Wyciągajcie z garażu swój zakurzony motor i strój hot-doga, bo wykręcanie kombosów w Urban Trial powraca w znakomitym stylu.
Jeśli jakimś cudem wciąż nie słyszeliście o serii Urban Trial, to już spieszę z przedstawieniem gry. Jest to wyścigowa platformówka 2,5 D, w której odwiedzamy różnorodne tory przeszkód i pokonujemy je na czas, wykonując przy tym widowiskowe kombinacje trików. Urban Trial Tricky nieco odbiega od swoich poprzedników. Nowa odsłona jest o wiele bardziej arcade’owa i charakteryzuje się zupełnie odmienną stylistyką. Obie te zmiany wyszły grze w moim odczuciu na plus. Wspomnę jeszcze, że gra jest (póki co) wydana ekskluzywnie na Nintendo Switch.
Zacznijmy od zmian stylistycznych. W poprzednich grach serii dominowały raczej ciemniejsze kolory i mocno kontrastujące cienie. Urban Trial Tricky jest grą bardzo kolorową i jaskrawą. Grafika utrzymana jest w lekko komiksowym stylu, a tory przeszkód jeszcze nigdy nie były tak estetyczne. Skacząc z rampy na rampę, możemy podziwiać sztukę uliczną i artystyczny nieład. Powagi odejmują również wszelkie elementy podlegające personalizacji, czyli nasz motor, strój postaci oraz dym uwalniany spod kół. Wybierzcie malowanie “supergwiazda”, ubierzcie strój banana i dodając gazu pozostawiajcie za sobą tęczę niczym Nyan Cat, to zobaczycie co mam na myśli. Osobiście uważam, że nowa stylistyka jest niesamowicie satysfakcjonująca i o wiele bardziej przyjemna dla oka.
Nie tylko oprawa jest satysfakcjonująca. Rozgrywka wciąga niczym bagno. Nie grałem w poprzednie odsłony serii, więc nie wiem na ile Urban Trial Tricky korzysta ze sprawdzonej formuły, a na ile wprowadza coś nowego. Wiem natomiast, że nie poświęciłem nigdy tej serii uwagi, na którą bardzo zasługiwała. Pierwsze tory wydawały mi się być proste, mało wymagające i nudne, ale po kilku godzinach gry nie mogłem się oderwać od konsoli. Siedząc ze Switchem w ogrodzie dopadł mnie “syndrom jeszcze jednej tury” i nawet nie zauważyłem, kiedy zapadł zmrok.

Co kilka etapów odbywamy samouczek z nowymi, coraz trudniejszymi trikami. Z czasem kombinacje przycisków stają się na tyle skomplikowane, że ciężko jest zapamiętać je wszystkie, a naprawdę warto jest znać je wszystkie i bić rekordy. Z kilku powodów. Po pierwsze, w grze dostępna jest lista rankingów i możemy porównywać swoje wyniki z innymi. Po drugie, jeśli będziemy skutecznie eksploatować zapamiętane triki, łatwiej będzie nam wypełniać cele poboczne. Wypełnianie celów pobocznych może okazać się kluczowe przy personalizacji postaci i jednośladu. Skoro już przy maszynach jesteśmy – gra oferuje cztery różne motocykle. Każdy z nich różni się mocą oraz sterownością. Ważne jest, aby dobrać odpowiedni jednoślad dostosowany do naszych potrzeb.
W Urban Trial Tricky gracz nie czuje się zmuszony do postępu w grze i osiągania dobrych wyników. Z reguły, aby przejść do następnego poziomu, potrzebujemy zaledwie jednej gwiazdki z poprzedniego toru przeszkód. W grze dostępne są trzy rodzaje wydarzeń. Poza tradycyjnymi “czasówkami”, weżmiemy też udział w “trikach” – są to swobodne przejazdy po torze, ograniczone czasowo, w których musimy zdobyć określoną ilość punktów wykonując dowolne sztuczki. Trzeci typ pzrejazdu to “zawody”. Tutaj musimy wykonywać ściśle określone triki w odpowiednim czasie. Wykonując kolejne “sprawdziany” zdobywamy gwiazdki oraz dolary. Określona ilość gwiazdek odblokowuje kolejne przedmioty kosmetyczne, które następnie kupimy za uzbieraną walutę. Są to nie tylko wspomniane stroje dla naszej postaci i malowania motocyklu, ale również nowe ruchy. Im więcej wykonamy celów pobocznych, tym więcej pieniędzy otrzymamy za przejazd. Ponadto, na torach rozmieszczone są dodatkowe torby z pieniędzmi. Kupowanie kolejnych modyfikacji kosmetycznych i rywalizacja w rankingach to główny motor napędowy rozgrywki.

Urban Trial Tricky to tytuł (prawdopodobnie tymczasowo) ekskluzywny na Nintendo Switch i dzięki temu deweloperzy z warszawskiego Tate Multimedia mieli dostatecznie dużo czasu, by opanować mobilną architekturę konsoli. Efekty tego widać już na pierwszy rzut oka. Gra reklamuje się tym, że działa w sześćdziesięciu klatkach na sekundę i jest to dość solidny argument. Gra faktycznie działa nieziemsko płynnie jak na Switcha, sterowanie jest bardzo responsywne, a obraz dostatecznie klarowny. Połączmy to z cukierkową oprawą i dostajemy coś, co uzależnia nasze receptory wzroku bez reszty. Wydajność jest w tym tytule dość istotna, ponieważ liczy się tutaj nawet najmniejsze odchylenie gałki analogowej i wyczucie silnika fizycznego.

Do aspektów technicznych gry nie mam praktycznie żadnych zarzutów, ale mam pewne uwagi do oprawy audio. Nie zrozumcie mnie źle, bo uważam że stoi na dobrym poziomie, ale moje uszy wychwyciły parę nieprzyjemnych rzeczy. Po kilku godzinach rozgrywki, muzyka w menu głównym zaczyna lekko irytować. Ponadto, podczas samej rozgrywki zauważyłem, że niektóre dźwięki są wytłumione i brakowało mi bardziej dobitnego feedbacku. Na plus natomiast, należy odnotować prześmiewcze i sympatyczne komentarze naszego protagonisty podczas przejazdu, które dostosowane są do wydarzeń na dziejących się na ekranie.
Podsumowując moje doświadczenia z Urban Trial Tricky, mogę powiedzieć że jest to produkcja warta każdej złotówki (a nie jest wcale taka droga). Wciąga niemiłosiernie, wygląda pięknie, działa nieziemsko i jest prawdopodobnie najlepszą odsłoną serii.
Grę dostarczyło Tate Multimedia
Dodaj komentarz