Myśleliście kiedyś o tym, żeby rzucić wszystko i wyjechać w tropiki?
Just Cause 4 to kolejna już odsłona przygód Rico Rodriqueza, agenta CIA i jednoosobowej armii, która walczy ze złoczyńcami. Na przedramieniu ma charakterystyczną wyrzutnię do liny z hakiem, a na plecach specjalne skrzydła, które umożliwiają szybowanie. Lata w skórzanej kurtce i jeansach, zostawiając za sobą pasmo zniszczeń i wybuchów, których pozazdrościłby niejeden fan efektów specjalnych.
Aktualna misja Rico odbywać się będzie na wyspie Solis, gdzieś w Ameryce Południowej. Poza walką z Black Hand, prywatną armią, która już niejednokrotnie przewinęła się przez serię, naszym zadaniem będzie sprawdzenie czym jest Projekt Illapa. Rozpoczynamy więc naszą eksplorację i pierwsze misje!
Rozgrywka
Jedyną grywalną postacią w Just Cause 4 jest oczywiście Rico Rodriguez. Przemierzamy ogromną wyspę, próbując wraz z Armią Chaosu, wyswobodzić tereny spod rządów Black Hand. Rebelianci łączą z nami siły, bo przyświeca nam wspólny cel.
Początek rozgrywki to dużo łażenia i strzelanie, które oglądamy na przygotowanych wcześniej cut-scenkach. Niefajnie. Ma to pewnie posłużyć powolnemu przyzwyczajaniu się do gry, bez rzucania nas na głęboką wodę, jednocześnie odbierając trochę frajdy. W pierwszych chwilach uczymy się sterować naszą linką, skrzydłami i spadochronem. Pewnie nie raz zdarzy się Wam (jak i zdarzyło się mi) zaryć „dziobem” w ziemię. Na szczęście Rico to twardy facet i w większości przypadków wstaje na nogi i jest gotowy do dalszej podróży.
Dla tych, którym podziwianie widoków z powietrza nie do końca odpowiada, są też bardziej klasyczne formy transportu. Możemy zabrać dowolne przejeżdżające auto (chociaż jeśli jest to czarna ciężarówka, to trzymajcie palce blisko spustu) czy łódź. Jeśli problem macie tylko ze spadochronem, ale transport powietrzny jest okej, wtedy możecie się rozglądać za helikopterami, które też dość łatwo ukraść. Każdy pojazd można później opuścić w dość widowiskowy sposób, wyskakując ze spadochronem, co często kończy się spektakularnym wybuchem, gdy auto wypadnie z drogi i rozbije się wśród wszechobecnych skał.
Walka
Poza podróżami po mapie, będziemy jeszcze się zajmować strzelaniem i używaniem naszej linki w niesamowitych ilościach.
Strzelamy głównie do żołnierzy Black Hand, których łatwo poznać, bo ubrani są w czarne ciuchy i otwierają ogień bez spytania nawet „kto tam”. Nosić możemy ze sobą zawsze dwie bronie i to z nich wypluwamy kulki „mniej-więcej-tam”. Możemy też rzucać granaty, albo przejść do mniej typowej rozgrywki, starając się wykorzystać otoczenie. Za pomocą linek możemy zniszczyć na mapie praktycznie wszystko, zawalić jakąś wieżę lub antenę, strzelając możemy rozwalać zbiorniki z paliwem, a rzucanie beczkami w przeciwników chyba nie może się znudzić. Oprócz tego, w kluczowych lokacjach znajdą się też bronie stacjonarne, w tym moździerz czy działa przeciwlotnicze.
Bronie znajdujemy w specjalnych lekko podświetlonych kratach lub podnosimy z pokonanych już przeciwników. Modeli i typów jest kilka, chociaż nie różnią się między sobą aż tak bardzo, żeby smucić się, gdy nie znajdziemy amunicji do karabinu, z którego przed chwilą strzelaliśmy. Wyjątkiem będą tu oczywiście snajperki, które raczej nie sprawdzą się jako złapane na szybko zastępstwo dla karabinu szturmowego czy pistoletu maszynowego.
Poziom trudności walk nie jest wysoki, a umieranie nie ma zbyt wielkiego znaczenia. Nie ma ekwipunku, który moglibyśmy stracić, a ewentualna śmierć nawet nie skutkuje porażką w aktualnym zadaniu. Nie oznacza to jednak, że nie ma frustrujących momentów – czasem walczy się do upadłego, w końcu stwierdzając, że coś poszło nie tak. Wybieramy się wtedy w inne miejsce, zastanawiając się, co konkretnie skłoniło nas do walki w tej lokacji. Często są to po prostu walki rebeliantów z Black Hand i nasze wtrącanie się nie przyniesie żadnego efektu.
Army of Chaos
Zaczynamy z zaledwie garstką rebeliantów, ale to się zmieni. Siejąc spustoszenie na mapach przez niszczenie budynków i struktur, podnosimy poziom chaosu. Każdy napełniony pasek pozwala na utworzenie nowego oddziału. Oddziały wysyłamy następnie w wybrany przez nas region mapy, tym samym odbijając ten teren z rąk żołnierzy Black Hand.
Mechanizm ten wyjątkowo przypadł mi do gustu – jest zabawny, a niszczenie otoczenia sprawia wielką frajdę. Czy będziemy to robić ze stacjonarnych dział? A może z granatnika czy wyrzutni rakiet? Możemy też skorzystać z pomocy pojazdów, czyli np. helikopterów i ich rakiet. O tak! Wybuchy i jeszcze więcej wybuchów.
Muzyka i grafika
Dźwięki są niezłe, chociaż głosy postaci brzmią momentami nienaturalnie, pewnie przez akcent. Grafika generalnie robi wrażenie, dopóki człowiek nie przyjrzy się dokładniej elementom. Rico wygląda fajnie, auta już trochę mniej, podobnie jak budynki, chociaż całościowo wygląda to nieźle. Świat jest ogromny, więc trochę można wybaczyć. Ekrany ładowania (nawet na Xbox One) na niektórych etapach misji trwają po kilkanaście sekund, więc jest to bardzo przyzwoity czas, który nie wpływa na dynamikę rozgrywki.
Sterowanie
Podstawowe poruszanie się i strzelanie jest raczej typowe. Używanie linki trzeba po prostu zapamiętać. Trochę to zajmuje by opanować, który przycisk jest do zwalniania linek i dlaczego kontroler tak mocno wibruje. Większość podpowiedzi znajdziecie jednak na ekranie, więc to po prostu kwestia przyzwyczajenia. Szybowanie też raczej sprawi trudność w początkowych etapach, ale również jest do opanowania. A jeśli nie chcecie jej opanować, wtedy łączycie linkę ze spadochronem i też jest fajnie.
Ogólne wrażenia
Chociaż fabuła w tej grze spada na drugi czy trzeci plan, nie oznacza to, że nie ma w tej grze co robić. Misji pobocznych jest mnóstwo. Niektóre zajmą nam dłużej, niektóre krócej, niektóre będą zabawne, a niektóre będą wymagały od nas zręczności i logicznego myślenia. Możemy pomóc archeologowi odkryć relikty albo znanej reżyserce pomóc przy kręceniu scen do nowego filmu. Czasem krzyknie do nas też przypadkowy przechodzień, prosząc o szybką przysługę. Poza tymi najmniejszymi zadaniami, resztę znajdziemy na mapie. Etapowe zadania mogą pokazać kolejne kroki na mapie, choć nie będą one dostępne, dopóki nie wykonamy poprzednich.
Prawdopodobnie nie jest to gra, przy której zarwiecie nockę. Nie jest to też gra dla tych, którzy lubią strzelanki, bo strzelanie tu jest tylko mizerną częścią rozgrywki i nie przynosi zbyt wielkiej frajdy. Zdecydowanie Just Cause 4 jest tytułem dla fanów gier przygodowych i eksploracyjnych. Jest ciekawy i zabawny. Nie wymaga zbyt wiele i dobrze się sprawdza przy kilkugodzinnych sesjach raz na kilka dni.
Wydajnościowo na konsoli Xbox One było bardzo dobrze. Społeczność PC wiesza koty na wywalającej się grze czy podobnych problemach, ale na konsoli wszystko działa płynnie, bez przycięć i powodów do zmartwień.
Za grę dziękujemy wydawnictwu Cenega, polskiemu dystrybutorowi gry.
Dodaj komentarz