Nie wiedziałem czego spodziewać się po Regali, która w maju 2017 roku została wydana na PC. Minęło trochę czasu, pojawiło się kilka fajnych filmików i zapowiedzi z konsolowej wersji plus turowy system walki, którego jestem fanem od Heroes Might and Magic III. Więc odpaliłem Regalia – Royal Edition i się nie zawiodłem, wręcz bawiłem się bardzo dobrze.
Jak już wspomniałem w tytule Regalia – Royal Edition jest polskim jRPG, czyli gatunkiem, w którym deweloperzy główny nacisk stawiają na tło fabularne. Produkcja ma opowiadać fantastyczną historię, którą gracz będzie chciał pochłaniać, jak strony dobrej książki lub serial na Netflixie. Za stworzenie Regalia: Of Men and Monarchs – Royal Edition (aż tak długa nazwę ma tytuł na konsolach) odpowiada studio Pixelated Milk, które połączyło swoje siły z Crunching Koalas. Stworzyli oni fantastyczna grę, która jest nie tylko jRPGiem, ale także zawiera w sobie elementy takie jak zarządzania miasteczkiem (budowanie i ulepszanie budynków) oraz mechanikę więzi społecznych – zarówno z naszą drużyną, jak i mieszkańcami.
Zacznijmy jednak od początku, za górami, za lasami…. Gracz wciela się w młodego panicza – Kaya Lorena, który odziedzicza po ojcu zrujnowany zamek. Naszym zadaniem jest, aby królestwo odzyskało dawny blask. Niestety nie jest to takie proste, gdyż szybko się okazuje, że mamy do spłacenia wysokie długi zaciągnięte przez nieroztropnych naszych przodków. Zaskakująco dla obrotu spraw komornik wcale nie żąda od nas spłaty całego długu, ale proponuje nam układ, którym warunkiem jest odbudowa królestwa. Nie ma co się zastanawiać, lepiej żyć i ciężko pracować, niż stracić i głowę i zamek. Bierzemy się za sprzątanie zamku, a tam znikąd pojawia się duch jednego z naszych przodków. Po krótkiej rozmowie, to on zostaje naszym zleceniodawcą. Jednak rola nie polega na wyznaczaniu nam konkretnych celów, a jedynie wymaga od nas, abyśmy w ciągu miesiąca wykonali cztery zadania. Czyli jest taką postacią, która czuwa nad odbudową królestwa. Ale musimy uważać, bo jak nie wypełnimy tych czterech zadań w terminie, to nastąpi koniec gry.
Zadań do wypełnienia jest bardzo wiele i tylko od nas zależy, czy będziemy częściej walczyć, co wiąże się z eksploracją lochów o rożnych poziomach trudności, czy częściej dbać o rozwój królestwa, w tym o budowanie budynków, wytwarzanie rożnych przedmiotów, czy podnoszenie relacji z mieszkańcami i członkami naszej drużyny. Wszystko jest tutaj ze sobą doskonale powiązane, bo nie rozbudujemy przecież królestwa bez potrzebnych surowców, a surowce dostajemy tylko po wygranych bitwach. Ale aby wygrać bitwę, musimy mieć, no właśnie… „Przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę” – cytując klasyka. Nasza drużyna może składać się maksymalnie z sześciu bohaterów, ale na pole bitwy możemy wystawić tylko czterech. I tutaj mam tak naprawdę jedyne zastrzeżenia dla twórców gry, bo nie rozumiem, jaki jest sens zabierania sześciu bohaterów na wyprawę, a walczyć może tylko czterech – w grze także nie znalazłem żadnego wyjaśnienia. Tym bardziej, że często gęsto walczymy z przeciwnikami, których ilość na mapie jest zbliżona, a nawet przekracza dziesięć jednostek. I jak to rozumieć? Wystawiam czterech bohaterów, a pozostałych dwóch chowa się za kamieniem i obserwuje pole bitwy? Przyznaję, że nie rozumiem tego systemu wystawiania bohaterów do walki. To tak naprawdę jedyny mój minus dla tej gry. No dobra jest jeszcze drugi, ale taki mały, to bardzo częste, ale krótkie ekrany ładowania gry.
Do samych bitew nie mam zastrzeżeń, bo jak na system turowy są prowadzone w bardzo fajny sposób. Pola są podzielone na kwadraty i zawierają kilka przeszkód lub osłon. Każdy z wystawionych bohaterów dysponuje pięcioma umiejętnościami, z czego ta piąta jest super zdolnością, ale aby jej użyć musimy posiadać punkty autorytetu, które są wspólne dla całej drużyny i generują się powoli w czasie bitwy. Wachlarz umiejętności naszych bohaterów jest bardzo bogaty, tak jak i ich różnorodność. Grono dostępnych postaci jest bardzo urozmaicone, mamy tutaj postaci ofensywne, defensywne tanki, bohaterów atakujących z ukrycia, na dystans, magów itd. Bohaterowie mogą sobie pomagać odnawiając życie, czy rzucając pancerz (podstawowa rola niestety głównego bohatera). Do tego większość postaci potrafi atakować wiele celów na raz lub przywalać dodatkową istotę na pole bitwy. I jeszcze ważna informacja, która dla mnie była miłym zaskoczeniem, mamy absolutną swobodę w atakowaniu i poruszaniu po polach dostępnych dla danego bohatera. Możemy przykładowo podejść, zaatakować i odsunąć się na kilka pól lub zaatakować pobliskiego wroga i daleko uciec.
Ciekawostka: Wszystkie bitwy można pominąć w trybie fabularnym, jednak, aby było to możliwe, musicie się na to zdecydować tuż przed rozpoczęciem gry. Nie wybieracie poziomu normal, hard, czy zabij mnie spojrzeniem, tylko po prostu chcecie grać dla samej fabuły, a bitwy mają być tylko dodatkiem. Oczywiście możecie brać udział w każdej, ale jak zdecydujecie, że bitwa jest A) za trudna, B) nieciekawa, C) nie mam na nią czasu, bo liczy się tylko fabuła, to naciskacie przycisk Options na padzie i wybieracie „pomiń bitwę”. Nawet pominięta bitwa liczy się jako wygrana, wiec dostajecie punkty PD i surowce, czy inne nagrody.
Bitwy prowadzimy w lochach, przed ich eksploracją zapoznajemy się z poziomem trudności oraz jakie są dostępne w nich pola, a te dzielą się na trzy rodzaje: Bitwa – wiadomo, trzeba walczyć, Obozowiska – to jedyne strefy swobodnego ruchu poza naszym zamkiem – i to także oprócz zamku jedyne miejsce, które umożliwia zapis gry. W obozowisku możemy także ożywić poległych w czasie walki bohaterów. Trzecim polem jest pole przygody, które po prostu uwielbiam i każde kolejne pochłaniałem jak bocian żabę. Pole przygody, to zadania tekstowe, w których opowiadana jest na krótka historyjka, w której tylko główny bohater Kay bierze udział, a naszym zadaniem jest wybranie odpowiedniego ruchu lub odpowiedzi. Wybory gracza mogą prowadzić do walki, wielkiej nagrody, możesz odejść z niczym, albo rozpocząć sobie misje poboczną w innym lochu. Musicie uwierzyć mi na słowo, że tekstowe przygody są przygotowane po prostu fantastycznie, aż szkoda przybliżać z nich jakieś spoilery.
Regalia – Royal Edition, to gra naszpikowana humorem w każdym calu. Bohaterowie często sobie dogryzają w zabawny sposób, a nad ich głowami ukazują się okazjonalne emotki, które prezentują ich stan emocjonalny. Także sojusznicy, którzy dołączają do naszej drużyny potrafią rozbawić już od samego początku, np. wampir Theo, który marzy o zostaniu fryzjerem. Weźmy pod uwagę jego niechęć do luster i pociąg do odsłoniętych szyi, to raczej nie może się udać. Taki przykładów jest wiele, a ja nie pamiętam kiedy tak często uśmiechałem się do telewizora z padem w dłoniach. Naszymi przeciwnikami mogą być nawet samurajowie, zombie i krasnoludy, co oni tutaj robią zapytacie? Przygotowanie gry z humorkiem, to dla wielu deweloperów ogromne wyzwanie, jednak scenarzyści z Pixelated Milk dali rade, nie było momentu, abym chociaż przez chwile poczuł się zmęczony rzucanymi we mnie żartami lub uznał je za słabe. Tutaj najeży docenić także fantastyczną prace aktorów dubbingowych – nie ma niestety polskich głosów, ale te angielskie brzmią po prostu fantastycznie, to najwyższa półka voice actingu w grach wideo!
Trochę się bałem przed premiera tej Regali, ale szybko okazało się, że niepotrzebnie. Może nie jest to idealna gra, aby zacząć swoją przygodę z gatunkiem jRPG, ale na pewno jest to idealna gra, aby tego gatunku w końcu spróbować. I wcale nie patrzcie, na to, że gra powstała w Polsce i może być gorsza od japońskich produkcji, bo nie jest. Za to jest tutaj wszystko, co powinni docenić fani japońskich eRPGów: fantastyczna fabuła z doskonałym humorem, turowy system walki, który łatwo przyswoić oraz świetna mangowa oprawa graficzna. W Regalia: Of Men and Monarchs – Royal Edition naprawdę warto zagrać, tym bardziej, że kosztuje w PS Store około 100zł, a zabawy jest tutaj na wiele godzin.
Grę do recenzji dostarczyło wydawnictwo Klabater
Dodaj komentarz