Ori and the Blind Forest to jedna z moich ulubionych gier powoli chylącej się ku końcowi generacji konsol. Produkcja Moon Studios ujęła mnie bajeczną oprawą audio wizualną, ciekawą historią i solidną i bardzo wymagającą rozgrywką. Teraz przyszedł czas na sequel tej gry, na który wyczekiwałem od dawna. Czy spełnia on moje oczekiwania?
Przy pierwszym kontakcie gra wygląda niemalże jak kalka The Blind Forest. Tytuł rozpoczyna się w podobny sposób, prologiem, który wprowadza nas w klimat sielanki by potem zaliczyć zwrot o 180 stopni w kierunku mrocznej opowieści. Tym razem w życiu małego Ori pojawia się nowy towarzysz – Sowa Ku, która wykluła się z jaja pozostawionego przez Kuro. Wspólne beztroskie życie kończy się jednak kiedy podczas pierwszego wspólnego lotu Ori zrzucony zostaje z pleców Ku i oboje zostają rozdzieleni. Teraz musimy wyruszyć w podróż przez różne krainy by odszukać towarzysza.
Podobnie jak pierwsze odsłona Ori and the Will of the Wisps jest bardzo wymagającą platformówką połączoną z Metroidvanią. Czeka nas tu mnóstwo sekcji platformowych, które przetestują nasz refleks i zdolności. Łatwo nie będzie, ale gra rzadko jest w swoim poziomie trudności nieuczciwa. Umieramy często, ale za każdym razem powracamy do gry z planem jak przejść dany fragment lepiej.
Szkoda trochę, że grę rozpoczynamy praktycznie goli, bez jakichkolwiek umiejętności z jedynki. Oczywiście większość znanych nam umiejętności odblokowujemy w pierwszych godzinach zabawy, niemniej jednak odkrywanie od nowa tych samych umiejętności może być irytujące. Szczególnie, jeśli niedawno graliśmy w jedynkę. Oczywiście poza powrotem znanych i lubianych mocy znajdziemy tutaj także zestaw nowych ruchów, które pozwolą nam szybciej przemierzać kolejne krainy i mierzyć się z zamieszkującymi je wrogami. Nowe umiejętności to także nowe sposoby na dotarcie do wcześniej niedostępnych rejonów mapy.
Nowością są specjalne kamienie, które znajdujemy rozsiane po świecie. Każdy kamień daje nam dodatkowe zdolności, które możemy przypisać do ograniczonej liczby slotów. Dzięki temu możemy np. zadawać większe obrażenia, przyciągać przedmioty czy wspinać się po ścianach. Kamieni jest sporo i każdy w jakiś sposób wpływa na rozgrywkę dając nam możliwość tworzenia własnych kombinacji.
Na swojej drodze spotkamy sporo postaci, które zlecą nam opcjonalne zadania, pozwolą kupić nowe umiejętności czy mapy. Jest też specjalna kraina, w której pomożemy odbudować azyl dla wielu mieszkańców lasu.
Mówiąc o nowej odsłonie Ori nie sposób wspomnieć o oprawie audio video. Ekipa Moon Studios znowu przygotowała tytuł niezwykle klimatyczny z prześliczną grafiką. Co chwila zatrzymywałem się by zrobić jakiś ładny screen shot, bo to co widzimy na ekranie jest na prawdę imponujące.
Dodatkowo połączone jest to z świetnymi animacjami postaci. Ori porusza się tak płynnie, że jego ruchy z gracją ogląda się po prostu z przyjemnością. Całość dopełnia wspaniała ścieżka dźwiękowa. Gareth Coker po raz kolejny pokazał klasę i ścieżka dźwiękowa z miejsca skradła moje serce. Jak tylko pojawi się ona w serwisach streamingowych to wiem, że natychmiast wpadnie na moje playlisty i będę jej słuchał godzinami.
Niestety nie wszystko jest tak różowe i piękne jak oprawa AV. Gra nie ustrzegła się błędów, które tym bardziej mnie zadziwiają, biorąc pod uwagę, że gra powstaje już sporo czasu. Są to takie małe głupoty jak fakt, że po pauzie wyświetla się komunikat na ekranie mówiący że aby wznowić rozgrywkę to należy wcisnąć przycisk X, kiedy tak na prawdę trzeba wcisnąć A. Ale są też i dużo poważniejsze błędy.
Największym zaskoczeniem dla mnie były nawet nie spadki płynności, ale zwykłe zawieszenie obrazu na sekundę. Wszystko na ekranie staje i oczywiście gra po chwili się wznawia, ale jednak nie było komfortowe, szczególnie gdy takie zawieszenie spotkało mnie w trakcie ważnego skoku.
Takim niedoróbek jest niestety więcej. Dla przykładu gra czasem ładuje główne menu bardzo długo. Na tyle długo, że parę razy grę zwyczajnie resetowałem po ponad minucie braku jakiejkolwiek reakcji. Czasem też miałem nieprzyjemną sytuację kiedy po zrobieniu screen shota gra przestała rejestrować wciskane przeze mnie przyciski na padzie. Nie pomagało wyłączenie i włączenie go ponownie, znowu musiałem całą grę resetować ( chociaż to ostatnie może równie dobrze być winą systemu Xboxa One).
Aktualizacja: Otrzymaliśmy informacje od Microsoftu, że aktualizacje wydane do premiery gry mają poprawić występujące w grze błędy. Istnieje więc szansa, że was one nie będą dotyczyć. Niestety do czasu premiery gry nie jesteśmy w stanie sprawdzić czy rzeczone aktualizacje rzeczywiście poprawiają wspomniane błędy, dlatego zdecydowaliśmy się na publikację tekstu w oryginalnej formie.
No i miejscami niezwykle irytowało mnie rozmieszczenie punktów odrodzenia po śmierci. Czasem są one umiejscowione dosłownie co kilka metrów, innym razem dzieli je spory kawałek dość wymagającego terenu. No i czasem odradzałem się w innych miejscach mimo śmierci w tym samym fragmencie gry.
Ori and the Will of the Wisps jest oczywiście bardzo solidnym tytułem, który klimatem i oprawą zaskarbił sobie miejsce w moim sercu od razu. Niestety wspomniane niedoróbki i błędy sprawiły, że jestem odrobinę tym tytułem zawiedziony. W konfrontacji z pierwowzorem wypada on w mojej ocenie gorzej, chociaż wciąż warto dać mu szansę. Tym bardziej, że gra dostępna od dnia premiery jest w Game Pass. Fani oryginalnego Ori, wymagających platformówek i Metroidvanii będą mniej lub bardziej zadowoleni.
Dziękujemy Microsoft Polska za dostarczenie gry do recenzji.
Dodaj komentarz