Wiemy, że nie mogliście się już doczekać, aż „Ostatni Jedi” pojawi się na półkach sklepów. My także! Zapraszamy do przeczytania naszej recenzji wydania Blu-ray.
O FILMIE:
Saga gwiezdnych wojen jest aktualnie chyba najbardziej popularną i międzypokoleniową serią w historii kinematografii. Po genialnej „Nowej Nadziei”, „Imperium Kontratakuje” i „Powrócie Jedi”, dobrym „Mrocznym Widmie” oraz bardzo przeciętnych „Wojnach Klonów” i „Zemście Sithów” przyszła kolej na nowe odsłony z disneyowskiej stajni. O ile byłam mile zaskoczona „Przebudzeniem mocy” oraz Łotrem 1, to do „Ostatniego Jedi” podchodziłam z pewną rezerwą. „The Force Awakens” czerpało garściami z najstarszych części, z kolei „Łotr 1″zaprezentował całkiem przyjemne kino wojenne. Zdawać by się mogło, że „Ostatni Jedi” będzie połączeniem obu tych części, ale czy na pewno? Tak i nie. Mamy tutaj rewelacyjne widowisko, poprawne efekty specjalne, humor, spektakularne bitwy i zwroty akcji. Jednakże to do scenariusza fani mają najwięcej uwag. W skrócie -film jest bardzo nierówny – jedne sceny zapierają dech, inne wypadły wręcz żenująco.
Wydawać by się mogło, że śmierć Carrie Fisher (odtwórczyni roli Lei Organa) w trakcie kręcenia filmu, wymusiła na twórcach filmu szybki i dosyć nieudany montaż. Niektóre sceny są niepotrzebne – mam wrażenie, że mają wypełnić luki scenariuszową np. sceny w „Kasynie” czy scena z Leią w przestrzeni kosmicznej. Nie mogę zrozumieć dlaczego nie zakończono wątku Lei właśnie w tym właśnie momencie. Przez manewr zastosowany przez reżysera zamiast epickiego zakończenia „roli życia” Carrie Fisher, mamy dosyć komiczną wersję Supermana. Jednakże z materiałów dodatkowych dowiadujemy się, że Rian Johnson nadzorował po raz pierwszy w życiu pracę nad montażem, więc był to jego debiut, a same sceny, które „nie pasują”, były od początku wpisane w fabułę. Niektóre momenty uważam natomiast za fenomenalne – przede wszystkim walka w sali tronowej Snoke’a. Wystrój wnętrza, kapitalne stroje oraz oryginalny oręż Gwardii Naczelnego Wodza, a także wręcz wzorcowa choreografia i mechanika walki – te elementy wywarły na mnie największe wrażenie. Walka z udziałem mieczy świetlnych w sali tronowej jest moim zdaniem jedną z najlepiej sfilmowanych, najbardziej oryginalnych i widowiskowych walk w całym uniwersum Star Wars! Z kolei scena finałowa pozostawiła pewien niesmak mimo elementu zaskoczenia. Walka Kylo Rena z Lukiem jest o wiele mniej spektakularna. Po prostu od legendarnego Mistrza Jedi oczekiwałam bardziej „wyszukanej” walki. Na uwagę zasługuje też finalna bitwa na Solnej Planecie – połączenie kolorystyki bieli z czerwienią wygląda wprost fenomenalnie. Maszyny kroczące na tle zachodzącego słońca – idealny motyw na tapetę. Z kolei w przypadku wątku na wyspie Jedi – liczyłam na efekt „wow”, a zarówno szkolenie jak i „tajemnice ciemnej i jasnej strony mocy” zostały potraktowane powierzchownie. Na wyspie Jedi brakowało otoczki magii i tajemniczości. W zamian dostaliśmy zgorzkniałego Luke’a oraz komiczne rdzenne mieszkanki wyspy i chomiko-ptaki Porgi. Szkoda, że tematyka „równowagi mocy” nie została rozwinięta, ale mam nadzieję, że zostanie do poczynione w E9. Poza tym nowy film nie wyjaśnił oczekiwań fanów w zakresie zakonu REN, czy samej osoby Snoke’a itd.
Luke w jednej ze scen mówi do Rey: Tam gdzie jest wielkie światło, jest też wielka ciemność”. Identycznie jest z ostatnią odsłoną gwiezdnych wojen. Raz film trzyma nas w napięciu, innym razem jest nużący, raz mamy interesujące rozwiązania fabularne, innym razem – wręcz kuriozalne. Minusem filmu jest przede wszystkim warstwa fabularna – bardzo liniowa i schematyczna – ucieczka statku rebeliantów przed krążownikiem Nowego Imperium. „Pogoń” za statkiem rebeliantów to najnudniejszy pościg w kanonie gwiezdnych wojen. Źli gonią tych dobrych przez ponad dwie godziny, a wątki poboczne nie mają całkowicie żadnego wpływu na finał historii.
Disney produkuje filmy przede wszystkim rodzinne i skierowane do młodszego widza. Elementy komiczne zgrabnie wkomponowano w fabułę. Na uwagę zasługują słodkie stworki Porgi na wyspie Jedi oraz strażniczki świątyni. Najzabawniejszym jednak elementem jest bez wątpienia BB8, którego poznaliśmy już w „Przebudzeniu Mocy”.
Najbardziej rozczarowana jestem grą aktorską Daisy Ridley oraz Marka Hamilla. Jej akcent oraz „recytowanie” dialogów pozostawia wiele do życzenia – wyszło po prostu sztucznie, czego nie było widać w poprzednim epizodzie. Podobnie mimika twarzy Luke’a była po prostu bardzo irytująca. To nie jest ten Luke, co w starych dobrych gwiezdnych wojnach…. Na plus zawsze fenomenalna Laura Dern, jako generał Hodo, John Boyega jako Finn, Oscar Isaac jako Poe, Kelly Marie Tran jako Rose (pozytywne zaskoczenie – i jestem chyba jedną z niewielu osób, która naprawdę lubi tę postać) oraz Benicio Del Toro jako DJ. Słabo Ridley wypada w relacjach z Adamem Driver’em (Kylo Ren). O ile w pierwszej części ubolewałam nad wyborem aktora do roli Kylo, o tyle w „Ostatnim Jedi” Driver ukazał całkiem interesująco rozterki głównego bohatera , targanego wątpliwościami. Aktor bardzo wyraźnie zaznaczył rozdźwięk między jasną a ciemną stroną ludzkiej natury. Szczerze to bardziej kibicowałam Kylo Ren niż Rey…
Muzyka i dźwięk jak zawsze trzymają poziom, chociaż fajerwerków nie było. Fantastyczna jest moment zniszczenia okrętu wroga w wyniku skoku w nadprzestrzeń – idealne zagranie dźwiękiem, która wbija w fotel. Efekty specjalne? Tutaj mamy pewny dysonans, bowiem z jednej strony widz zasypywany jest fantastycznymi efektami bitw w kosmosie (początkowa scena) albo bitwami plenerowymi na solnej pustyni, innymi zaś wyraźne green screeny na wyspie Jedi. Modele statków kosmicznych (np. bombowców, pustynnych ścigaczy), wystroje wnętrz (sala tronowa), kostiumy – wszystko wydaje się mieć nową, ciekawszą odsłonę. Scenografia nie jest tak oryginalna jak w „Łotr 1” – mimo to zachwyca. Zastrzeżenie mam jedynie do okrętu Snoke’a. Nie jest to „machina wojenna” na miarę Gwiazdy Śmierci czy Bazy Starkiller.
Wydawać by się mogło, że film mi się nie podobał. Nie do końca dostałam takie Gwiezdne Wojny jakich oczekiwałam. Przyznać muszę jednak, że nadal jest kino rozrywkowe na wysokim poziomie – po prostu kino „popcornowe”, gdzie nie liczy się fabuła i rozterki egzystencjalne bohaterów tylko liczba wybuchów, gagów i świateł blasterów… Mam po prostu sentyment do „starych” gwiezdnych wojen. Jednakże „The Last Jedi” to film, który jestem w stanie oglądać codziennie, a to największe wyróżnienie, na jakie produkcja może u mnie liczyć.
WYDANIE PUDAŁKOWE I MATERIAŁY DODATKOWE:
Opakowanie to jak zawsze standardowy model elite. Na froncie znajduje się grafika promocyjna filmu z napisem Gwiezdne Wojny Ostatni Jedi. Bohaterowie skąpani są w barwach bieli i czerwieni. Na froncie brak jest wymienionych głównych aktorów. Duże zastrzeżenie mam co do boku, w którym brakuje kwadracika z sylwetką jednego z głównych bohaterów. Zamiast tego mamy jedynie tytuł filmu. Tył okładki jest dosyć ubogi, znajduje się na nim jedynie ilustracja pojedynku Kylo Ren vs Luke oraz twarze głównych bohaterów. Menu wydania jest w języku angielskim z grafiką statków kosmicznych na tle biało-czerwonym.
Jesteśmy w posiadaniu również wydania steelbook, które posiada na froncie i tyle dwie grafiki z głównymi bohaterami. Na uwagę zasługuje fakt, że zarówno miecz Rey jak i Kylo Rena mieni się pod różnymi kątami widzenia. Bok steela to standardowe zdobią standardowe portrety postaci. Niestety wysokość tego kolażu gryzie się ze steelbookiem „Przebudzenia mocy”. W środku pod płytami znajduje się grafika z Solnej Planety. Jak widzicie na poniższych zdjęciach, steelbook posiada 3 płyty, z czego dwie znajdują się w standardowych wydaniu. Trzeci krążek to film w wersji 3D.
Przejdźmy zatem do dodatków, które mówiąc w skrócie – nie zawodzą, wręcz przeciwnie – to chyba najlepiej zrealizowany bonus materiał, jaki kiedykolwiek mi było dane oglądać. Od pracy ze stażystami, przez śmieszne prywatne rozmowy, po efekty specjalne i sprawy organizacyjne. Rian Johnson to po proste duże dziecko, które świetnie się bawiło na planie, ale przy tym niezwykle profesjonalnie podchodziło do spraw filmowych. Czeka na Was ogromna liczba ciekawostek, które naprawdę warto poznać. Wszystko posiada niezwykłą ciągłość, którą ogląda się równie dobrze jak film fabularny.
- Reżyser i Jedi (1:35:23) – Ogromny i świetnie zrealizowany dokument o pracy nad filmem od podszewki. Przechodzimy kolejno przez praktycznie wszystkie etapy produkcji i poznajemy prawdziwą twarz reżysera – wizjonera. Film dokumentalny, bo tak go można nazwać, rzuca zupełnie nowe światło na „The Last Jedi”.
- Równowaga mocy (10:17) – Na czym tak naprawdę polega moc? To energia, która łączy wszystkie żywe istoty. Ale dlaczego Luke przybył na wyspę? Co jest symbolem mocy dla Rey? Jak była kręcona scena luster? O co chodzi z połączeniem mocy? Na te wszystkie pytania dostaniecie odpowiedź w tym materiale.
- Kulisy tworzenia scen (33:01) – Techniczne aspekty produkcji trzech poszczególnych scen
- Rozpalenie iskry: Kosmiczna bitwa – Od scenorysów po efekty specjalne. Tchnięcie życia w początkową walkę w kosmosie. Dopiero po takich materiałach mamy świadomość, jak wiele pracy zostało w takie sceny włożone. Tajniki statku Snoke’a, współpraca Holdo z Poe i przede wszystkim – ciekawostki momentu poświęcenia generał.
- Snoke – Tworzenie potwora nie jest takie proste. O pracy Andy’ego Serkisa w technologii performance capture.
- Ostateczna rozgrywka na Crait – Kulisy tworzenia ujęć na przepięknej Wyspie Soli. Zdecydowanie jedna z najlepszych miejscówek. Same ujęcia z tego materiału przyprawiają o brak dechu w piersiach.
- Andy Serkis na żywo! (5:49) – Jak wyglądała praca Andy’ego Serkisa, który wciela się postać Snoke’a? To właśnie po tym materiale docenicie aktora, który kryje się za filmową maską.
- Sceny niewykorzystane (23:02) – Multum scen niewykorzystanych, a wśród nich przezabawne momenty na Wyspie Luke’a, długa sekwencja w Kasynie. Dodatkowo, możecie włączyć komentarz reżysera, który opowiada dlaczego akurat te sceny zostały wycięte i których najbardziej żałuje.
SPECYFIKACJA WYDANIA:
- Dystrybucja: Galapagos
- Warianty płytowe: DVD, Blu-ray (2 płyty), Blu-ray Edycja Limitowana „Ruch oporu” oraz „Najwyższy porządek”, Blu-ray 3D (3 płyty), Blu-ray 3D Steelbook (3 płyty)
- Czas trwania filmu: 152 minut
- Wersje językowe filmu: polski dubbing, angielska, portugalska, rosyjska, hiszpańska, romańska, francuska, niemiecka
- Dźwięk wersji oryginalnej filmu: DTS-HDHR 7.1
- Dźwięk wersji polskiej: Dolby Digital 5.1
- Napisy: polskie, angielskie, hiszpańskie, portugalskie, rosyjskie, francuskie, romańskie, niemieckie
- Materiały dodatkowe: w języku polskim (polskie napisy)
- Wersja dla niesłyszących: angielska
- Licencja: film do sprzedaży detalicznej bez licencji do wypożyczania
Wydanie Blu-Ray do recenzji udostępnił dystrybutor – Galapagos
Dodaj komentarz