Darksiders III to, jak można wywnioskować z tytułu, trzecia odsłona serii o Jeźdźcach Apokalipsy. Tym razem wcielamy się w Furię.
Darksiders III raz jeszcze stawia nas w roli ostatniej nadziei ludzkości w zaprowadzeniu ładu. Naszą bohaterkę poznajemy przy spotkaniu z Radą Spopielonych. Obok nas widzimy zakutego w łańcuchy bohatera pierwszej części serii, Wojnę. Naszą recenzję odświeżonej„jedynki“ znajdziecie tutaj. Teraz skupmy się jednak na kolejnej odsłonie serii od THQ Nordic. Celowo nie używam tu słowa „kontynuacja“, bowiem fabuła wszystkich trzech części dzieje się niemal jednocześnie. W pierwszych Darksiders poznawaliśmy historię z perspektywy Wojny, w Darksiders II wcielaliśmy się w Śmierć, który chciał odkryć prawdę o poczynaniach brata (notabene to właśnie „dwójka“jest zdecydowanie moją ulubioną odsłoną z cyklu i nawet najnowsza nie zdołała zmienić miejsc w moim prywatnym rankingu).
Głównym celem Furii jest zniszczenie Siedmiu Grzechów Głównych. Nasza bohaterka jest zdecydowanie najbardziej niecierpliwym z Jeźdźców Apokalipsy. Niemal każde zdanie, jakie wypowiada (a raczej cedzi przez zęby) jest przepełnione goryczą i wściekłością. Furia chce przewodzić Jeźdźcom i nie obchodzą jej problemy„maluczkich“, jak sama określa ludzi. Rada Spopielonych zleca jej wspomniane wcześniej zadanie w zamian za uznanie jej za oficjalnego przywódcę Jeźdźców. Tak zmotywowana rusza w swą kilkunastogodzinną podróż.
Tu przechodzimy do najważniejszego, co ma do zaoferowania Darksiders III, rozgrywki. Ta składa się z kilku głównych elementów: walki, eksplorowania i rozwiązywania zagadek. Te ostatnie nie są niestety wielce skomplikowane ani zróżnicowane. Zazwyczaj do znalezienia rozwiązania wystarczy odszukanie leżącego nieopodal miecza. Następnie wsuwamy go w posąg, po czym uderzamy w oręż, aktywując go. Często bywa tak, że musimy aktywować 2 lub więcej takich mieczy jednocześnie. Wykonanie tego jest bardzo łatwe – najczęściej służy nam do tego podpalenie trasy prowadzącej do jednego z mieczy, a w drugi uderzamy po prostu lub rzucamy w niego czakramem (który możemy także ładować mocą innej formy bohaterki). Równie często będziemy pozbywać się różnego rodzaju przeszkód terenowych. Pomarańczową maź możemy spalić (czy to atakiem specjalnym naszej bohaterki, czy rzucając w nie ognistego robala), do zniszczenia innych wykorzystamy esencję mocy i tak dalej. O ile same założenia są dobre i wydawać by się mogło, że będziemy musieli ciągle przełączać się między żywiołami, wybierać odpowiedni w danej chwili, o tyle rzeczywistość weryfikuje szybko te wrażenia. Okazało się, że najczęściej biegałem w ognistej Furii – jej ataki najbardziej mi odpowiadały, a naciśnięcie dwa razy i przytrzymanie przycisku X na padzie umożliwiało Jeźdźcowi dostanie się w wyżej położone miejsca. Wybrany żywioł ma również wpływ na broń, z jakiej możemy korzystać. Dochodzą nam do dyspozycji młot, czy na przykład kosa.
Pozostając przy temacie oręża, nie mogę nie wspomnieć o głównej broni Furii. Są nią łańcuchy, którymi wywija niczym Mroczny Książę w Prince of Persia: Dwóch Tronach. Naciskając (lub przytrzymując, możemy to wybrać w menu ustawień) przycisk L2, blokujemy widok na najbliższym przeciwniku. Następnie, naciskając w odpowiednich interwałach i stosownie przytrzymując kwadrat oraz trójkąt na padzie wyprowadzamy ciosy. System walki jest dość prosty, ale tworzenie ciekawie wyglądających kombosów potrafi się podobać i przez pewien czas walka z hordami nieprzyjaciół sprawia naprawdę niemałą przyjemność. Szkoda jedynie, że nie trwa to długo – spora w tym wina miałkich, bliźniaczo do siebie podobnych oponentów, a dodatkowo bardzo szybko zaczniemy zauważać bardzo mały asortyment dostępnych ciosów. Sytuacji nie jest w stanie uratować nawet dodanie broń żywiołowych – chociażby wspomnianych wcześniej ognistych i elektrycznych. Wykonywanie ciągle podobnych do siebie sekwencji ciosów jest w stanie zmęczyć nawet najbardziej zagorzałego wielbiciela gatunku reprezentowanego przez Darksiders III. W grze występuje również tryb Spustoszenia – po napełnieniu stosownego paska i naciśnięciu jednocześnie L1 i R2 nasza bohaterka zamienia się w ognistego demona. Przeciwnicy nadal są w stanie ją zabić, jest to jednak trudniejsze, tym bardziej, że im dłużej jesteśmy w tym trybie, tym więcej zdrowia odzyskujemy.
Możemy także regenerować swoje zdrowie, niszcząc odłamki lecznicze i Nefilim. Odłamków w ogóle jest sporo – mamy odłamki cierni, siły, agonii, fragmenty adamantynu, zbiory mar i więcej. Mogłoby się więc wydawać, że Darksiders III to RPG pełną piersią. Niestety, rozwój postaci jest bardzo prosty. Po zebraniu odpowiedniej liczby kęp mar (które tracimy zaraz po śmierci – widać wyraźne inspiracje serią Dark Souls (nawet wygląd znajdziek jest zbliżony do elementów ze wspomnianego cyklu)) możemy udać się do Vulgrima i wydać je na punkty rozwoju.
Nie da się ukryć, że dzieło od THQ Nordic pozwala graczom doświadczyć nieco aspektów gier RPG. Choć sama fabuła jest bardzo liniowa, to niekiedy da się zboczyć z głównej ścieżki. Z jednej strony warto to robić, bo możemy dzięki temu zdobyć przydatne przedmioty, jak na przykład wspomniane kępy mar, z drugiej jednak nagrody nie są tak wartościowe, by na ogół zwyczajnie opłacało się schodzenie z podstawowej drogi. Jasne, znajdziemy w ten sposób dodatkowe dusze,ale to zbyt mała premia w zamian za trud, jaki ponosimy, docierając do nich.
Wróćmy jeszcze do zdecydowanie mojej ulubionej postaci w całej serii Darksiders – Vulgrima. Ten demon żywi się duszami, a za określoną w jego sklepie cenę chętnie sprzeda nam przedmiot jednorazowy, czy składniki rzemieślnicze. Te z kolei (oczywiście możemy je także znaleźć w świecie gry) przydają się do rozwijania uzbrojenia Furii i umiejętności oraz awansowania na kolejne poziomy. W Darksiders III występuje rozwój postaci, aczkolwiek jest to dość marginalny proces. Możemy ulepszać tylko i wyłącznie 3 umiejętności – zdrowie, ataki fizyczne i ataki magiczne. Te ostatnie odpowiadają za obrażenia zadawane przeciwnikom w Spustoszenia Furii i Gniewnym Ataku, wyzwalanym po jednoczesnym naciśnięciu L1 i R1. Siła to parametr, który jest chyba najbardziej znaczącym w recenzowanej grze. Odpowiada on za wartość obrażeń, jakie zadajemy przeciwnikom. Ja zdecydowanie najbardziej ochoczo inwestowałem w siłę i zdrowie (ta cecha jest chyba najłatwiejsza do zrozumienia – im wyższy parametr, tym lepiej).
Na swej drodze Furia natknie się również na zagubionych ludzi. Na prośbę Ulthane’a może wysłać ich do schronienia. Ulthane służy nam również za kowala – zabieramy do niego swoje bronie, by były jeszcze lepsze i zadawały więcej obrażeń. Jednak zwiększanie poziomów broni to nie wszystko, do czego wykorzystujemy tę postać.W orężu możemy – samodzielnie, wybierając odpowiednią opcję w menu wyposażenia – umieszczać kamienia wzmacniające ich statystyki walki wręcz i zdrowia. Ulepszenia te możemy dodatkowo rozwinąć, właśnie u Ulthane’a. Jeśli mamy odpowiednią liczbę konkretnych wymaganych surowców, kowal może nam umocnić ulepszenie.
Z pewnością będziecie wracali do tej postaci. Na szczęście THQ Nordic ułatwili nam to zadanie. Spotkanie z Vulgrimem odblokowuje też Wężowe Jamy. Służą one za punkty szybkiej podróży łączące odkryte już lokacje, w których rezyduje demon-kupiec.
Graficznie Darksiders III niestety nie zachwyca. Grając w tę produkcję miałem wrażenie obcowania z poprzednią odsłoną. Nie twierdzę,że „dwójka“ jest brzydka, bynajmniej. Ale nie da się ukryć,że ma swoje lata (konkretnie 6) i czas ten odcisnął na niej swoje piętno. Tegoroczna odsłona mogłaby być wydana równocześnie z przygodami Śmierci i strona wizualna nie różniłaby się niestety wiele. Pozostając przy kwestiach wizualnych, nie mogę z kolei nie pochwalić THQ Nordic za jedno: projekt Siedmiu Grzechów Głównych.Wyglądają one zazwyczaj naprawdę ciekawie i różnorodnie. Moim absolutnym faworytem jest Chciwość – wyglądająca jak połączenie Jokera z Batmana z niuchaczem z serii o Fantastycznych Zwierzętach. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, wygląda całkiem interesująco. Zwłaszcza ładunek skarbów na plecach. Zresztą sami zobaczcie, jak prezentuje się ten Grzech na poniższych zrzutach ekranu:
Co do udźwiękowienia, to mam mieszane uczucia. Z jednej strony polski dubbing jest całkiem przyzwoity (do tego stopnia, że ja, zagorzały przeciwnik polskich głosów w filmach i grach dobrze bawiłem się, słuchając go w Darksiders III). Czegoś jednak mu brakuje. Czasem miałem wrażenie, że aktorzy nadinterpretują tekst, przez co niektóre kwestie brzmiały wręcz groteskowo. Nie mogę nie wspomnieć też o pewnym problemie lokalizacyjnym. To, co słyszymy bardzo często różni się od tego, co jest napisane. Załóżmy, że Furia pyta: „Myślisz, że to mnie powstrzyma?”. Jednocześnie widzimy podpis: „Czy ty uważasz, że ta marna próba mnie zatrzyma?“. Niby nie jest to wielka zmiana, ale sprawia, że nie można komfortowo śledzić jednocześnie testów i napisów. Ja zdecydowałem się na postawienie na dubbing. Muszę też wspomnieć o braku tłumaczenia w jednej linii dialogowej. O ile polscy aktorzy przeczytali tekst w naszym języku, o tyle na ekranie widzimy angielski podpis.
Reszta udźwiękowienia jest z kolei bardzo subtelna. Do tego stopnia, że często nawet nie słyszałem świadomie odgłosów towarzyszących akcjom Furii, co nie powinno mieć miejsca. Muzyka cierpi na niedobór. Gdy zaczyna grać naprawdę fajny, podniosły temat, po chwili cichnie on, zostawiając nas z poczuciem niedosytu.
Takie jest Darksiders III. To produkcja, która chciała osiągnąć za dużo i skończyła, nie dosięgając do większości założeń. Jako RPG oferuje zbyt słaby rozwój i mało interesującą fabułę, aczkolwiek niepozbawioną kilku momentów humorystycznych i zwrotów akcji. Jako slasher daje za mało możliwości pozbywania się przeciwników, powtarzające się szybko ataki i brak wykończeń oponentów. A jako przygodówka stawia przed graczem zbyt łatwe i schematyczne zagadki. Nie twierdzę, że przez cały czas, jaki spędziłem z grą – około 12 godzin wystarczyło mi do ukończenia fabuły – źle się bawiłem. Zawiodłem się jednak, mając w pamięci wspaniałą drugą część. Darksiders III to gra dobra. Tylko tyle i aż tyle.
Dziękujemy THQ Nordic za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dodaj komentarz