Grę Railway Empire wychwalałam już w recenzji podstawowej wersji. Czy tak samo pochlebnie przyjdzie mi napisać o edycji kompletnej? Bileciki do kontroli, zapraszam do czytania dalej!
Juz na wstępie zaznaczę, że wszelkie podstawowe tryby, w tym też kampanię, omówiłam w poprzednim tekście, dlatego teraz nie będę do nich wracać. Nowe wydanie to przede wszystkim zbiór wszystkich dodatków w jednym pakiecie. Jeśli tak jak ja posiadacie starszą wersję, to po zakupie nowej będziecie mogli pobrać po prostu wszystkie DLC. Z jednej strony wygląda to jak skok na kasę, ale z drugiej jest super wygodnym rozwiązaniem. Dzięki temu kontynuujemy wbijanie osiągnięć i zachowujemy zapis gry. Railway Empire nigdy nie dostało przepustki sezonowej, która umożliwiałaby zakup wszystkich dodatków i dla mnie takie zaprojektowanie edycji kompletnej jest wygodnym ruchem.
Osobom, które nie są zaznajomione z grą przypomnę, że mamy tutaj odczynienia ze strategią czasu rzeczywistego, gdzie nie tworzymy bazy i nie gromadzimy wojsk – naszym zdaniem jest zarobić grube miliony na raczkującej kolei. Tytuł przenosi nas w czasie i pozwala zaplanować połączenia między miastami i punktami produkcyjnymi głównie w pierwszej połowie XIX wieku. Normalnie w podstawowej edycji wszystko działo się na terenie USA. Każdy kolejny dodatek wzbogaca jednak menu scenariuszy o nowy region na świecie. Tak oto przyjdzie nam budować linie kolejowe w Andach, we Francji, na terenie Wielkiej Brytanii, czy nawet w odległej Australii.
Po krótkim przejrzeniu menu początkowo poczułam się zawiedziona. Niektóre scenariusze posiadały tylko jeden znacznik z misją do wykonania. Nie są one wprawdzie bardzo krótkie, ale pamiętałam z podstawki, że ich ukończenie to kwestia raczej do 3 godzin. Odpaliłam na początek Australię i zetknęłam się z pierwszymi nowościami, jakie zaoferowała mi zawartość dodatkowa. Po pierwsze – moje pole do budowania linii i łączenia ze sobą obiektów było ograniczone. Po drugie – po wykonaniu pierwszych zadań dodawane były kolejne. Tak oto minął mi czas, który zakładałam na przejście scenariusza, a końca nie było widać. Nie mogłam nawet ocenić, ile to jeszcze może potrwać. Popełniam też pierwszy podstawowy błąd – nie zapisałam ani razu manualnie gry. Polecam pamiętać o tym, grając w dodatki, bo nigdy nie wiecie, jakie zadania się pojawią. Ostatecznie scenariusz australijski za pierwszym podejściem przegrałam – po n-tej fali pasków natrafiłam na czynność niemożliwą do wykonania. Każde wyzwanie, jakie stawia przed nami narrator jest obarczone nieprzekraczalnym terminem. Nie wiedząc czego gra może ode mnie wymagać rozporządziłam budżetem swojej firmy w taki sposób, że nijak nie mogłam wypełnić jednego z zadań w podanym czasie. W takiej sytuacji scenariusz jest przegrany, a my musimy zaczynać go kompletnie od zera. Gra wprawdzie stosuje autozapis, nawet udostępnia nam ich kilka, ale nie udało mi się cofnąć w czasie dłużej niż rok – to niestety nie wystarczyło, żeby naprawić swoje błędy. Dlatego wszystkich przyszłych budowniczych kolei od razy uczulam – zapisujcie grę zaraz po pojawieniu się nowej listy zadań. Nikt nie jest fanem sytuacji, kiedy traci się wielogodzinny progres.
Na poprawę humoru spróbowałam innych dodatków, przeniosłam się do Europy. Ponownie napotkałam granice w możliwościach rozbudowy, ale tym razem kolejne tereny odblokowywałam razem z rozwojem wydarzeń w scenariuszu, czyli inaczej niż wcześniej. Nowe mapy robią wrażenie. Kiedy gramy w Wielkiej Brytanii, mamy do dyspozycji cały kraj, jak i Irlandię. Jest nawet osiągnięcie przyznawane za połączenie ze sobą wszystkich miast!
Początkowe wrażenie, że dodatki przyniosły ze sobą mało treści momentalnie się zatarło. Przez wciąż napierające nowe zadania i kroki do wykonania ma się poczucie, że zabawa nigdy się nie skończy. Szacując, ile godzin można spędzić na ograniu wszystkich dodatków zaryzykuję stwierdzeniem, że zajmie to minimum tyle samo czasu, co główna kampania. A nie jest to jedyna nowość, jaką dostaliśmy w pełnym wydaniu.
Poza epizodami w różnych krajach z menu głównego możemy wybrać też wyzwania. Sa to mniejsze misje o sztywnych wytycznych, w których możemy sprawdzić swoje umiejętności zarządzania koleją. Przypominają mi trochę pulę misji, które można było rozgrywać w starym pecetowym tytule „Twierdza”. Niestety w wachlarzu wszelkich nowości dalej brakuje najbardziej wyczekiwanego przeze mnie trybu – gry sieciowej. Gra bardzo traci przez to na żywotności, bo jeśli zrobimy w niej już wszystko, co jest dostępne – po co mielibyśmy znów w nią grać?
Wielka szkoda, że twórcy nie pokusili się o kilka prostych trybów multiplayer np. który gracz zarobi najwięcej w oknie czasowym, ten wygrywa. Rozumiem, że zaimplementowanie sieciowych potyczek do gry ekonomicznej jest trudniejsze, niż w przypadku klasycznego RTSa, ale wierzę, że dałoby się to wykonać.
Razem z nowościami dzięki dodatkom niestety nie przyszła tez naprawa frustrujących błędów, z którymi spotkałam się już wcześniej, Tak, jak poprzednio tory potrafią magicznie znikać, nawet jeśli w trakcie ich budowy wszystko świeci się na zielono, co oznacza, że możemy spokojnie zatwierdzić projekt swojej trasy. Ponadto teraz przy sterowaniu mamy odrobinę więcej opcji, co jeszcze bardziej utrudnia mało intuicyjną nawigację. Największym minusem, o jakim muszę wspomnieć są niezbyt jasne opisy niektórych zadań w nowych scenariuszach. Gra czasem wymaga od nas np. stworzenia linii ekspresowych. Konia z rzędem temu, kto znajdzie w dokumentacji tytułu jasny opis, jak osiągnąć taką linię albo chociaż znajdzie informacje, jakie cechy musi posiadać nasza trasa, żeby za taką mogła zostać uznana. Niemniej jednak nie są to wady, które rażąco psują nam zabawę.
Railway Empire The Complete Edition to tytuł, który każdy fan strategii ekonomicznych powinien posiadać w swojej kolekcji. Gwarantuje godziny świetnej zabawy o bardzo zróżnicowanym poziomie trudności. Jeśli jeszcze nie mieliście przyjemności poznać tego tytułu, polecam jak najszybciej to nadrobić. Jeśli posiadacie edycję podstawową – zaczekajcie na przecenę, kiedy cena kompletnego pakietu wyrówna się wartością z sumą za wszystkie DLC. Kupujcie wtedy od razu, a nie będziecie zawiedzeni. Jedynym mankamentem do wypunktowania na koniec jest brak polskiej lokalizacji. Na pewno może to ograniczyć liczbę odbiorców w naszym kraju, ale jeśli komuś nie wadzi zabawa ze słownikiem w dłoni – śmiało sięgnijcie bo ten tytuł. Z pełną powagą mogę stwierdzić, że jest to jedna z moich ulubionych strategii ekonomicznych.















Dodaj komentarz