Nikt tak dobrze nie rozsiadł się w fotelu lidera na konsolach nowej generacji, co studio Codemasters. Brytyjczycy właśnie wydali na PS5 i XSX trzecią grę wyścigową. Zapraszamy na recenzję GRID Legends.
Kiedyś narzekano, że gry wyścigowe nie mają kariery, a fabułę można znaleźć tylko w filmach. W GRID Legends postawiono mocny nacisk na oba te aspekty. Dzięki temu gracze mogą liczyć na sporą dawkę emocji niespotykaną wcześniej w grach wyścigowych.
Tryb fabularny – Drive to Glory
Uruchamiając GRID Legends, gracze mają w pierwszej chwili do wyboru dwie opcje. Pierwszą z nich jest rozegranie fabularnego scenariusza Drive to Glory. Drugą natomiast jest stworzenie własnego zespołu, którym będziemy brać udział w wielu wyzwaniach. Najpierw skupmy się na linii fabularnej, w której jako młody utalentowany kierowca dołączamy do zespołu Seneca Racing. Kariera w najnowszej grze Codemasters wzorowana jest na serialu „Drive to Survive”, który ostatnio po każdym sezonie F1 można obejrzeć na Netflix.
W trybie fabularnym do rozegrania jest ponad 30 wyścigów, a przed każdym z nich gracz obejrzy film wprowadzający. Większość tych nagrań stanowią krótkie wywiady z czołowymi postaciami, które przeplatają się w trybie kariery. I tak na fotelu przed kamerą wypowiadali się szef naszego zespołu, czy główny mechanik. Nie zabrało też wypowiedzi innych kierowców biorących udział w wyścigach, czy bossów ich zespołów. Zdecydowanie mniejszą część nagrań stanowiły ujęcia zza kulis, jak nagrania z garażu, czy biura naszego szefa.
Niestety postać, w którą się wcielamy, nie pojawia się na żadnym nagraniu. Jesteśmy zaledwie niemym bohaterem w tej całej opowieści. Nazywamy się po prostu „kierowca 22” i z pokazowych zawodów amatorów trafiamy do zespołu Seneca Racing. Mamy mu oczywiście pomóc we wspinaniu się w tabeli po mistrzostwo GRID World Series. Rywalizację zaczynamy od słabszych pojazdów, ale w miarę postępów będziemy się kwalifikować do rywalizacji, w której ścigają się coraz potężniejsze maszyny. Sezon w GRID Legends nie bierze jeńców – co jakiś czas najsłabszy zespół odpada z dalszych rozgrywek
Aby nie było za łatwo i pewnie w celu podniesienia dramaturgi, gracz nie bierze udziału we wszystkich zawodach. Gdybyśmy wygrywali wszystko jak leci, to nasz zespół bez problemu osiągnąłby cel mistrzowski. A tak często musimy nadrabiać punkty, które Seneca straciła, gdy to nie my siedzieliśmy za kierowcą. Jednym z naszych pierwszych rywali jest Valentino Manzi, czołowy kierowca Voltz Racing. W jego rolę wcielił się popularny aktor młodego pokolenia – Ncuti Gatwa.
Tryb kariery w GRID Legends
Tryb kariery zaczynamy od stworzenia własnego zespołu. Nadajemy mu nazwę, wybieramy flagę oraz tworzymy logo. Następnie wybieramy sponsora, który postawi przed nami trzy cele. Za ich wypełnienie otrzymamy odpowiednią sumę gotówki. Nasz zespół składa się z dwóch kierowców. Pierwszym oczywiście jesteśmy my, natomiast drugim jest Ncuti Gatwa. W trakcie wyścigów możemy dowodzić naszym partnerem z zespołu, wydając mu za pomocą d-pada proste komendy. Dzięki temu możemy mu polecić blokowanie rywali, wyprzedzanie, a nawet uderzanie innych samochodów
Co ciekawe, nasz drugi kierowca ma swoje małe drzewko rozwoju. Jest ono podzielone na trzy kolumny: strategię, współpracę oraz wiedzę. W każdej z nich mamy do wykupienia za zdobyte kredyty po 9 ulepszeń. W pierwszym drzewku możemy wzmocnić efektowność wykonywanych komend. Dzięki drugiemu możemy natomiast polepszyć jazdę w deszczowych warunkach oraz sprawić, że jego udział w zyskach będzie niższy. Z kolei ostatnia kolumna odpowiada za mniejsze popełnianie błędów, szybsze pokonywanie zakrętów oraz częstsze trafianie w bramkę doładowania w wyścigach samochodów elektrycznych.
Ulepszenia naszego zespołu
W Grid Legends w trakcie kariery możemy cały czas ulepszać i rozwijać nasz zespół. Podobnie jak ma to miejsce w rozwijaniu drugiego kierowcy, także ulepszenia serwisowe podzielono na trzy kolumny. W kolumnie „uznanie” możemy zmniejszyć koszty napraw pojazdu oraz cenę zakupu nowych aut. W osiągach możemy zwiększyć procent naszego wynagrodzenia oraz zmniejszyć cenę ulepszeń. Ostatnia kolumna, nazwana „stary mistrz”, umożliwi nam dostęp do większej liczby ofert sponsorskich oraz pozwoli zdobywać od nich więcej kredytów. I jakby tego jeszcze było mało, to każde auto możemy ulepszyć pod kątem mocy, przyśpieszenia, hamowania oraz sterowania. Jednak nie montujemy tu pojedynczych części, jak ma to miejsce m.in. w Forza Horizon 5. Po prostu montujemy ulepszenia poziomu 1, 2 i 3 – przy czym dostęp do kolejnego poziomu ulepszeń otrzymamy dopiero po przejechaniu konkretnej liczby kilometrów.
Dyscypliny wyścigowe w GRID Legends
W najnowszym dziele Codemasters na pewno nie będziecie się nudzić. Deweloper przygotował bowiem aż osiem różnych dyscyplin. Mamy tu oczywiście standardowe wyścigi po torach lub takie od punktu A do B. Powrócił m.in. „eliminator”, czyli moim zdaniem jedne z najbardziej emocjonujących wyścigów. W eliminatorze co 15 sekund odpada ostatni w stawce kierowca aż zostanie tylko jeden. Świetnie bawiłem się w zawodach samochodów elektrycznych, które są wspomagane boostem. Doładowanie przypomina coś w rodzaju strefy DRS z wyścigów F1. Z tą jednak różnicą, że przejeżdżając przez tę strefę, ładujemy sobie trzy paski boosta, którego możemy użyć w dowolnej części toru. Samochody elektryczne brzmią niestety jak odkurzacze, ale za to mają niesamowicie mocny docisk. Trzymają się toru jakby były do niego przyklejone, więc prowadzi się je niezwykle przyjemnie.
Miło zaskoczył mnie drift. Auto w zakrętach skręcało z dziecinną łatwością. Panowanie nad kątem niezwykle ułatwiała tarcza zegarowa pod autem pokazująca, na jakie odchylenie jeszcze możemy sobie pozwolić. Co ciekawe, do driftowania nawet nie musiałem używać hamulca ręcznego; gwałtowne hamowanie lewym triggerem już sprawiało, że auto zaczynało swój taniec w zakrętach. Niewątpliwie ciekawą dyscypliną okazała się „konfrontacja”. To wyścigi drużynowe lub po prostu pojedynek jeden na jednego.
Wsparcie dla DualSense
Jeżeli te całe „efekty trigger” w DualSense do czegoś się przydają, a nie przeszkadzają, to są to dla mnie z całkowitą pewnością gry wyścigowe. Studio Codemasters osiągnęło pod tym względem perfekcję, choć początki (efekty w DiRT 5) nie były najlepsze — z czasem jednak je poprawiono. Skoro Brytyjczykom w tak wymagającej grze, jak F1 2021 (nasze recenzja) udało się świetnie przystosować nowego pada do realiów wyścigów, to w GRID Legends nie mogło być gorzej. Wciskając lewy spust, szybko poczujemy opór. Klocki hamulcowe zaczną dotykać tarcz, ale ich nie zablokują, dzięki czemu nasze auto zacznie zwalniać przed zakrętem.
Jeżeli to nie wystarczy i czujemy, że możemy przestrzelić zakręt, to dopiero z większą siłą wciskamy lewy spust, a nasz bolid momentalnie zwolni. Prawy spust, odpowiadający za przyspieszenie, także stawia opór, aczkolwiek znacznie mniejszy niż ten od hamulca. Jednak to wystarczy, aby z zakrętu wyjechać szybko bez obawy boksowania kół, czy obrotu o 180 stopni. Prawy trigger wyzwala opór tylko, gdy przegrzewamy opony — koła boksują, lub nadużywamy gazu w zakrętach. To naprawdę niesamowite, jak inżynierom z PlayStation udało się stworzyć fantastyczny kontroler, a deweloperom z Codemasters sprawić, że będzie odzwierciedlał niemal idealnie pracę pedałów hamulca i gazu w grach wyścigowych.
Problemy?
Czy GRID Legends ma jakieś wady? Od strony audiowizualnej nie ma się do czego przyczepić, ale mam wrażenie, że scenki filmowe nagrane do trybu fabularnego nie są w 4K. Miejscami czułem się, jakbym oglądał Netflixa w jakości 1080p na dużym ekranie. Czasami odnosiłem wrażenie, że SI zachowuje się zbyt agresywnie. Owszem, GRID to wyścigi kontaktowe, ale niektóre manewry były z pewnością przesadzone. Mam też trochę żalu do mojej partnerki z zespołu w trybie fabularnym, która mnie często blokowała, utrudniając jej wyprzedzenie.
Samochody i tory w GRID Legends
W GRID Legends dostępne jest prawie 130 samochodów. Większość z nich zostanie przyznana graczom po osiągnięciu kamieni milowych w trybie kariery, natomiast resztę można nabyć jedynie za walutę w grze. Istnieje możliwość wypożyczenia dowolnego samochodu, dzięki czemu możemy się ścigać w każdej maszynie. Wypożyczenie oznacza jednak mniej nagród za zakończenie wyścigu. Auta podzielono na dziewięć kategorii, wśród nich znalazły się m.in. auta turystyczne, tuningowane, czy rajdowe. Nie zabrakło dużych ciężarówek napakowanych ogromną mocą i bardzo giętkim zawieszeniem.
Zostając przy dużej mocy, to w grze znajdziemy jeszcze pojazdy z kategorii GT, hipercary oraz różne lekkie bolidy. Rywalizacja odbywała się na urozmaiconych trasach w różnych warunkach atmosferycznych — deszczu i śnieżycach, za dnia i w nocy. Wśród torów znalazły się takie perełki, jak Brands Hatch, Suzuka, Red Bull Ring czy Indianapolis. Do tego pojawiły się historyczne trasy znane z poprzednich części gry oraz nowe miejsca, takie jak Londyn, Okutama czy Strada Alpina. Każdy z torów podzielony jest oczywiście na kilka różnych wariantów.
Oprawa graficzna
GRID Legends jest niezwykle płynną grą. Domyślnie tytuł na konsoli PS5 odświeża się w 60 klatkach, ale fani wysokiej wydajności mogą odblokować tryb 120 FPS. W trybie wydajności oczywiście spada nam poziom detali oraz rozdzielczość, ale rozgrywka jest tak płynna, że pokonanie każdego zakrętu jest wielką przyjemnością. Modele samochodów prezentują się bardzo dobrze, choć nie jest to poziom najdrobniejszych detalów z Forza Horizon 5. Kapitalnie prezentują się opady deszczu oraz śniegu – szczególnie gdy gramy na widoku z kokpitu i widoczność mamy tylko na kilka metrów. Natomiast w normalnych warunkach z dużą intensywnością oślepiać będzie nas zachodzące słońce, co w połączeniu z padającym śniegiem i mokrym asfaltem daje to niesamowite efekty wizualne.
Linia mety
GRID Legends to bez wątpienia bardzo dobre i wciągające wyścigi zręcznościowe. Najnowsze dzieło Codemasters daje dużo frajdy zaróno gdy gramy tak na DualSense, jak i kierownicy. Tryb fabularny oraz kariery składa się z prawie 250 wyścigów, ukończenie wszystkiego z pewnością zajmie bardzo dużo czas. Do tego dochodzi oczywiście tryb wieloosobowy. Dla posiadaczy PlayStation będzie to fantastyczna rozgrzewka przed zbliżającą się premierą Gran Turismo 7. Natomiast fani zielonych, którzy ukończyli Forza Horizon 5 i tęsknią za ściganiem, mogą znowu chwycić za pada, aby usłyszeć pisk opon z głośników. Tym bardziej, ze dzięki EA Play możecie już teraz za darmo przez 10 godzin grać w recenzowany tytuł.
Grę do recenzji dostarczyło EA Polska
Dodaj komentarz