Lost Sea jest przygodówką z elementami rogue-like’a, której akcja toczy się w okolicach Trójkąta Bermudzkiego. Przygotowana przez studio eastasiasoft produkcja zadebiutowała parę dni temu na Nintendo Switch. Za port na tę konsolę odpowiada hiszpańskie Ratalaika Games.
Przygodę rozpoczynamy od wybrania jednej z ośmiu dostępnych postaci. Nasz wybór nie ma jednak większego znaczenia – poza wyglądem niestety nie różnią się w żaden sposób. Główny bohater (bądź bohaterka) budzi się na plaży. Ostatnie, co sobie przypomina to lot samolotem. Niestety, rozbiliśmy się w okolicach Trójkąta Bermudzkiego. Naszym zadaniem jest opuszczenie pełnego niebezpieczeństw miejsca.
Na każdej z odwiedzanych wysp nasz cel jest identyczny. Musimy odnaleźć minimum jeden tablet oraz przetransportować go do portu, dzięki czemu będziemy mogli kontynuować podróż. Całość składa się z 5 stref złożonych z kilku wysp. Każdą strefę kończy walka z bossem, co jest niestety jedynym urozmaiceniem między dość monotonną eksploracją kolejnych, podobnych do siebie obszarów.
Poszczególne losowo generowane wyspy są niebezpiecznymi miejscami. Podczas ich zwiedzania napotkamy się na wiele wrogich stworzeń. Przeciwko nim do dyspozycji mamy maczetę, jednak system walki został tutaj maksymalnie uproszczony. Początkowo skorzystać możemy wyłącznie z jednego, podstawowego ataku. Pokonując wrogów zdobywamy punkty doświadczenia pozwalające nam później odblokować parę dodatkowych umiejętności.
Teoretycznie podczas rozgrywki mogą nam nieco pomóc inne, żyjące na wyspach osoby. Napotkani ludzie posiadają różnorakie umiejętności. Przykładowo, niektórzy umieją budować mosty, gdy inni mogą ożywić naszą postać po śmierci. Jednocześnie śledzić może nas maksymalnie 4 kompanów. Niestety, bardzo mocno zawodzi ich sztuczna inteligencja. Często zdarza się, że zostają z tyłu lub zawieszają się o różne przedmioty, by chwilę później przeteleportować się bliżej nas. W trakcie walki są bezużyteczni – potrafią tylko kucnąć, zakryć twarz i brać na siebie obrażenia. Jedyny użytek z nich jest podczas transportu tabletów. Możemy dzięki nim przenieść kilka jednocześnie..Podobnie wygląda sprawa z sztuczną inteligencją wrogów. Większości walk da się uniknąć idąc w taki sposób, by przeciwnicy utknęli na przeszkodzie.
Nieco do życzenia pozostawia również jakość portu dla Nintendo Switch. Zaczynając od pozytywów – kolorowa oprawa graficzna wygląda dobrze, a tekst jest czytelny nawet podczas zabawy na 6-calowym ekranie konsolki. Niestety, całość ma niemały problem z utrzymaniem stałej płynności, co jest szczególnie widoczne w trybie przenośnym. Brakuje tutaj także polskiej wersji językowej, obecnej na pozostałych platformach.
Niestety, choć Lost Sea początkowo zapowiadało się ciekawie, ciężko polecić mi zakup tej produkcji. Sam pomysł na rozgrywkę wydaje się niezły i mógłby zadziałać, gdyby całość została lepiej wykonana. Gra potrafi bardzo szybko znudzić przez małą różnorodność zwiedzanych terenów. System walki jest maksymalnie uproszczony, a AI zarówno kompanów, jak i wrogów jest wyjątkowo kiepskie. Tytuł nie oferuje nic, co pozwoliłoby przyciągnąć przed ekran na dłużej.
Grę do recenzji dostarczyło eastasiasoft.
Dodaj komentarz