Jak się sprawuje ten wyczekiwany od dawna tytuł?
Powiem szczerze, że do Crackdown 3 podchodziłam z dystansem. Będąc na bieżąco ze światem rozgrywki, z filmikami i tymi wszystkimi informacjami, nie przekonywało mnie to. Siadając do gry nie spodziewałam się niczego konkretnego, nie grałam w poprzednie części, by chcieć coś porównywać. I wiecie co? Wow.
Rozgrywka
Patrząc na świat gry i rozgrywkę nie chcemy się spodziewać czegoś ciekawego. Strzelanie i skakanie, trochę przeciwników – nic prostszego, nie? Okazuje się jednak, że strzelanie przynosi sporo frajdy, podobnie skakanie po otwartym świecie, a w fabule jest trochę więcej do roboty.
Świat gry jest otwarty i to tak na serio. Są miejsca, gdzie lepiej się nie zapuszczać, jest toksyczne jeziorko, gdzie moczenie butów jest niewskazane i mnóstwo ulic, budynków, mostków i szopek, po których można sobie skakać, urozmaicając podróż. No tak, można też wsiąść w auto, a tych jest sporo do znalezienia.
Od początku
Zaczynamy od wyboru postaci. Nie ma ona żadnego znaczenia poza wizualnym i każdy startuje z tym samym zestawem „umiejętności”. Poruszając się po mapie, strzelając do przeciwników i zbierając orby, podnosimy swoje statystyki. Część będzie odpowiedzialna za bronie, a część za poruszanie się po mapie – będziemy wyżej skakać, dostaniemy możliwość drugiego skoku i „odbicia się” w poziomie. Rozwijanie umiejętności jeżdżenia da nam dostęp do nowych aut i pozwoli na kradzieże tych o większym znaczeniu.
System ten przynosi sporo frajdy. Wszystko mamy widoczne po prawej stronie ekranu i musimy po prostu zapełniać kolorowe kółeczka. Część orbów do zebrania będzie wymagała gimnastyki, ale przecież o to właśnie chodzi, jeśli mamy podnosić swoją zwinność, prawda?
Samouczek pomoże nam przy pierwszej misji, ucząc nas mechanizmów rządzących grą. Trochę trzeba się przestawić, bo o ile strzelanie jest tam, gdzie zawsze, to wszystkie akcje wykonywane są klawiszem LB. Przeładowywanie broni czy różne „akcje”, które potrzebne są do wykonania misji. Poznamy dosłowne znaczenie wzięcia przeciwnika na muszkę i przetestujemy też pierwsze bronie. I chociaż to wprowadzenie do gry, to już teraz zobaczymy, że wcale nie będzie aż tak łatwo.
Crackdown 3 nie jest też z drugiej strony trudną grą, jest wymagający, czasem potrzebuje od nas lepszej taktyki, niż tylko strzelanie w każdy ruchomy punkt. Już pomijając fakt, że nie każdy człowiek na mapie to przeciwnik.
Oczywiście kulminacyjnym punktem każdej misji będzie walka z bossem, zazwyczaj otoczonym świtą wyposażoną w karabiny.
Misje
Gdy przejdziemy pierwszego bossa, czekać na nas będzie sporej wielkości mapa, podzielona na sektory. Znajdziemy na niej zadania związane z fabułą oraz poboczne, jak w każdej lepszej grze. Typów zadań jest całkiem sporo, czasem trzeba będzie rozwalać jakieś budowle, innym razem uwolnić więźniów, a kolejnym razem wystarczy tylko ukończyć kilka okrążeń konkretnym samochodem.
Postęp misji widać na ekranie z przeciwnikami, gdzie zaznaczona jest hierarchia ludzi, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć. Nie wszystkich znamy, czasem trzeba zinfiltrować konkretne placówki, innym razem po prostu znaleźć tropy. Nie jest to unikatowy mechanizm, ale na tyle rzadki, że wciąż sprawia sporo radości.
Przeglądając mapę i odkryte już punkty, którymi powinniśmy się zająć, widzimy też szanse na powodzenie misji. Jakie to jest fajne! Ciekawy sposób na pokazanie graczowi, że jeszcze powinien się wstrzymać przed szarżą. No chyba, że lubi wyższy poziom trudności.
Bronie
Mamy ich do wyboru do koloru. Nowe znaleźć możemy na mapie, czy podnieść od przeciwników. W zaznaczonych na mapie punktach możemy dostać się do naszego ekwipunku i wyposażyć się w dowolną odkrytą już broń. Wyrzutnia rakiet? SMG? Może strzelba czy karabin plazmowy? Jest tu wszystko.
Amunicję pobieramy w konkretnych „stacjach”, znajdujących się zawsze w zasięgu wzroku i kilkunasto-sekundowego spacerku. Jednym kliknięciem uzupełniamy się wtedy do pełna, zarówno dla głównej broni, drugiej broni i granatów.
A tak, granatów też jest mnóstwo typów. I oczywiście wskazane jest strzelanie do beczek, szczególnie takich, które nie tylko wybuchają, ale mają jeszcze własne efekty, jak rażenie prądem czy palenie. Podobnie będzie też z granatami i broniami.
Sterowanie
Poza dziwnym przyciskiem akcji, reszta jest naturalna i po prostu działa. Podczas skakania palce same znajdują odpowiednie klawisze i wszystko co potrzebne, jest pod ręką.
Grafika
Mnie się podoba. Nie jest to hiperrealistyczna grafika, która wbija nas w fotel detalami tekstur, tylko lekko komiksowe zabarwienie w pełnym neonów mieście. Nowoczesne budynki nie mają zbyt wiele detali, pokryte w większości jednolitymi kolorami z przyczepionymi banerami. Świat jest jednak całkiem bogaty, nie ma zbyt wiele pustych przestrzeni i wszystko trzyma się kupy. Nie wiem, czy spodziewałam się czegoś więcej – bo całościowo jest dobrze i to w zupełności wystarcza.
We Wrecking Zone wygląda to wszystko trochę bardziej ubogo i tu zdecydowanie jest problem. Oczywiście jest to uwarunkowane faktem, że obliczenia są w chmurze i budynki niszczą się w super-szybkim tempie. Może być tak, że faktycznie nie da się tego jeszcze zrobić na współczesnym sprzęcie, żeby jednocześnie nie obciążyć za bardzo łącza graczy.
Dźwięki
Wszystko gra. Auta mają odpowiednie dźwięki (choć nie jest to poziom serii Forza, nie ma tu zaskoczenia), a nasza postać czasem gada, szczególnie po wyjątkowej akcji lub podczas wbijania poziomu umiejętności. Zebrane orby wydają ten sam dźwięk, który wydawały w pierwszym Crackdownie, o czym wspominano już na ostatnim Inside Xbox. Jest to więc bardzo miły ukłon w stronę weteranów.
„Singleplayer”
No dobrze. Jeśli widzieliście gry, które tworzy Microsoft Studios, szczególnie te czołowe franczyzy, to dobrze wiecie, że nawet jeśli jest to gra fabularna i jest kampania offline, to wcale nie musimy jej przechodzić w pojedynkę. I w Crackdown 3 nie jest inaczej. Do gry możemy zaprosić znajomego, który siedzi sobie przed drugą konsolą – nie ma opcji dzielonego ekranu. Możemy zacząć grę od nowa lub dołączyć do istniejącego stanu zapisu. Możemy wybrać postać, która ma już rozwinięte umiejętności, albo zacząć od zera. Podobnie zresztą z zapisem postępów – jeśli jesteście „wcześniej” niż host, wtedy możecie nadpisać sobie postęp podstawowej gry i nawet w pojedynkę zacząć tam, gdzie skończyliście ze znajomym. Jest to całkiem fajne rozwiązanie, to z postępem. Bo kampania w trybie współpracy jest po prostu genialna. Dwóch graczy to zawsze więcej frajdy!
Niestety takie zadania jak wyścigi nie będą działać dla obu graczy i każdy musi sam wsiąść do samochodu. Podobnie zresztą z używaniem auto – wsiąść do niego można jedynie jako kierowca, druga osoba może nas co najwyżej złapać i wyrzucić gdzieś daleko. Ekhm. Nie polecam.
Wrecking Zone
Oprócz kampanii znajdziemy na konsoli osobny kafelek z trybem multiplayer. 10 graczy staje do walki na niewielkiej mapie, oczywiście w dwóch przeciwnych drużynach. Scenerię z kampanii musimy zapomnieć – Wrecking Zone niewiele ją przypomina. Cała mapa zapełniona jest budynkami, mniejszymi i większymi, które można zniszczyć. Totalnie. Strzelając z ciężkiej broni (a zawsze musimy jakąś wybrać) rozwalamy ściany i sufity. Nie ma więc miejsc, gdzie przeciwnik może się ukryć.
Rozgrywka jest bardzo dynamiczna, wszyscy skaczą i „latają”, używając korytarzy powietrznych, odbijając się od ścian i okazjonalnie od podłogi. Wciąż działa autoaim, jak w kampanii, choć nawet z nim to nie tak proste. Po pierwsze, każdy z tego korzysta, po drugie, bronie nie są aż tak mocne. Strzelba ma w magazynku tylko dwa naboje, a jej przeładowanie trwa… wieki. Jest to jednak intensywna rozgrywka, pełna destrukcji. Rundy trwają niewiele, po kilka, maksymalnie kilkanaście minut pełnych ciągłego klikania po kontrolerze.
Niestety, na ten moment nie ma jeszcze możliwości dołączenia do gry ze znajomymi. W przyszłości ma się to zmienić.
Problemy?
We Wrecking Zone zdarzały mi się błędy graficzne – obracający się w kółko ekran przy respawnie? Okej, przyprawiał o mdłości. Zdarzyło mi się to więcej niż raz, więc nie mógł to być jakiś super-specyficzny bug, na który nikt inny nie trafił.
W kampanii irytował mnie jedynie indykator życia przeciwników, który potrafił zejść do zera, a nasz przeciwnik wciąż stał, wymagając ostatniego strzału. Oczywiście przy szybkich broniach pojedyncza kulka nie ma znaczenia, ale gdy bawicie się pistoletem, jest to naprawdę irytujące. Może to bug, a może faktycznie trafiłam na broń, która zostawiała graczy z 5% życia. Któż to wie?
Podsumowanie
Crackdown 3 to gra kompletna. Daje naprawdę sporo radości. Możliwość gry ze znajomym w kampanii jest naprawdę miłym zaskoczeniem, a tryb rozgrywek online jest raczej dodatkiem. Choć fani superdynamicznej rozpierduchy powinni być zadowoleni i może odnajdą się właśnie w tym typie gry. Fabuła może nie do końca wciąga, ale długość i intensywność misji sprawia, że nie sposób odłożyć kontroler na dłużej. A osiągnięcia sypią się jak głupie.
Kampania to zabawa na dużo godzin. Mapa jest spora i jest na niej naprawdę dużo do zrobienia. Różnorodne zadania nie pozwalają nam popaść w znudzenie i przysiadając się „tylko na chwilkę”, można się ocknąć w środku nocy. Niewielka ilość problemów sprawia, że nie ma się na co wkurzać.
Crackdown 3 debiutuje na Xbox One już jutro. Jest oczywiście ulepszony do Xbox One X, gdzie grę zobaczycie w natywnym 4K. Jeśli nie jesteście przekonani, czy to tytuł dla Was, wystarczy, że macie abonament Xbox Game Pass. Już teraz możecie pobrać grę wcześniej, by rozpocząć rozgrywkę jak tylko minie wyznaczona godzina – start o północy.
Dodaj komentarz