Kiedy do redakcji trafiają gry strategiczne, to wręcz palę się do ich recenzowania, a Gallic Wars wyglądał jak miniaturowy Total War.
Pierwsze spojrzenie na produkcje wyraźnie rozpaliło moje zainteresowanie, wyglądało to trochę jak gra ze słynnej serii Total War, oczywiście z lekkim przymrużeniem oka. Czy dalsze obcowanie z tytułem roznieciło ten pierwszy płomień? Czy gra zdołała w tym ogniu wykuć swój żelazny tron na liście moich top strategii? Z pewnością tak – niestety nie mówimy tu o miejscu z przodu, a z końca listy. Nie jestem też pewien czy ten tron jest z żelaza… Jest to oczywiście gra niezależna, stworzona przez jednoosobowe studio (!) MadGamesmith, jednak nie może być to taryfą ulgową, wojna jest okrutna. Zacznijmy jednak od opisu zasad, na podstawie których dochodzi do starć w Gallic Wars: Battle Simulator
Starożytna sztuka wojny
Dowodzimy Gallami, naszymi przeciwnikami będą rzymskie legiony. Nasza armia składać się będzie z trzech typów wojowników: włóczników (z dużymi tarczami), „mieczników” (szybki wojownik ofensywny) oraz łuczników. Przeciwnik dysponuje dokładnie takimi samymi typami wojowników, szkoda że w grze nie pojawiła się pewnego rodzaju asymetria pod względem typów jednostek. Do swojej dyspozycji dostaniemy jeszcze dodatkowe przedmioty specjalne jak katapulty, pułapki, zasieki itd. – tym akurat dysponują tylko Gallowie.
Istotną rzeczą jest sposób wydawania rozkazów, Na etapie rozstawiania możemy podzielić żołnierzy na różne grupy. Następnie zadajemy poszczególnym grupom rozkaz marszu po wybranej przez nas trasie. Podczas bitwy będziemy wywoływać marsz do kolejnego punktu (jeżeli go wyznaczyliśmy). Oprócz tego, podczas samej bitwy będziemy mogli wydać tylko rozkaz natarcia do widocznego wroga, albo odwrotu – co zignoruje wcześniej zadane ścieżki. Jak widzicie, całe planowanie musi więc nastąpić w tej inicjalnej fazie rozstawiania jednostek. Nie mówię, że to błąd. To oryginalne spojrzenie na gry strategiczne. Mam wrażenie, że chodziło o pokazanie bitewnego chaosu, gdzie przed bitwą był jeszcze czas na planowanie, ale nierzadko coś szło nie tak i dochodziło do generalnego odwrotu czy ataku.
W grze istnieje mechanizm ukrycia się jednostek w krzakach, flankowane jednostki poniosą większe straty, łucznicy bez ochrony zaczną uciekać. To smaczki, które udało mi się zauważyć. Co również widać to to, że AI jest agresywne. Szybko zaprzestaniemy akcji zaczepnych (szczególnie trudnych przy wyżej opisanych zasadach rozgrywki), a przejdziemy do zasadzek.
Oprócz bitew, mamy mapę strategiczną, na której wybierzemy miejsce kolejnego starcia, nie mamy jednak podglądu na to jak będzie wyglądać mapa na której będziemy walczyć, tylko liczbę jednostek wroga, ich typ, oraz co dostaniemy w zamian za wygraną (czyli dodatkowe posiłki żołnierzy). Jeżeli przegramy i stracimy wszystkie wojska, musimy zaczynać przygodę od początku. Po kampanii podliczane są straty zadane Rzymowi. W zamian dostajemy „generałów”, których dostaniemy w kolejnych kampaniach. Dodatkowo zmodyfikują naszą armię i rozgrywkę.
Jak to wygląda?
Podczas gry mamy do czynienia z bardzo prostą, ale trójwymiarową grafiką. Niestety, nie możemy jej zbliżyć, ani zmienić kąta kamery. Jak na produkcję strategiczną z przymrużeniem oka, jest w porządku. W menu kampanii zobaczymy dwuwymiarowe karty żołnierzy, czy generałów. Widać, że wyraźnie inspirowane są postaciami ze słynnego Asterixa. Jeżeli przypomnimy sobie, że grę stworzyła jedna osoba, to naprawdę niemałe osiągnięcie. Jeżeli chodzi o to co widzimy na ekranie, to z pewnością odznacza się jedna rzecz na lekki minus. Mianowicie ragdoll. Dobrze, że jest, ale jest zdecydowanie przesadzony.
Prawdziwa walka
„Nie jest źle” – zapewne pomyślicie. Jednak to nie z Rzymianami musimy walczyć… tylko ze sterowaniem. Wszystko zaczyna się od słabego tutoriala, który powinien tłumaczyć podstawy. Nie mówi on jednak jak na przykład usunąć omyłkowo wystawioną na etapie planowania jednostkę. Podczas niego odkryjemy, że w sterowaniu musimy używać dwóch triggerów, dwóch gałek, oraz przycisków dodatkowych (te ostatnie już opcjonalnie). Nie ma tu jakiejś myśli przewodniej, wszystko jest totalnie nieintuicyjne.
Do dzisiaj nie wiem jak obrócić przedmiot dodatkowy. Dajmy na to, że chcemy wystawić na przykład katapultę. Niestety sposób z tutoriala nie działa. Mało tego, zmienić przynależność do podgrupy już wystawionego oddziału udało mi się tylko w trybie przenośnym. W tym celu musiałem dotknąć ekranu – żaden przycisk nie dawał pożądanego rezultatu. Sterowanie na ekranie dotykowym wydaje się stworzone do tego typu gry… Ale i ono nie załatwia w pełni sprawy. Dalej musimy korzystać z gałek aby poruszyć kursor, czy zmieniać kierunek wystawionych jednostek przy pomocy triggerów i gałki.
Podsumowanie
Gallic Wars: Battle Simulator miał zalążki czegoś ciekawego, jednak do tej pory nie spotkałem się z tak mało intuicyjnym i tak słabo działającym na Switchu sterowaniem. Niestety, cieszyłem się kiedy podbiłem Rzym już po godzinie zabawy. Oczywiście możemy próbować swoich sił w kampanii z nowymi generałami i starać się odblokować wszystkie postaci specjalne. Gra dostępna jest w polskiej wersji językowej. Tytuł kosztuje obecnie 20zł na Nintendo eShop. Cena gry może nie jest wygórowana, jednak zalecałbym jej wypróbowanie przy naprawdę dużej obniżce – w ramach ciekawostki.
Kod recenzencki dostarczyło Ultimate Games

Dodaj komentarz