Jeżeli pamiętacie sceny bitewne z Gry o Tron, na pewno zapadł Wam w pamięci chaos i klimat zmagań na śmierć i życie w bezpardonowej walce. Teraz możecie poczuć to niemalże na własnej skórze.
Dzięki uprzejmości Koch Media Poland mogłem zobaczyć ile czasu przeżyłbym w średniowiecznej bitwie. No cóż, Chivalry II daje do myślenia. Czy jest do tego dobrą grą? Aby to zbadać zacznę od opisu centralnego punktu gry, czyli walki. Później przejdę do opisu grafiki, klas postaci a zakończę na samej dynamice rozgrywki. Zapraszam do recenzji!
Jak władać mieczem, maczugą, tasakiem, włócznią…
Kiedy ogląda się materiały promocyjne Chivalry II, a nawet gdy stawia się pierwsze kroki w średniowiecznej zbroi wydaje się, że gra jest jednym wielkim wieloosobowym slasherem. Faktycznie, ataki bez opamiętania przynoszą czasem efekt, gra daje satysfakcję gdyż widzimy brutalne efekty naszych ciosów oraz walki innych graczy. Opanowanie podstaw nie jest jakoś bardzo trudne. W Chivalry II mamy 3 typy uderzeń oraz blok. Do tego dochodzi kopnięcie, uniki oraz rzucanie bronią i innymi przedmiotami. Lista nie jest jak widać strasznie długa i szybko możemy ją opanować. Pomaga w tym dosyć krótki, ale udany samouczek. Czy wzięcie do ręki oręża i machanie nim wystarczy aby odnieść sukces? Z pewnością jakieś trafienia zaliczymy…
Żeby jednak nie być tylko i wyłącznie mięsem armatnim należy opanować oręż który dzierżymy, oraz sztukę parowania, inicjatywy i tempa uderzeń. W wypadku Chivalry II znakomicie sprawdza się stwierdzenie, że jest to gra łatwa do nauki, ale trudna do opanowania. Sparowanie ciosu da nam inicjatywę do wyprowadzenia kolejnego. Jednak gdy nasza kontra będzie za długa, możemy nie zdążyć jej zadać. Aby przyspieszyć uderzenie w przeciwnika, po wyprowadzeniu ciosu najlepiej się obrócić (stąd polecam podkręcenie czułości prawej gałki). Gdy obaj gracze atakują w jednym czasie dużo ryzykują. O tym kto zada cios w ułamkach sekund decydują celność, a przede wszystkim technika. Uważam, że tytułem mogą zainteresować się osoby lubiące gry typu Souls. Jeżeli do tego chcecie wypróbować MMO, to coś właśnie dla Was!
Sterowanie na kontrolerze jest dosyć intuicyjne i nie mam do niego większych zastrzeżeń. Mam za to bardzo pozytywne uwagi do zachowania samego kontrolera DualSense Ps5. W szczególności cieszy wykorzystanie adaptacyjnych spustów. Widać to głównie podczas strzelania z łuku, ale również przy blokowaniu uderzeń wrogów, spust zasygnalizuje kiedy nasza obrona już długo nie wytrzyma.
Średniowieczne areny
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy podczas przygody z Chivalry II to zdecydowanie wygląd lokacji i postaci. Na PS 5 wykorzystano Ray Tracing, gra przesyła obraz w standardzie 4K i chodzi w 60 klatkach na sekundę, co podczas gry widać. Produkcja nie zwalniała z przyczyn sprzętowych nawet przy pojedynkach w których brało przeszło 60 graczy.
Jednak dosyć o samych technikaliach, przejdźmy do opisu lokacji. W Chivalry II zetkniemy się na przykład z najeżonymi pułapkami arenami rodem z filmów o gladiatorach. Niemniej klimatyczną ubitą ziemią usłaną ciałami rycerzy i strzał. No i w końcu, rozległymi lokacjami z oblężoną twierdzą w swoim końcowym punkcie. Wszystkie te miejsca są pieczołowicie wymodelowane, widzimy okropności wojny, z wisielcami czy ukrzyżowanymi jeńcami. Co ważne, dużo elementów na mapach możemy podnieść, czy zrzucić na swoich przeciwników. Od głów poległych rycerzy, po kurczaki i kamienie, nie wspominając o sprzęcie oblężniczym jak katapulty czy balisty, który również zostawiono do naszej dyspozycji. Podsumowując, mapy są niezwykle klimatyczne i wyglądają bardzo atrakcyjnie, to samo tyczy się modeli wojowników, do których przejdę w kolejnym akapicie.
Wojownicy…
Zanim przejdę do tematu personalizacji naszych bohaterów, jeszcze słów parę o specjalnościach dostępnych w Chivalry II oraz o systemie doświadczenia. Mamy 4 główne klasy, które dzielą się na kolejne 3 podklasy. Wraz z kolejnymi rozgrywkami, wykonywaniem celów misji, a w zasadzie głównie za zadawanie obrażeń i zabijanie przeciwników zyskujemy punkty doświadczenia. Podnoszą one naszą główną rangę – dostajemy za to złoto, odblokowujemy elementy personalizacji. W zależności, którą klasą postaci zdobyliśmy określone punkty, rozwijamy również daną klasę. Oznacza to tyle, że musimy zdobywać doświadczenie, aby odblokować dwie kolejne podklasy. Doświadczenie zdobyte na danej podklasie odblokowuje kolejne skórki, oraz broń, którą będziemy mogli w danej podklasie wybrać. Brzmi to trochę skomplikowanie, nie jest również za bardzo w grze wyjaśnione. Na szczęście po pewnym czasie robi się dosyć przejrzyste.
Klasy główne (i podklasy) to:
- Łucznik (łucznik angielski, kusznik, zwiadowca) – klasa walcząca głównie na dalekim dystansie, jednak potrafi sobie poradzić również w zwarciu.
- Berserker (dewastator, najeźdźca, awanturnik) – klasy z tej rodziny są trochę lepiej opancerzeni niż klasy dystansowe, zadają do tego potężne obrażenia w walce na krótkim dystansie.
- Piechur (włócznik, zbrojny, inżynier polowy) – bardzo zróżnicowana i mobilna klasa, inżynier polowy dodatkowo zastawia pułapki i buduje barykady.
- Rycerz (oficer, stróż, krzyżowiec) – Najlepiej opancerzona klasa, przypłacająca to mobilnością. Nastawiona na wsparcie drużyny, choć krzyżowiec potrafi zadać naprawdę potężne obrażenia.
…i ich wygląd
Wspomniałem, że w Chivalry II wraz ze wzrostem głównego poziomu otrzymujemy złoto. Czy wydamy je na wyposażenie, które da nam przewagę na polu bitwy? Co więcej, w grze możemy dokupić dukaty za prawdziwą walutę… Muszę Was jednak uspokoić. To co bardzo spodobało mi się w systemie gry to fakt, że nasze zakupy zmieniają tylko wygląd naszych bohaterów. No i tutaj liczyłem na jakieś zwariowane opcje tworzenia własnej heraldyki i eksperymentowania z kolorami. Nic z tych rzeczy, możemy zakupić tylko dostępne w grze elementy wyposażenia bez ich modyfikacji. Z jednej strony zapewniono tym zabiegiem jednolitość armii. Jednak z drugiej, podcięto skrzydła graczom, którzy chcieliby dosyć mocno spersonalizować swoją drużynę.
Jeżeli już jestem przy narzekaniu, to szkoda, że nie mamy miejsca gdzie moglibyśmy poza bitwą sprawdzić już odkryte klasy oraz oręż. Mogło znaleźć się to przecież w widoku personalizacji. W efekcie, wszystkich analiz musimy dokonywać podczas właściwej rozgrywki, kiedy za bardzo nie chcemy tracić na to czasu. Nie wiemy też nigdy jakie będą statystyki oręża, który dopiero chcemy odblokować, ciężko więc podjąć jakieś efektywne decyzje, którymi postaciami grać w pierwszej kolejności.
Najważniejszym efektem systemu odblokowywania klas i broni za doświadczenie, oraz tylko kosmetycznej personalizacji wyglądu, jest to, że gra nie jest stworzona w systemie pay-to-win, tylko play-to-win. Warto zaznaczyć, że nawet podstawowe klasy mają szanse pokonać wroga i swoją rolę na polu bitwy. Osobiście jednak, do mojego stylu rozgrywki pasowały najbardziej podklasy, które trzeba było odkryć.
Czy to w ogóle ma ręce i nogi?
Nie poświęciłem jeszcze miejsca fabule, którą jest fikcyjny konflikt Zakonu Masońskiego z Rycerzami Agathiańskimi. Jednak w tego typu grze fabuła nie gra pierwszych, a nawet drugich skrzypiec. Ważne z naszego punktu widzenia jest to, że możemy grać obiema stronami konfliktu na przemian. Nie ma z tego tytułu konsekwencji, zdobyte doświadczenie liczy się dla wszystkich jednakowo. Co więcej, elementy wyposażenia kupione przy edycji wojaka np. Agathiańskiego, dostępne są również dla zbrojnego Masońskiego.
To właśnie fikcyjny charakter konfliktu, każe mi przymknąć oko na brak ciągłości historycznej oręża dostępnego w grze. Zostało to wyłapane przez mojego przyjaciela, który mocno interesuje się tymi wiekami historii. Arsenał jest zbalansowany tak, aby było co wybierać i czym się cieszyć podczas gry. Chivalry II nie pozycjonuje się jako tytuł naśladujący konkretny okres w średniowieczu. Jestem mu więc w stanie wybaczyć brak ciągłości, czego na przykład nie mogę zrobić dla Battlefield 1. Ten ostatni tytuł silnie naciskał na osadzenie fabuły podczas Wielkiej Wojny. Tymczasem wcisnął w ręce większości żołnierzy broń samopowtarzalną, gdy podczas pierwszej (a nawet drugiej!) wojny, była ona rzadkością. No ale wróćmy do recenzji.
Bitwa
Wszystkie wspomniane elementy, wojacy, technika walki, rozbudowane plansze spajane są poprzez rozgrywkę. Mamy tu czasem do czynienia z walną bitwą, gdzie dwie strony nacierają na siebie – wygra ta, która jako pierwsza pozbawi życia określoną liczbę wrogów. Innym typem bitew, są mapy w których mamy do czynienie z serią zadań. Są to na przykład: odbijanie zakładników, które przejdzie w szturm na twierdzę, aby po sforsowaniu murów eskortować najważniejszego jeńca do statku. Może być to ochrona karawany, która również skończy się na zamordowaniu możnego pewnego zamku. Albo po prostu szturm na mury z wykorzystaniem wielkich machin oblężniczych aby zniszczyć grożące wielkiej flocie trebusze.
Każdy z typów rozgrywki, otwarta bitwa, czy też ciąg zadań, gdzie jedna ze stron jest agresorem a druga obrońcą, są niezwykle intensywne. Pojedynki w grze oraz ciągłe walki grupowe są niezwykle satysfakcjonujące. Trup ściele się gęsto, kończyny latają na lewo i prawo, lotki strzał tną powietrze tuż koło naszej głowy, nie mówiąc o kamieniach z katapult podrywających w powietrze bezwładne już ciała wrogów i naszych przyjaciół.
Przychodzi jednak w pewnym momencie wypalenie. Uważam, że około 3h dziennie to perfekcyjny czas, w którym Chivalry II będzie nas cieszyć. Wspomniana intensywność rozgrywki jest bardzo duża. Bez przerwy tniemy, blokujemy, biegniemy, atakujemy… Chciałoby się na chwilę zwolnić. Na przykład w jakimś bardziej taktycznym, bądź jakimkolwiek innym trybie. Czegoś takiego jednak nie ma, mamy jeszcze do wyboru tryb „każdy na każdego”, który jest równie, jeśli nie bardziej intensywny. Ubogość trybów rozgrywki to w moich oczach minus gry. Uważam, że było miejsce na wprowadzenie systemu turniejowego 1 vs 1 i drabinki, bądź ogranego już w innych produkcjach trybu przejęcia flagi i podobnych.
Następna będzie już mniejsza uwaga, ale musiałem się nią z Wami podzielić. Brakuje mi w Chivalry II komunikacji głosowej, przynajmniej z najbliższymi kompanami. Nie mówię, że brakowało mi słuchania co inni gracze mają do powiedzenia na temat mojej matki. Jednak wbudowane opcje komunikacji za pomocą koła nagranych wcześniej przez aktorów kwestii i tak rzadko kiedy są przez graczy efektywnie używane. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem było pozostawienie wyboru metody komunikacji właśnie graczom. Ci bardziej wrażliwi mogliby ją dezaktywować, zaś inni używać, zgodnie z przeznaczeniem bądź nie.
Krajobraz po bitwie
Chivalry II to tytuł który zrobił bardzo wiele rzeczy dobrze, bądź nawet wyśmienicie. Pojedynkowanie się w grze jest łatwe do nauki, ale trudne do opanowania. Jednak starcia zawsze bawią, ponieważ widzimy przed sobą ciągłą, intensywną bitwę. Do tego z Ray-Tracingiem oraz dużą płynnością nawet przy dużych potyczkach. Cieszy również fakt, że gra nie ma symptomów pay-to-win. Nie ma jednak łyżki dziegciu w tym dzbanie miodu. Mianowicie, przydałyby się bardziej zróżnicowane tryby rozgrywki, które zmieniałyby tempo gry. W moim odczuciu pomogłaby również komunikacja głosowa z innymi graczami. Nie dano nam też możliwości większej modyfikacji heraldyki i ozdabiania swoich wojowników. Będzie to z pewnością produkcja, do której co jakiś czas wrócę, aby sprawdzić się w rycerskich, okrutnych pojedynkach. Przy ogólnej wysokiej jakości, cena gry wydaje się atrakcyjna. Jeżeli więc tęsknicie za bitwami rodem z Gry o Tron, poważnie rozważcie zagranie w Chivalry II.
Kod do recenzji dostarczyło Koch Media Poland
Dodaj komentarz