Fast RMX nawiązuje garściami do takich hitów jak Wipeout czy F-Zero. Wystarczy dodać, że jest rozbudowaną wersją Fast Racing Neo z Wii U. Trzeba podkreślić, że jest także tytułem startowym na najnowszą konsolę od Nintendo – Switch. Jak więc prezentuje się ta pozycja na nowej konsoli „N”?
Muszę przyznać się, że uruchamiając pierwszy raz Fast RMX, zakręciła się łezka w moim oku. Otóż 20 lat temu w 1997 roku dostałem w prezencie moją pierwszą konsolę – PSX’a. A pierwszą grą jaką na niej uruchomiłem był niezapomniany Wipeout 2097. Szok jaki wtedy przeżyłem pamiętam do dziś. Nieprawdopodobna trójwymiarowa grafika spowodowała, że 12-letni dzieciak (czyli ja) zbierałem szczękę z podłogi. Musiało tak być, ponieważ do tamtej pory miałem styczność tylko z grami 2D na Commodore 64. Uruchamiając Fast RMX wspomnienia wróciły. Może i szok nie był już aż tak olbrzymi (grafika 3D to już oczywista oczywistość) jednak traktowałem Switcha jako konsolę przenośną (czyli tak jak się powinno to robić) więc nie spodziewałem się porażającej grafiki. A jednak 32-letni dzieciak (czyli ja) znów musiał szukać zębów na podłodze. Śliczna, ostra jak żyleta grafika na małym wyświetlaczu Switcha prezentuje się fenomenalnie. Ferie barw powodują prawdziwy oczopląs, a to wszystko jest podane z zawrotną prędkością. Nie ma wątpliwości – gra spełnia pod względem technicznym wszystkie warunki futurystycznego racera. I to z nawiązką. Dodam jeszcze, że na tv obraz robi takie same wrażenie. Trudno, aby było inaczej przy 60kl/s i rozdzielczości 1080p.
Skoro wiemy już, że tytuł pod względem graficznym jest świetny, to sprawdźmy czy sama mechanika wyścigów dorównuje obrazowi. Otóż pisząc wprost – tak. Pojazdami kieruje się wspaniale, dobra jazda wymaga wręcz fenomenalnego refleksu (oraz nauki torów na pamięć). Niestety w produkcji Shin’en Multimedia nie uświadczymy broni (podstawowy element w Wipeout). Jednak nie martwcie się. Niemieckie studio zaserwowało nam inny system, który w praniu sprawuje się znakomicie. Otóż każdy pojazd posiada dwa „stany/fazy”, które zmieniamy jednym przyciskiem na padzie. W pierwszym poświata bolidu jest niebieska, a w drugim pomarańczowa. Na torze znajdują się specjalne pola o takich samych kolorach. Jak już się domyślacie – trzeba przejechać przez nie w odpowiedniej „fazie”, wtedy otrzymujemy dopalacz. Jeśli się pomylicie i włączycie inny kolor – pojazd zauważalnie zwolni. Do tego na torze znajdują się specjalne power’upy w postaci lewitujących kropek. One ładują nasz wskaźnik dopalacza pojazdu. Możemy go uruchomić w dowolnym momencie kolejnym przyciskiem na padzie. Jest więc potwornie szybko i nieprawdopodobnie zręcznościowo.
Przyjrzyjmy się teraz zawartości gry. Do dyspozycji otrzymujemy 15 pojazdów oraz 30 torów. Oczywiście wszystko musimy odblokować, osiągając dobre wyniki. Tory są świetnie zaprojektowane. Skocznie, przepaści, ruchome elementy. Mamy tutaj krajobrazy pustynne, górskie, a nawet kosmiczne. Jest więc bardziej niż dobrze. Można się jednak przyczepić do elementów na torach, które musimy ominąć (inaczej rozbijamy się). O ile widzimy przeszkodę (z reguły ruchomą) z oddali, to nie ma problemu. Niestety, czasami przeszkoda pojawia się na moment przed zderzeniem. Nie możemy już nic zrobić. Jest to bardzo denerwujące, ponieważ zamiast polegać na naszych umiejętnościach gra robi się nieco losowa. Niestety zawodzą też tryby gry. Na chwilę obecną mamy trzy. „Championship” składa się z 10 turniejów, a te z kolei składają się z trzech wyścigów. Po zajęciu co najmniej trzeciego miejsca odblokowujemy kolejne. W „Championship” mamy trzy poziomy trudności. Każdy kolejny to te same 10 turniejów jednak rozgrywanych z dużo większymi prędkościami. Olbrzymim minusem dla mnie jest fakt, że podczas turniejów nie ma opcji „restart”. Jeśli więc zawalicie, któryś z 3 torów to musicie dograć go do końca lub wyłączyć i włączyć go na nowo. Strasznie frustrujące rozwiązanie jeśli spartolicie ostatni wyścig – tym bardzie, że gra jest bardzo trudna. Z kolei w trybie „Hero” wybieramy pojedynczy tor i musimy zająć pierwsze miejsce. Trudność polega na tym, że pasek dopalacza jest zarazem i naszym życiem. Możemy go ładować i używać, jednak jeśli zużyjemy go do końca – wybuchamy. Tutaj także jest bardzo trudno, jednak fakt, że uczestniczymy w jednym wyścigu, a nie w trzech nie powoduje takiej furii w wypadku niepowodzenia. Ostatnim trybem jest „Multiplayer” jednak mogłoby go w ogóle nie być. Wybieramy pojazd, gra losuje nam przypadkowych graczy, a następnie głosujemy na któryś z torów. Po skończonym wyścigu otrzymujecie określoną ilość punktów i losujecie kolejny tor. I tak w nieskończoność. Nuda.
Zdecydowanie zawartość tytułu stanowi największą wadę gry. Jednak muszę koniecznie dodać dwa kluczowe aspekty. Producent zapowiedział już, że wkrótce doda (za darmo) Time Trial oraz możliwość gry online ze znajomymi. Drugim jest cena gry. Kosztuje ona 80zł. W tej cenie otrzymujecie prześliczne, potwornie trudne oraz piekielnie szybkie wyścigi. Możecie uruchomić je na przerwie w szkole/uczelni lub na śniadaniu w pracy, a następnie wrócić do swoich obowiązków. Spełnienie moich marzeń. Jeśli posiadasz Switcha i szukasz odskoczni od Zeldy to Fast RMX jest idealne do tego.
Dziękujemy za dostarczenie gry do recenzji firmie Shin’en.
Dodaj komentarz