgnąć po ten dodatek.
Egzemplarz gry dostarczyła firma Rebel — wydawca gry w Polsce.

Dodaj komentarz