Zacznę prosto z mostu – w taką grę jak Virginia jeszcze nigdy nie grałem. Nie wiem nawet czy podobna produkcja znajduje się na rynku. Ale czy to coś dobrego?
Virginia to dość nietypowa gra. Właściwie niektórzy mogliby się kłócić czy jest to naprawdę gra. Już odniesieniu do Ethana Cartera czy Heavy Rain wielu mówiło, że są to interaktywne filmy, ciekawe co powiedzieliby po sesji z tym tytułem.
Mamy tutaj bowiem do czynienia w tzw symulatorem chodzenia. Cała rozgrywka polega na chodzeniu po kolejnym miejscówkach i bardzo ograniczonej interakcji z otoczniem. Nie będziemy rozwiązywać żadnych zagadek ani szukać wskazówek. Wspomniane przeze mnie przed chwilą HR czy Ethan wielokrotnie bardziej złożone. To jak porównanie łopaty do zaawansowanej koparki. Serio.
W grze wcielamy się w postać Anne Tarver, która pracuje jako agentka FBI. Pewnego dnia wyrusza ona do miasteczka Kingdom w tytułowym stanie Virginia. Razem z drugą agentką Marią Halperin spróbujemy odnaleźć zaginionego chłopca. Nie chcę wam więcej zdradzać, bo historia jest tutaj główmy daniem i nie chcę psuć wam doznań.
Twórcy nie ukrywają swoich inspiracji. W opisie gry piszą, że jest to opowieść detektywistyczna w stylu noir, nawiązująca do filmów Twin Peaks, Fargo i Detektyw. Jeśli lubicie te produkcje i takie klimaty to gra ma szansę was uwieść. Ja niestety nie gustuje w takim kinie, stąd moja ocena może być trochę bardziej surowa. Weźcie na to poprawkę.
Bardzo ciekawie prowadzona jest opowieść. Wszystkie postaci na ekranie nie wypowiadają żadnych słów. Wszystko dzieje się w dość specyficznym rodzaju pantomimy. Narracja niestety bywa dość chaotyczna. Momentami pojawiają się cięcia niewiadomo skąd. Idę sobie korytarzem i nagle ciach – cięcie i jestem w samochodzie. Po chwili kolejne cięcie i tak dalej. Niestety mnie to przeszkadzało, ale jest to zabieg, który twórcy zastosowali specjalnie.
Virginia nie powala swoją długością. Spokojnie przejdziecie grę w 2 godziny, włącznie z zebraniem wszystkich osiągnięć. Fimowe doświadczenie bije z ekranu już od pierwszych chwil, kiedy to dostajemy czołówkę jak z filmu rodem z Hollywood. Tak naprawdę to całość można byłoby przedstawić właśnie w formie filmu. Nie do końca jestem przekonany aby taka historia sprawdzała się w grze.
Graficznie gra niestety nie powala. Modele postaci są bardzo ubogie i wyglądają w mojej ocenie komicznie. Otoczenia są dość bogate w szczegóły, ale 99% rzeczy jest nieruchomych i nie można z nimi wejść w żadną interakcję. Gra ma swój urok jednak nie będziecie jej pokazywać znajomym by pochwalić się nowym telewizorem.
Pochwalić za to trzeba muzykę. Ta jest naprawdę świetna i buduje klimat. Warto dodać, że za muzykę odpowiedzialna jest Orkiestra Filharmonii w Pradze. Muzyka płynąca z głośników robi wrażenie.
Gra kosztuje niecałe 50 zł, ale mimo to ciężko mi ją polecić. Łowcy trofeów i osiągnięć mogą się skusić na łatwą platynę/calaka. Ale inni gracze mogą się zawieść rozgrywką, a właściwie jej brakiem. Mnie osobiście taki rodzaj zabawy nie sprawia przyjemności. Gier detektywistycznych jest na rynku mnóstwo, ale one dają nam możliwość przejęcia kontroli nad śledztwem. W Virginii tego nie ma, niestety.
Ocena portalu: 5
Dziękujemy 505 Games za dostarczenie gry do recenzji.
Gameplay:
nieźle… nie dość gra na dwie godziny, to jeszcze nic sie w niej nie mówi i nic nie robi poza chodzeniem, czyli murowany gniot który trafi do plusa w najbliższym czasie
jeszcze cena 50zł, czy oni takimi grami sprawdzają do jakiej granicy można się posunąć