Czasami upragniony urlop może okazać się największym koszmarem
Wakacje. Każdy, bez względu na wiek, płeć czy zawód, upatruje w tym magicznym słowie chwilę wytchnienia od szarej rzeczywistości. Co jednak jeśli nasze wymarzone wakacje zamieniają się w koszmar, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Dawno temu polski Techland przedstawił nam takie wakacje z piekła rodem w Dead Island, a teraz w te same klimaty uderza studio Whalegun. Czas zobaczyć czy słowo utopia w tytule może zwiastować coś negatywnego.
Utopia 9 -A Volatile Vacation, to podręcznikowy przykład rouge-like, gdzie trzonem zabawy jest klasyczny koncept twin-stick shootera. Fabułę całej produkcji można streścić w jednym dłuższym zdaniu. Jako gość trafiamy do kurortu Utopia 9, jednak zamiast plaży, błękitu oceanu oraz drinków z palemką, musimy przeżyć, a przy tym zabijać szwendające się wszędzie mutanty. Tytuł na pewno nie zapisze się złotymi zgłoskami w kategorii „fabuła roku”. Pomijając jednak ten problem, prześmiewczy wydźwięk gry, rekompensują to, że tak naprawdę historia praktycznie tutaj nie istnieje.
Tym co powinno skupić naszą uwagę od początku, to oczywiście rozgrywka. Tutaj trzeba powiedzieć, że twórcy odrobili lekcję z implementacji mechaniki do gry. Jak wspomniałem na początku, produkcja jest twin-stick shooterem, oznacza to ni mniej, ni więcej, że naszym bohaterem będziemy poruszać przy pomocy obu gałek analogowych. Jedna odpowiada za ruch naszej postaci, a druga odpowiada za celowanie. Wszystko działa nad wyraz dobrze i jedyny problem jaki mogę odnotować, to fakt, że czasami zagęszczenie wrogów na ekranie sprawia, że nie możemy nadążyć za precyzyjnym celowaniem, co czasami może doprowadzić do utraty kilku cennych punktów zdrowia.
Z racji tego, że tytuł to rouge-like, to schemat rozgrywki jest dziecinnie prosty. Rozbijamy się naszym statkiem w tajemniczym kurorcie i od razu musimy przystąpić do anihilacji miejscowych potworów, które tylko czyhają na naszą śmierć. Jest to związane z tym, że po każdym zgonie, nasze umiejętności oraz broń trafią w ręce wroga, który nas zabił.
Jeśli komuś przypomina to system nemezis z Shadow of Mordor, to nic bardziej mylnego. Każda nasza śmierć tworzy minibossa, którego będziemy musieli pokonać, żeby odzyskać nasze uzbrojenie oraz ulepszenia. Dodatkowo, podczas przemierzania tajemniczego kurortu i okolic możemy wybrać, którą ścieżką chcemy podążać, bo każda droga może zapewnić nam inne przedmioty bądź ulepszenia, więc w rozgrywkę wkrada się szczypta taktyki, gdzie to od nas zależy w jakim kierunku rozwinie się nasza postać.
Niestety tym co jednak nie domaga jest poziom trudności. Może brzmieć to trochę dziwnie, ponieważ gatunek, w którym operuje gra, w genach ma zapisany wysoki poziom trudności. Bardziej chodzi mi o fakt, że produkcja czasami ma problemy z dobrym wyważeniem wyzwania. Co jakiś czas możemy na swojej drodze spotkać tajemnicze skrzynki i pech chce, że kiedy nasze zdrowie jest na pograniczu zgonu, to skrzynka zamiast przekazać w nasze ręce potrzebne medykamenty, sprawia nam broń, której użycie jest najbardziej efektywne tylko na bliski dystans – co często oznacza zgon na miejscu.
Natomiast innym razem kiedy idzie nam nad wyraz dobrze, to gra radośnie obsypuje nas apteczkami akurat kiedy na naszej liście życzeń znajduje się jakieś dobre uzbrojenie, a nie lekarstwa. Jednym słowem tytuł co jakiś czas, może oferować przejście, które będzie albo nad wyraz upierdliwe od strony trudności, bądź śmiesznie łatwe.
W kwestiach czysto technicznych natomiast gra prezentuje się bardzo dobrze. Prosta grafika, idealnie koreluje z absurdalną koncepcją świata przedstawionego, a dzięki niskim wymaganiom, na Switchu tytuł śmiga bez żadnych spadków płynności, co w nastawionym na szybkość reakcji tytule jest na wagę złota. Muzyka również zalicz się do tych z kategorii minimalistycznych jednak tak samo jak w przypadku grafiki, nie można mieć większych przeciwwskazań do tego aspektu gry.
Jak wszyscy dobrze widzą Utopia 9 -A Volatile Vacation, to idealny przykład produkcji, która sprawdzi się jako umilacz czasu pomiędzy bardziej wymagającymi tytułami. Rozgrywka, która ma wpisane w DNA krótkie intensywne sesje, może być perfekcyjnym wyborem, na podróże komunikacją miejską, kiedy to nie możemy sobie pozwolić na bardziej ambitne gry dostępne na hybrydowej konsoli Nintendo. Jeśli więc szukać czegoś prostego i nastawionego na krótkie sesje, to produkcja od Whalegun będzie na pewno dobrym wyborem.
Dodaj komentarz