Zwiastun „Morbiusa” mocno opiera się na horrorze głównego bohatera. Twórcy wychodzą z założenia, że widzowie wiedzą, iż jest mężczyzną, który stał się wampirem w nieudanej próbie wyleczenia się z wyniszczającej choroby. Tak naprawdę brakuje tylko jednej rzeczy, by historia była kompletna.
To, że komiksowy Michael Morbius został przedstawiony w treściwych monologach opisujących jego skryty ból, nie powinno nikogo dziwić. W końcu zadebiutował on w „The Amazing Spider-Man” nr 101 w 1971 roku, w epoce Marvela, w której niepokój był postrzegany jako klucz do popularnej charakterystyki. „The Amazing Spider-Man” był serią, która zrobiła najprawdopodobniej najwięcej szumu wokół samej marki.
Nikogo nie dziwi fakt, że Morbius – pozornie czarny charakter, choć tragiczny – ogłasza swoje uczucia, mówiąc: „Stale słyszę krzyki śmierci zabitych przeze mnie ludzi – to płacz, niczym dusze zagubione na morzu męki. Jednak słyszę te udręczone głosy tylko w świetle dnia – ten ponury, oskarżający chór potępionych. Gdyby tylko mogła być zawsze noc – zawsze noc…! ” Nawet wspomnienie jego pochodzenia zaczęło się od balonu myślowego z oświadczeniem: „Nie! Nie chciałem Cię zabić – żadnego z Was! ”
Jego pochodzenie, jak pierwotnie ujawniono w „The Amazing Spider-Man” nr 102, jest znacznie mniej gotyckie niż to, co zobaczymy w tej produkcji.
Co działo się dalej?
Nawet gdy Morbius stał się gwiazdą solo, w „Opowieściach o wampirach” nr 1 z 1973 roku, nie uniknął obłędnej postawy. Opłakiwał swoje istnienie, opisując je jako „szalonego drapieżnika – wampira”.
„Michael Morbius – walczący ze wszystkimi, którzy stoją między nim, a jego żądzą krwi!”. Nawet gdy bohater powoli zamieniał się w antybohatera, w serii coraz bardziej dziwacznych opowieści, melodramat jego wewnętrznego bólu był tak samo mocny, jak ciągła potrzeba krwi.
To, w jaki sposób zostanie opisany jego wewnętrzny ból, dowiemy się dopiero podczas premiery 31 lipca. Z pewnością jednak brakuje go w aktualnym zwiastunie. Został zastąpiony przez zewnętrzne troski o jego dobre samopoczucie. W rezultacie otrzymaliśmy postać, która do końca nie wie, czego chce i odbiega od swojego pierwowzoru.
Z czasem dowiemy się, czy nowa produkcja nie okaże się porażką, w moim odczuciu podobną do „Venoma„. Do lipca jeszcze sporo czasu. Jared Leto ma jeszcze sporo pracy przed sobą.
źródło: hollywoodreporter.com
Dodaj komentarz