Metro Exodus to już trzecia część gry na podstawie książek Glukhovsky’iego. Ponownie wyruszymy z Artemem do walki o życie.
Metro Exodus już z samych zapowiedzi zaczął malować nam zupełnie inny obraz tej marki. Tym razem obiecano nam, nie tunele moskiewskiego metra, a otwarte przestrzenie na powierzchni. Obiecano nam, że przemierzymy postapokaliptyczną Rosję. Do tego 4A Game, kazało nam jeszcze czekać dodatkowe cztery miesiące, po tym jak postanowili przenieść datę premiery. Czy warto było? Czy gra straciła na swoim urok przez wprowadzenie otwartego świata? Trochę złamię konwencję i odpowiem już na te pytania. Warto. Ta gra to powiew świeżości.
Fabuła i rogrywka
W trzeciej części serii, ponownie wcielamy się w Artema, który jest już bohaterem Moskiewskiego metra. Tym razem jednak jesteśmy zmuszeni opuści „bezpieczne” tunele. W trakcie gry przemierzymy setki kilometrów w pociągu, wraz z naszymi towarzyszami. Jak już z samej fabuły widać, trzecia część Metra jest zupełnie inna od poprzednich. Stanowi mieszankę otwartych przestrzeni i liniowych sekcji. Ta mieszanka sprawia, że fabuła trzyma się kupy i nie pojawiamy się w miejscach, w których nas jeszcze nie powinno być.
Niestety nie mamy kontroli nad dialogami, właściwie to nie mamy głosu. Artem przez całą grę nie wypowiedział ani słowa, a przynajmniej nie zapamiętałem ani jednej wypowiedzi. Na szczęście nie ma to wpływu na rozgrywkę i nasze czyny w postaci wykonanych misji pobocznych i przyjętych strategii mają odzwierciedlenie w grze i naszym postrzeganiu przez współtowarzyszy.
Misje poboczne to nie jedyne interakcje z naszymi współtowarzyszami. Za każdym razem możemy podejść do nich poczekać chwilę i posłuchać co maja nam do powiedzenia. Czasami w ten sposób otrzymamy dodatkowe zadanie, które może mieć wpływ na dalszą rozgrywkę. Kiedy podróżujemy pomiędzy poszczególnymi lokacjami te interakcje są jeszcze bardziej rozwinięte. Możemy usiąść z nimi do stołu, wypić czy zapalić papierosa i posłuchać co ich trapi.
Jak już sami twórcy podkreślili serią zwiastunów – bronie w tej grze mają ogromne znaczenie. Szczerze nie ma ich zbyt dużo do wyboru. Przy sobie możemy mieć do trzech. Większość z nich odblokowujemy znajdując je w świecie gry. To samo dotyczy się gadżetów. To właśnie nimi gra nadrabia małą ilość pukawek. Gadżety są przeróżne. Potrafią zmienić zwykły rewolwer w snajperkę lub jednostrzałowy shotgun w śmiercionośny automatyczny karabin.
Samo modyfikowanie broni jest banalne. Zawsze ze sobą mamy plecak, który stanowi przenośny warsztat. W nim, oprócz nakładania modyfikacji na broń, możemy też nakładać modyfikacje na pancerz, hełm, latarkę, czy zegarek. Służy też do tworzenia bomb, apteczek i amunicji do dwóch broni. Dużo większy zestaw amunicji możemy produkować w stacjonarnych warsztatach. Te znajdziemy w pociągu i rozsiane na mapie. Przy tych stanowiskach możemy też czyścić broń. Brudna broń się przegrzewa, a przez co zacina po paru strzałach. Wracając jeszcze do modyfikacji wszystkiego po za broniami. Niestety tu jest słabo. Na palcach mógłbym policzyć wszystkie gadżety jakie udało mi się znaleźć, a szkoda.
Fizyka strzelania jest genialnie wykonana, każdą broń czuć inaczej. Kulki opadają tak jak trzeba, a snajperskie strzały dają sporo satysfakcji. Wykorzystując te trzy sloty warto dobrać sobie bronie do każdej sytuacji. Snajperski rewolwer naprawdę nie nadaje się do czyszczenia pomieszczenia z mutantów, a strzelba do cichego wykańczania przeciwników. Te trzy bronie możemy zmienić tylko w pociągu. Przy czym ostatni slot jest dostępny tylko dla dwóch broni.
Grafika i dźwięk
Gra jest przepiękna, a świat bogaty. Twórcy tym razem mieli pole do popisu i to wykorzystali. To nie są już ciasne tunele, czy zmrożone ruiny na powierzchni. Nasza podróż przez Rosję trwa rok i widać to w zmieniających się warunkach pogodowych i otoczeniu. W grze mamy spalone słońcem pustynie, podtopione roztopami mokradła, czy przepiękny jesienny las, ale to nie wszystkie lokacje, po prostu nie chce zdradzać fabuły. Jak już wspominałem gra składa się z otwartych przestrzeni i liniowych elementów. Te drugie wiemy, że twórcą wychodzą – stanowiły podstawę poprzednich dwóch części. Otwarty świat w wykonaniu 4A Games jest bardzo bogaty. Nawet pustynia jest usiana ruinami starych budowli i rdzewiejącymi wrakami statków. Każda lokacja jest unikatowa.
Dbałość od detale jest ogromna. Obok widoku nagrzewającej się lufy mamy skrzypiące, rdzewiejące pomosty, które mogą zdradzić naszą obecność, czy beczki z wodą, z których po trafieniu, obok charakterystycznego dźwięku zaczyna się wylewać woda z miejsc gdzie zostały trafione.
Muzyka w grze jest subtelna. Z jednej strony nie wpada w ucho, z drugiej stanowi genialne uzupełnienie scen i buduje napięcie. Pozostałe dźwięki jak już wspominałem stanowią bardzo dobre odwzorowanie otoczenia i tego co może czekać na nas za rogiem.
Błedy
Każdy tytuł ma pewne błędy. Nie da się tego uniknąć. Zdarzyło mi się, że współtowarzysze utknęli, jak by zamrożeni w czasie, czekając, aż ja wykończę tego ostatniego przeciwnika. Inna, niestety częsta sytuacja, to ustawianie się do dialogu w z góry zdefiniowanym miejscu i pozycji, kiedy ja mogę poruszać się dowolnie. Kończyło się to monologiem w powietrze. Innym razem zdarzyło mi się być przesuniętym, nie odepchnięty, przesuniętym jak pionek, przez AI, które musiał przejść z jednego końca na drugi, a ja stałem mu na drodze.
Nie zauważyłem, żadnych wizualnych niedopracowań. Raz zdarzyło mi się zauważyć źle załadowaną teksturę. Była to prawidłowa tekstura, tylko obrócona, przez co odstawała i jak widać po dwóch screenshotach raz nie załadowała się broń, a raz mój kompan biegał z racą przechodzącą przez ciało. Przez cała grę wyraźnie widać, że te opóźnienie wydania o kwartał przełożyło się na dopracowany produkt.
Świat Metro Exodus to brutalny świat, wręcz czasami zahacza o horror. Fabularnie zadaje ważne, moralne pytania i sprawia, że czujemy się zżyci z naszymi współtowarzyszami. Ich śmierć będzie nas dotykać. Tytuł wciągnął mnie na tyle mocno, że przeszedłem go w weekend, a to mi się rzadko zdarza. Chyba ostatni raz przy Battlefield Bad Company 2. Nie ukrywam, jestem fanem książkowego Uniwersum Metro, a ta gra idealnie go rozwija.
Zarówno rozgrywka jak i warstwa wizualna są na wysokim poziomie. Z żalem muszę stwierdzić, że gra za szybko się kończy. Nie dlatego, że fabuły jest na kilka godzin. Dlatego, że chce więcej. Chce wrócić do tego świat. Do walki z mutantami. Do zwiedzania postapokaliptycznej Rosji. Do poznawania tych wszystkich ludzi i tego jak sobie radzą w tym zupełnie innym od naszego świecie.
Za grę dziękujemy Wydawnictwu Techland
Dodaj komentarz