Mitologia nordycka jest bogata w różne stworzenia. Trolle są jednymi z nich i pomimo że występują w różnych grach, rzadko grają pierwsze skrzypce. Studio Spiral House postanowiło zmierzyć się z tematem i stworzyć dużą przygodową produkcjz dwoma postaciami, w którą dodatkowo będziemy mogli grać w kooperacji. Twórcy poprzeczkę zawiesili bardzo wysoko; jest dużo mechanik i masa pomysłów, ale niestety z realizacją poszło już gorzej.
Akcja gry dzieje się w Skandynawii w 1953 roku. Otto jest młodym chłopakiem mieszkającym w górskiej wiosce i wiodącym standardowe proste życie. Niestety sielanka zostaje przerwana i jego otoczenie zostaje zniszczone. Na ziemi dzieje się coś złego, a on zostaje oddzielony od swojej matki i jest zmuszony do ruszenia w drogę w poszukiwaniu nowego domu. Na swojej drodze spotyka wielkiego trolla. Jak szybko się okazuje, nowi kompani potrafią się uzupełniać i ułatwiać sobie nawzajem życie. Żeby nie było zbyt sielankowo, o istnieniu trolla dowiaduje się stary, bardzo bogaty poszukiwacz skarbów. Postanowił on wynająć najemników, którzy będą polowali na naszego nowego włochatego przyjaciela. Nieważne czy żywego, czy martwego, chciałby on mieć trolla jako swoje trofeum.
Mechanika
Twórcy mieli bardzo ambitne plany. Zaimplementowali w swojej grze masę mechanik, niestety przez to wszystko jest nijakie i niedopracowane. W dużej mierze to taki Tomb Raider w mocno zubożonej wersji. Mamy poruszanie się po dzikich terenach, gdzie możemy polować na zwierzęta. Jest to fajny dodatek, kiedy Otto kuca i się skupia, dzięki czemu zaczyna widzieć trop na ziemi. Wtedy możemy naszym myśliwym z parkinsonem zapolować na zwierza, który da nam jedzenie. W ten sposób możemy zadbać o nasze przeżycie i zrobić zapasy pożywienia. Kolejną mechaniką jest crafting: możemy tworzyć różne rodzaje broni białej i dzid. Te pierwsze to przede wszystkim pałki z powbijanymi gwoździami, kośćmi, kamieniami czy porożami. Te drugie są bardziej wymyślne, bo dzidy mamy zarówno z połączenia patyków z nicią i kawałkami ostrego metalu, jak i ostrymi kośćmi, ale też kolorowymi kamieniami. Te ostatnie dają nam możliwość wywołania eksplozji. Różne kolory zadają inne obrażenia i otwierają przejścia innej barwy.
Do tego wszystkiego pod touchpadem, zamiast mapy, mamy dodatkowe umiejętności naszej pary. U Otta możemy rozwijać czas potrzebny na wytworzenie przedmiotów, zdrowie, poziom wykrycia przez zwierzęta, obrażenia, poziom staminy i kilka innych. Troll ma za to ogłuszanie wrogów, stawanie się niewidocznym, zwiększoną energię i swoją magiczną moc, którą może zamieniać w zdrowie. Rozwijamy te zdolności, zbierając odpowiednia kamienie, znajdźki inne dla Otto i inne dla trolla. Poza tym wypatrujemy jeszcze dzienników, niszczymy syreny alarmowe i zamykamy wyłomy w skałach, z których wychodzą potwory. Wszystko wydaje się być na swoim miejscu, ale HUD jest tak ascetyczny, że nawet nie mamy kontroli nad tym, ile dostaliśmy za zebranie czegoś. Kończy się to tym, że wchodzimy tam co jakiś czas, bo nazbierało się punktów na kilka ulepszeń.
Rozgrywka
Nasza para przemierza skandynawskie krajobrazy, ale nie ma widoków zapierających dech w piersiach. Nasza podróż do nowego domu, lepszego miejsca, wiedzie przez pół-otwarte lokacje, gdzie czasami kluczymy w kółko, szukając czegoś do zrobienia. Po drodze rozwiązujemy zagadki. Zazwyczaj są proste, więcej czasu zajmuje ich znalezienie i dobiegnięcie we właściwe miejsca niż rozwiązanie problemu. Walczymy też z najemnikami w odwiedzanych obozach i ruinach. Musimy też toczyć potyczki z potworami, pałętającymi się w dolinach. Żeby nie wychodziły w nieskończoność, troll musi rzucić wielkim kamieniem, zamykając wyłom skalny.
Zmienianie postaci, którymi sterujemy, jeśli gramy sami, jest konieczne. Co jakiś czas trzeba zrobić konkretną czynność właściwą postacią. Duże znaczenia ma tu wielkość naszych bohaterów. Troll może zabierać chłopaka na swój grzbiet i wspólnie z nim wspinać się na niedostępne dla niego wysokie miejsca. Otto może z drugiej strony wciskać się w wąskie szczeliny i ma wachlarz ludzkich umiejętności. Oczywiście nasz włochaty kolega szybciej rozprawi się z przeciwnikami, natomiast do zdjęcia pułapek, które go zabiją natychmiastowo potrzebny jest już sprawny Otto.
Podobno razem raźniej
Pora, żeby wspomnieć o kooperacji dla dwóch graczy przy jednej konsoli (w Troll and I brak sieciowej rozgrywki wieloosobowej). Gra była promowana jako tytuł, który można przejść cały na podzielonym ekranie. Wszystko pięknie, nawet podział ekranu jest oryginalny i intrygujący. Ale niestety podstawy takiej gry nie zostały przemyślane. Czasami przez dużo czasu drugi gracz kompletnie nie ma co robić, musi stać i czekać, aż zrobi coś druga osoba. Gorzej, kiedy nasz kompan osoba musi gdzieś biec przez 3 minuty, najczęściej, żeby odblokować przejście. Naprawdę trudno przekonać kogoś do spędzania czasu z tak mało atrakcyjną grą, w której się niewiele dzieje. Już nie mówiąc o masie bugów. Przytoczę tu jeden z pierwszej godziny gry. Nagle, przemierzając podobne do siebie lokacje, troll musiał zrobić mi kładkę ze skrzydła. Nie było to wymyślne, ale okazywało się, że Otto się w nie zapada przy próbie przejścia. Spędziliśmy 40 minut na bieganiu po przyległych jaskiniach i innych przejściach, szukając rozwiązania. Następnego dnia okazało się, że pierwsza koncepcja była właściwa, tylko jakiś skrypt nie zadziałał.
Nieprzyjemna kooperacja to nie jedyny problem dokuczający grze. Przede wszystkim jest nieczytelna, często nie wiadomo co mamy zrobić, gdzie iść. Rozumiem, że taki był zamysł, ale eksploracja nie należy tu do najprzyjemniejszych. Wszystko jest do siebie podobne i bez mapy, o której twórcy najwyraźniej zapomnieli, można się zgubić. Świat jest też przepełniony różnymi bugami, od graficznych po błędy fizyki. Czasami napotkamy przejście, w które nie wiadomo dlaczego nie możemy wejść, czasami się gdzieś zapadniemy a innym razem coś zniknie lub pojawi się na naszych oczach. Niejasny jest też system zapisu postępów. Nieraz gra potrafi uciąć godzinne zbieranie pierdół do ekwipunku, albo zapisać grę w momencie, w którym nie wiadomo co już zostało zaliczone, a co nie. Kamera też potrafi napsuć krwi; określenie „toporność” pasuje tu prawie do każdego elementu.
Wygląda to… wyjątkowo
Gra byłaby brzydka nawet na poprzedniej generacji. Jeśli chodzi o jakość tekstur i animacje, to nawet na PS2 większość gier by ją zawstydziła. W czasach kiedy na rynku jest Horizon, czy nowe przygody Lary Croft Troll and I wyglądają po prostu szkaradnie. Wszystko jest bardzo niskiej jakości, a animacje rwące. Brakuje ich zarówno przeciwnikom, jak i głównym bohaterom. Otto, gdy zaczyna biegać, przeskakuje w ułamku sekundy do całkowicie innej postawy. W oczy kłuje też bliski horyzont i wyskakujące obiekty przed naszymi oczami. Jest też ten magiczny efekt rosnącej 20 metrów przed naszą postacią trawy, co wygląda nawet zabawnie, jakyśmy boską mocą sprawiali, że roślinność wraca do życia w naszym otoczeniu. Sfera dźwiękowa jest na podobnym poziomie. Na początku nie mogłem się kompletnie przyzwyczaić do akcentów postaci. Ich angielski brzmiał mi jak jakaś fanowska parodia. Później zaakceptowałem to jako koloryt gry, ale poziom gry aktorskiej jest już trudniejszy do zaakceptowania.
Podsumowując, jest to tytuł, który chciał być znacznie większą i lepszą produkcją. Niestety brak doświadczenia, może budżet lub czas, pokonały twórców. Wyszła z tego mocno niedorobiona mieszanka różnych pomysłów. Trudna do strawienia w kooperacji i toporna w odbiorze przez jednego gracza. Czasami potrafi dać radość jakimś dynamiczną sekwencją lub znalezieniem poszukiwanego przejścia. Niestety, gra została wydana w wysokim pułapie cenowym, około 200 zł. Może kiedy cena zejdzie do rozsądnego poziomu i gra zostanie połatana, stanie się grywalna. Do tego czasu to pozycja tylko dla najtwardszych, takich, którym niestraszna chłodna Skandynawia i mityczne stworzenia.
Ocena portalu: 3.5
Za udostępnienie gry dziękujemy Dead Good Media Limited
Dodaj komentarz