Layers of Fear otrzymuje pierwszy dodatek. Czy twórcom udało się powtórzyć sukces podstawki? Sprawdźmy.
Kilka miesięcy temu, w lutym, dostałem do recenzji (którą możecie przeczytać tutaj) Layers of Fear. Wtedy jeszcze tytuł ten niczego mi nie mówił. Włączyłem grę i niemal od razu zostałem wessany przez świat stworzony przez polskie studio. Niesamowicie przypadł mi do gustu styl artystyczny i sposób straszenia. Nie było wyskakujących zewsząd zniekształconych postaci. Strach był wywoływany przez coraz bardziej postępujące szaleństwo głównego bohatera. Często nie mieliśmy pewności, czy to, co widzimy dzieje się naprawdę, czy to może jedynie wymysł umysłu. Nie powinno więc dziwić, że na wiadomość o DLC do produkcji, która skradła moje serce, zapałałem ogromną radością. Niestety, została ona bardzo szybko sprowadzona do parteru. Nie owijając w bawełnę: Inheritance jest marne.
Dodatek sprawia, że wcielamy się w córkę bohatera znanego z podstawowej wersji gry. Po pewnym czasie wraca do rodzinnego domu, by raz na zawsze zmierzyć się z demonami przeszłości i zostawić ją za sobą, zamykając najgorszy rozdział życia. Temat z pewnością jest często eksploatowany, aczkolwiek przez to, co poznaliśmy w głównej grze inaczej spoglądamy na to, czego doświadcza i jakie ma stosunki z rodzicami nasza protegowana. Inheritance stanowi dopełnienie zarysu historii z „jedynki”. Założenie jest dobre, ale wykonanie pozostawia sporo do życzenia. W dodatku brakuje tego, co wyróżniało Layers of Fear z natłoku taśmowo produkowanych gier. W mistrzowski sposób pokazywała postępujące szaleństwo i wciągała okalającą je historią. To było w lutym. Sierpniowe wydanie natomiast nie dorasta do pięt poprzedniczce. Grając w Inheritance, miałem wrażenie obcowania z produkcją ledwie rozpoczętą. Pomijając nawet fakt, że w ogóle nie straszy, nie można zignorować tego, że rozgrywka jest zwyczajnie nudna i nużąca. Często musiałem przemagać się, by grać dalej i z przykrością stwierdzam, że przeszedłem dodatek jedynie z recenzenckiego obowiązku. Czas spędzany z córką malarza dłużył mi się, co przeszkadzało mi tym bardziej, że podstawka wciągnęła mnie bez reszty.
Grafikę ciężko jest sprawiedliwie ocenić. Jeśli chodzi o obiekty występujące już w głównym Layers of Fear, nie ma się do czego przyczepić. Tekstury są odpowiednio ostre, cechują się masą detali i nierzadko mogłyby być kandydatami do tapety na pulpicie. Wrażenie psują jednak nowo stworzone przedmioty – tym wyraźnie brakuje głębi, często są rozmazane i wyglądają na napisane od niechcenia, tylko po to, żeby w dodatku było coś nowego. Spory zawód, Bloober Team, spory zawód. Na szczęście muzyka dalej jest bardzo przyjemna dla ucha, ale też nie powinno to dziwić – ścieżka dźwiękowa została przeniesiona z podstawowej wersji gry i nie wydaje mi się, by na potrzeby DLC został napisany jakikolwiek nowy utwór.
Layers of Fear: Inheritance niestety rozczarowuje. Nie zachęca niczym do poświęcenia mu swojego czasu. Dla marki Layers of Fear lepiej byłoby, gdyby ten dodatek się nie ukazał. Nie mogę polecić zakupienia recenzowanego DLC nikomu. Fani podstawowej wersji gry odczują zawód. Natomiast ci z Was, którym nie podobała się podstawka z pewnością nie przekonają się też do dodatku.
Ocena portalu: 4.0
Dziękuję studiom Bloober Team i Techland za dostarczenie gry do recenzji