Chmury właśnie pojawiły się nad całym krajem! I to nie takie śniegowe, bo piszę ten tekst, a przez okno padają na mnie jasne promienie słońca. Mowa o graniu w chmurze, które wreszcie dostępne jest dla przeciętnego Kowalskiego. Przez ostatnie lata temat ten był dość często eksploatowany. I kiedy większość z nas patrzyła w stronę Google Stadia, Microsoft xCloud czy PlayStation Now to Nvidia zaprezentowała właśnie pierwszą usługę streamingu gier z chmury dostępną w kraju nad Wisłą. Pytanie tylko jak to wszystko sprawdza się w praniu?
Geforce Now nie jest usługą nową. Sam mam z nią styczność od wielu lat dzięki konsoli Shield TV. Przez lata Now dostępne było jako zamknięta beta i przez ten czas usługa ewoluowała. Początkowo nie różniła się niczym od innych tego typu rozwiązań, o czym możecie się przekonać czytając mój test Shield TV.
Trzeba powiedzieć jasno, że w Nvidii ktoś jednak pomyślał. Zamiast oferować kolejny sklep z grami, gdzie musielibyśmy po raz kolejny kupować te same gry, Nvidia postanowiła zrobić coś zupełnie innego. Firma dostarcza nam infrastrukturę, na której grać będziemy w gry, które już posiadamy. To nowatorskie podejście do tematu sprawia, że według mnie Geforce Now ma szanse na sukces.
Aby cieszyć się grą w usłudze potrzebujemy oczywiście połączenia internetowego. Musi być ono odpowiednio szybkie i stabilne. Niestety, jeśli korzystacie z internetu za pomocą modemów komórkowych, to raczej nie uda się wam połączyć. Idealnie jest mieć stałe łącze o odpowiedniej przepustowości. Producent deklaruje, że do gry w 720p potrzeba internetu o prędkości minimum 15 Mb/s. Żeby ponieść rozdzielczość do 1080p potrzeba łącza 25 Mb/s. Oczywiście im szybsze łącze, tym lepiej. Dodatkowo urządzenie najlepiej połączyć do sieci kablem, a jeśli już musimy skorzystać z wifi, to takiego w standardzie 5GHz.
Od czasów mojej pierwszej styczności z usługą prędkość mojego internetu znacznie wzrosła i teraz posiadam łącze o prędkości 1Gb/s więc wymogi spełniam jak najbardziej. W tej chwili z dobrodziejstw usługi korzystać można na komputerach z systemem Windows i Mac OS, telefonach z Androidem czy właśnie Nvidia Shield TV. Nasze urządzenie nie musi być demonem prędkości, bo całą moc obliczeniową otrzymujemy z usługi Now. Więcej przeczytacie na stronie producenta.
Uruchamiając Gefroce Now łączymy się z serwerem, na którym uruchamiamy posiadane przez nas gry, oczywiście, jeśli te są kompatybilne z usługą. Na ten moment wspierane są głównie gry ze Steama oraz kilka z Battle.net oraz Epic Games Store czy uPlay. Gracze posiadający spore kolekcje gier na Gogu czy Originie na razie muszą obejść się smakiem, chociaż to pewnie kiedyś się zmieni.
Po wybraniu gry łączymy się ze zdalną maszyną, na której uruchamiany jest klient Steam czy Battle.net, błyskawicznie pobierana jest gra i uruchamiana tak, jakbyśmy siedzieli przed komputerem sami. Geforce Now nie ma żadnego własnego systemu osiągnięć, listy znajomych czy zapisu gier, bo wszystko odbywa się za pomocą klientów gier. Nie różni się to niczym od uruchomienia danej gry lokalnie na naszym własnym komputerze. Mamy dostęp do znajomych, czatu, modów itd.
Gry uruchamiają się szybko i działają bardzo dobrze. Oczywiście tak jak pisałem — dużo zależy od waszego łącza. Do wyboru mamy jeden z 3 presetów graficznych, przy czym jeden pozwala nawet na rozgrywkę w 120 klatkach na sekundę. Oczywiście, jeśli to dla nas za mało to zawsze możemy skonfigurować własny profil, wybierając rozdzielczość, ilość FPS czy jakość przesyłanego obrazu.
Gry uruchamiane w usłudze wyglądają bardzo dobrze. Najczęściej uruchamiają się w najwyższych detalach, włączając w to Ray Tracing. Nie ma też dużego i zauważalnego opóźnienia. Gra się przyjemnie i bez poczucia, że jest to technologia dużo gorsza dla lokalnego uruchamiania gier. Oczywiście czasem mogą przytrafić się lekkie przycięcia, szczególnie przy graniu poprzez wifi, ale nie są one bardzo odczuwalne. Zdecydowanie warto samemu spróbować, żeby przekonać się na własnej skórze, jak to wszystko działa.
A przekonać można się całkowicie za darmo. Tak, nie przewidzieliście się – Nvidia oferuje dostęp do Geforce Now bez żadnych opłat. Oczywiście z pewnymi ograniczeniami. Głównie dotyczy to dostępu do usługi. Ten jest priorytetyzowany i jeśli chcemy zagrać, to musimy swoje odczekać w kolejce. Jak już przyjdzie nasza kolej, to w darmowej wersji pograć możemy godzinę. Po tym czasie nas rozłączy i możemy oczywiście połączyć się ponownie, ale znowu będziemy musieli swoje odczekać w kolejce.
Jeśli nie mamy takiej ochoty, to zawsze możemy zdecydować się na płatny pakiet, który w tej chwili kosztuje 25 zł miesięcznie. Dzięki niemu ominiemy kolejki, wydłużymy czas sesji do 6 godzin i skorzystamy z dobrodziejstw technologii Ray Tracing, która nie jest dostępna dla posiadaczy darmowego abonamentu.
Jak widać, godząc się na pewne ograniczenia, możemy cieszyć się zabawą bez dodatkowych opłat. Jest to świetna metoda na sprawdzenie Geforce Now w praniu na własnym łączu. Jest to nawet doskonały sposób na cieszenie się grami dla niektórych graczy. Godzinne sesje mogą być dla wielu wystarczające. Geforce Now jest zdecydowanie świetną opcją, biorąc pod uwagę, że alternatywą jest zakup peceta za kilka-kilkanaście tysięcy złotych.
Niestety nie wszystko jest jednak takie różowe i usługa ma swoje wady. Wady, które występują w niej od początku beta testów i choć zgłaszane przez graczy wciąż przez Nvidię nie zostały zaadresowane. I wbrew wszelkiej logice nie są to wady związane z samą technologią gry w chmurze, która sprawuje się nad wyraz dobrze.
Geforce Now jest niestety dość słabo i ubogo zaprojektowane. Nie jestem w stanie zrozumieć czemu Nvidia nie jest w stanie stworzyć prostego narzędzia importującego gry z naszej biblioteki Steam czy Battle.net. Teraz uruchamiając Gefroce Now widzimy całą listę gier, które z usługą są kompatybilne, ale w żaden sposób nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy dany tytuł posiadamy. Jeśli więc nie macie swoich całych bibliotek gier w głowie, to liczcie się z głupią grą w kotka i myszkę w poszukiwaniu tytułów, w które możecie zagrać.
Kolejnym problemem jest fakt, że przy każdym uruchomieniu usługi musimy się logować do naszego konta w danym sklepie. Jak najbardziej rozumiem czemu tak się dzieje — wszak przy każdym połączeniu łączymy się z zupełnie inną maszyną i serwery Valve czy Blizzarda wykrywają to, zmuszając nas do ponownego logowania. Musimy więc wpisać login, hasło czy kod z weryfikacji dwuskładnikowej (Oczywiście nie zadziała nam wypełnianie haseł z menadżera haseł). Jest to niezwykle irytujące, szczególnie kiedy chcę pograć na Shield TV. Wpisywanie danych za pomocą pada to nie jest moje ulubione zajęcie. Serio — taka firma jak Nvidia mogłaby się dogadać z Valve i innymi dostawcami, żeby dało się to jakoś obejść.
Niestety ale te dwie niedogodności sprawiają, że nie wyobrażam sobie Geforce Now jako narzędzia, z którego korzystałbym na co dzień. Na pewno od czasu do czasu uruchomię usługę i pogram przez chwilę, ale nie jest to jeszcze moment na całkowite przejście w chmurę. I paradoksalnie to nie właśnie chmura jest tu największą przeszkodą.
Pamiętajcie też, że ostatecznie gramy tutaj w gry na PC, więc musimy liczyć się z wszelkim „dobrodziejstwem” tego typu gier. Jeśli gra jest źle zoptymalizowana to nawet kosmiczne stacje Nvidii nie pomogą. Dodatkowo przy zabawie napotkamy od czasu do czasu jakiś błąd, wyskakujące okno Windowsa czy inny komunikat. Jeśli na co dzień gracie na komputerach to pewnie do tego przywykliście, ale gracze konsolowi mogą się zdziwić.
Oczywiście zachęcam wszystkich do spróbowania Now, tym bardziej że usługa jest dostępna za darmo. Sprawdźcie swoje łącze i oceńcie sami czy taka forma zabawy wam odpowiada. Być może was wpisywanie hasła każdorazowo nie będzie tak wkurzało, jak mnie i przeniesiecie się na gry z chmury.
Jedno na ten moment jest pewne – pomimo kilku wad Geforce Now jest zdecydowanie najlepszym tego typu rozwiązaniem na rynku. Oczywiście z perspektywy graczy z Polski jest też jedynym oficjalnie u nas dostępnym. Ale nawet jak konkurencja już do nas zawita to wciąż Geforce Now ma jedną, niezaprzeczalną zaletę – jest praktycznie pozbawiona ryzyka. Inwestując w Now nic nie tracimy, bo nawet jak któregoś dnia Nvidia postanowi zamknąć usługę to nie stracimy dostępu do żadnej z gier.
Tym pozytywnym aspektem kończę ten tekst. Koniecznie dajcie znać w komentarzach jak wam grało się w Geforce Now!
Dodaj komentarz