O Activision powiedzieć można wiele. Nie jest to wydawca cieszący się dobrą reputacją wśród graczy, ale przyznać im trzeba, że na odświeżaniu starszych tytułów w ostatnim czasie zjedli zęby. Znaleźli prosty sposób na recykling starych gier, który przynosi doskonałe rezultaty. O odświeżonych trylogiach Crasha, Spyro, Crash Team Racing czy świeżutkim jeszcze Tony Hawku nie można napisać wiele złego. To tytuły stanowiące trzon długofalowej strategii polegającej na przypomnieniu graczom ich ulubionych serii by później wydać zupełnie nowe tytuły. W ten oto sposób otrzymaliśmy Crash Bandicoot 4.
Twórcy nowego Crasha poszli trochę drogą twórców ostatniego filmu o Terminatorze. Odcinają się od tego co było wcześniej i kontynuują historią po ostatniej dobrej części. Akcja gry dzieje się po wydarzeniach z Crasha 3, więc wszelkie odsłony wydane później są jakby wymazane.
Znowu wcielamy się w postać uwielbianego przez wielu Jamraja i jego siostry Coco. Razem wyruszamy na podróż między wymiarami aby znowu pokrzyżować plany tym złym.
Crash od zawsze był wymagającą platformówką, nie inaczej jest tutaj. Poziom trudności jest dość wysoki i to od praktycznie samego początku gry. Byłem tym dość zaskoczony, bo jednak liczyłem na łagodniejsze wejście w ten świat. Twórcy jednak przygotowali kilka ułatwień, które zdecydowanie polecam, szczególnie nowym graczom. Przede wszystkim możemy wybrać między nowoczesnym trybem gry, a trybem retro. W tym drugim mamy tradycyjną liczbę żyć i po ich wyczerpaniu następuje Game Over i trzeba poziom rozpoczynać od zera. W trybie nowoczesnym nie mamy limitu żyć i umierać możemy ile razy będzie trzeba, za każdym razem odradzając się w punkcie kontrolnym. Dla purystów warto jednak dodać, że aby zaliczyć grę na 100% trzeba w każdym poziomie i tak zginąć mniej niż 3 razy.
Drugim ułatwieniem jest specjalny cień wyświetlany pod naszą postacią, który znacząco ułatwia nawigowanie w przestrzeni 3D. Dzięki niemu dokładnie widzimy czy znajdujemy się nad daną platformą czy nie.
Mapa świata jest bezpośrednim nawiązaniem do pierwszej odsłony Crasha. Nie mamy tutaj Warp roomu, z którego teleportujemy się do poszczególnych poziomów. Zamiast tego na mapie przemieszczamy się pomiędzy wymiarami i odblokowujemy kolejne poziomy w liniowy sposób. Taki zabieg sprawia też, że każdy poziom w danym wymiarze jest ze sobą spójny. Tzn. będąc w pustynnym wymiarze wszystkie poziomy mają taką samą stylistykę. Nie ma już takiego misz maszu, jaki potrafił występować w Crashu 2 czy szczególnie 3.
Poziomy są dość rozbudowane i różnorodne. Często zmienia się w nich perspektywa. Czasem jest to pełne 3D, innym razem kamera rzucona będzie z boku by chwilę później przejść w fragment na szynach czy ucieczki w stronę ekranu. Poziomy są dość długie i przejście jednego spokojnie zajmie nam kilkadziesiąt minut.
Każdy poziom rozegrać możemy albo Crashem albo Coco. Dodatkowo dla postaci odblokowujemy nowe stroje, które nie dają nowym umiejętności, ale pozwalają spersonalizować wygląd naszych bohaterów. W poprzednich odsłonach serii, by trochę urozmaicić rozgrywkę, przygotowane były etapy odbiegające od platformówkowej rozgrywki. Tutaj przodowała trzecia odsłona, gdzie Crash jeździł na motorze czy latał samolotem. Tym razem nie mamy tego typu dodatków, zamiast tego twórcy przygotowali dedykowane poziomy gdzie sterować będziemy innymi postaciami. Powróci więc min. Tawna czy Dingodile. Każda postać z zestawem własnych umiejętności i poziomów, w których możemy je wykorzystać.
Ale to nie koniec atrakcji. W pewnym momencie odblokujemy możliwość przejścia wcześniejszych poziomów w lustrzanym odbiciu z dodanymi różnymi efektami graficznymi. Atrakcji jest więc co niemiara, a ucieszą się szczególnie fani zbieractwa i maksowania gier na 100%. Żeby bowiem zaliczyć poziom na wszystkie możliwe sposoby musimy przejść go ginąc mniej niż 3 razy, zebrać wszystkie skrzynki, zebrać ukryty diament czy zebrać odpowiednią liczbę owoców wumpa. I to wszystko ponownie w trybie na odwrót! No i nie zapominajmy o próbach czasowych.
Dzięki temu otrzymujemy masę zawartości, która zapewni nam zabawę na wiele, wiele godzin. O ile samo przejście gry do końca zajmie kilkanaście godzin tak właśnie maksowanie każdego poziomu spokojnie wydłuży ten czas dwu, a nawet trzykrotnie. Oczywiście to wszystko pod warunkiem, że mamy w sobie żyłkę zbieracza i odpowiednio rozbudowane umiejętności kontroli nad postacią.
Odświeżona trylogia Crasha wydana była na autorskim silniku Vicarous Visions. Toys for Bob zdecydowali się jednak na użycie Unreal Engine 4. Dzięki temu gra wygląda niesamowicie pięknie. Często przy okazji gier o tego typu stylistyce mówi się że wyglądają jak animacje komputerowe i w przypadku Crasha nie będzie to nadużycie. Ładna, kolorowa grafika pasuje tutaj idealnie. Wrażenie robią też animacje bohaterów, chociaż jest jedna rzecz, która mi nie do końca przypasowała. Mianowicie wydaje mi się, że nie przygotowano tu zbyt wielu animacji śmierci bohaterów. W poprzednich odsłonach praktycznie każde bliższe spotkanie z przeciwnikiem kończyło się dedykowaną animacją. Tutaj jest ich dużo mniej i częściej widzimy po prostu standardową animację zgonu. Trochę szkoda, bo te komediowe animacje były czymś charakterystycznym dla serii.
Gra działa płynnie, przynajmniej na PS4 Pro, gdzie utrzymuje w miarę stabilne 60 klatek. Nie grałem na podstawowym PS4, ale wiem że tam już bywa różnie i gra potrafi momentami chrupnąć.
Twórcy przygotowali też kilka atrakcji dla większej liczby graczy. Znajdziemy tutaj specjalny tryb, w którym możemy w maksymalnie 4 graczy ścigać się po poziomach na czas lub w to kto więcej zniszczy skrzynek. Ale w podstawowej grze możemy w dowolnej chwili włączyć tryb na zmianę, w którym co każdą śmierć czy odkryty punkt kontrolny podajemy kontroler dalej! Tak, zabawą, którą nie jedno z was stosowało w czasach PSX jest teraz wspierane przez grę. Świetna wiadomość, która sprawi, że typowo singlowa gra może stać się kanapowym tytułem do kooperacji.
Gra nie doczekała się polskiego dubbingu, ale za to wszystkie napisy dostępne są w naszym rodzimym języku. Więc jest to zdecydowanie pozycja, w którą będą mogli pograć najmłodsi, chociaż w ich przypadku odstraszyć może poziom trudności.
Ponarzekać muszę także na czas ładowania poziomów, ale to bardziej zarzut w stronę powoli odchodzącej do historii generacji konsol niż samej gry. Ładowanie poziomu po raz pierwszy może chwilkę zająć, na szczęście po tym ewentualne zgony nie wiążą się z żadnym czasem ładowania. To na szczęście powoli zacznie być temat przeszłości, wraz z nową generacją.
Crash powrócił! To bardzo dobra platformówka, idealna dla fanów serii i gatunku. Zdecydowanie najlepsza tego typu gra na PS4 i Xbox One wydana w ostatnim czasie. Ja bawiłem się z nią wyśmienicie i jeśli taki poziom mają reprezentować sobą nowe gry od Activision to ja poproszę więcej!
Grę do recenzji dostarczyło Activision.
Dodaj komentarz