Dwa lata po pierwotnej premierze pierwsza produkcja studia Do My Best trafiła na Nintendo Switch. The Final Station jest to przygodowa gra akcji z elementami survivalu. Tytuł ten wcześniej był dostępny na PS4, Xbox One i PC.
Ważną częścią tej gry jest jej fabuła. Sztampowa historia opowiedziana została tutaj w całkiem ciekawy sposób. Wszystkiego dowiadujemy się m.in. za pośrednictwem zasłyszanych po drodze rozmów, odnajdywanych listów, czy e-maili. Głównym bohaterem jest maszynista, który ma przetransportować niezwykle ważny ładunek. Cała akcja toczy się na obszarze po tajemniczej “pierwszej wizycie”, która przyniosła ogromne straty. Mieszkańcy żyją w strachu przed nadejściem “drugiej wizyty” oraz sądzą, że rząd coś przed nimi ukrywa. Ogromnie zawiodło mnie nagłe zakończenie fabuły w najmniej spodziewany sposób.
Samą rozgrywkę można podzielić na dwie, przeplatające się części. W trakcie podróży pociągiem musimy dokonywać prostych napraw, by utrzymać ruch pojazdu. Wszystko oparto na banalnych mini-gierkach. Jeśli wieziemy jakichś pasażerów, naszym zadaniem dodatkowo jest pilnowanie ich stanu zdrowia oraz głodu, aby dożyli do końca przejazdu. Początkowo całość wydaje się mieć jakiś potencjał, jednak brak jakiegoś zróżnicowania, czy choćby większego skomplikowania czynności naprawczych dość szybko zaczyna nużyć.
Docierając do kolejnych stacji rozpoczynamy etap eksploracji danego obszaru. Głównym zadaniem jest wówczas odnalezienie kodu umożliwiającego dalszą podróż. Początkowe stacje nie stanowią żadnego problemu – wystarczy chwilkę pochodzić, porozmawiać z ludźmi, a kod gdzieś znajdziemy. Z czasem w poszukiwaniach zaczną nam przeszkadzać czarne, zombie-podobne stwory, próbujące nas zabić. Walka przeciwko nim może odbywać się wręcz, bądź też z wykorzystaniem broni palnej. Ze względu na wiecznie ograniczoną ilość pocisków, najczęściej korzysta się i tak z pierwszej opcji, zostawiając naboje na trudniejsze fragmenty.
Oprócz oryginalnej kampanii, edycja dla Nintendo Switch zawiera DLC The Only Traitor. Główną różnicą jest zastąpienie pociągu samochodem. Zamiast poszukiwać w miasteczkach kodu, musimy odnaleźć parę przedmiotów potrzebnych do dalszej podróży, wśród których znajduje się zbiornik z paliwem. Poza tym rozgrywka nie odbiega znacznie od tego, co można zobaczyć podczas przechodzenia podstawowej części gry.
Poziom trudności The Final Station nie jest zbyt wysoki. Po opanowaniu walki wręcz można bardzo prosto poradzić sobie z większością przeciwników. Ciężko czasem jednak wydostać się, gdy przypadkiem zginiemy gdzieś podczas zwiedzania. Nieraz gra potrafi cofnąć nas do mało sensownego miejsca, gdzie znajduje się wiele wrogich stworów. Całość nie zajmuje także zbyt wiele czasu. Podstawowa część wystarcza na jakieś 4-5 godzin, ale dalsze przedłużanie bez dodania urozmaiceń w rozgrywce mogłoby jej tylko zaszkodzić.
Oprawa audiowizualna gry wypada ok. Pikselowa grafika wygląda nieźle, a ręcznie rysowane tła są bardzo ładne. Produkcja przez zdecydowaną większość czasu działa płynnie. Przyjemna dla ucha ścieżka dźwiękowa świetnie pasuje do klimatu tego tytułu. Warto też wspomnieć, że gra ta posiada polską wersję językową.
Choć początkowo The Final Station zapowiada się na niezwykle ciekawą i klimatyczną produkcję, mniej-więcej po połowie gry staje się zbyt schematyczna i monotonna. Niestety, całości nie pomaga zbyt mocno nieźle opowiedziana fabuła, czy niezła oprawa audiowizualna. Ogromna szkoda, że twórcy nie urozmaicili mocniej rozgrywki, by ta zbyt szybko nie nudziła.
Grę do recenzji dostarczyło tinyBuild Games.
Dodaj komentarz