Dowodzenie hordą chochlików jeszcze nigdy nie było tak nużące i niedopracowane.
Overlord to dosyć znana i lubiana marka gier tworzonych przez Codemasters Software. Wcielanie się w iście piekielnego antybohatera mającego pod swoim władaniem całkowicie oddane stworki sprawiało graczom wiele frajdy. Do czasu wydania Fellowship of Evil.
Nowa odsłona cyklu zrywa z trzecio osobowym punktem widzenia na rzecz rzutu izometrycznego. Stało się tak dlatego, ponieważ deweloperzy postawili na tryb wieloosobowy i kooperację. Zastosowana perspektywa bez dwóch zdań jest przyjaźniejsza dla przyjętej konwencji. Problem w tym, że gra zawodzi w każdym ze swoich założeń. Kooperacja nie ma żadnego sensu. Prostackie zagadki logiczne da się wykonać bez żadnego problemu wykorzystując samodzielnie przyzwane chochliki. Poza tym kompletnie nie rozumiem jaki sens w tej produkcji ma współpraca. Żadne z zadań nie zatrzymało mnie na dłużej za wyjątkiem tych pełnych błędów, które zmuszały mnie do resetowania postępu i zaczynania ich od nowa. Gra została zaprojektowana dla maksymalnie czterech graczy do rozgrywki lokalnej lub online.
Błąd to słowo klucz tego potworka programistycznego. Mistrzowie Kodu posłużyli się znanym i lubianym przez twórców niezależnych silnikiem Unity. Niestety, gra najpewniej posiadała bardzo mały budżet, który w ostateczności nie pozwolił na wynajęcie grupy testerów. Dodatkowo prawie każda z lokacji wydaje się niedokończona. Wiele ścieżek jest od nas odgrodzone albo niewidzialnymi ścianami albo niezniszczalnymi płotkami. Wyraźnie widać, że ktoś projektując dany obszar zakładał o wiele więcej ścieżek i możliwości do osiągnięcia celu wyprawy. Niedopracowania widać z każdej strony. Balans, animacje, optymalizacja – wszystko leży. Mimo, że gra wygląda słabo to możemy pomarzyć o stabilnym poziomie klatek na sekundę. Gra zwalnia i notorycznie łapie jednosekundowe zwiechy. Prawdziwa tragedia ma miejsce, gdy ktoś dołączy do naszej rozgrywki (nie dzieje się to często z prostej przyczyny – mało kto posiada tę grę). Nasz niestabilny framerate na poziomie ok. 30 klatek spada o kolejne 10. Działo się tak przy dwóch graczach. Strach pomyśleć co dzieje się przy większej ilości antagonistów. Kilkunastokrotnie udało mi się wpaść w niekończącą się czarną otchłań, która powoduje śmierć i nieraz cofnięcie nas o kilkanaście minut postępu w grze.
Fabuła napisana we współpracy z Rhianną Pratchett została podzielona na prolog oraz 3 akty o zbliżonej długości oraz złożoności. Twórcom udało utrzymać się typową dla gry atmosferę przywodzącą na myśl gry tj. Dungeon Keeper. Sama historia niestety jest do niczego. Sprowadza się jedynie do zwalczenia „słodkości”, szczęścia oraz… owiec. Wydaje mi się, że nie ważne jak bardzo pani Rhianna napracowałaby się nad przedstawioną historią, to i tak została by ona zrujnowana przez tragiczną rozgrywkę.
Nasz antagonista (właściwie jeden z czterech dostępnych) ma bardzo ograniczone pole manewru. Sam dysponuje atakiem szybkim, oraz silnym, który dodatkowo możemy ładować. Uzupełnieniem arsenału są charakterystyczne dla serii stworki. W sumie mamy dostęp do ich czterech rodzajów, każdy przypisany do innego przycisku na padzie. O ile ze stworkami odpowiedzialnymi za leczenie (niebieskimi), obronę (brązowymi) oraz zadawanie dużych obrażeń (zielone) nie miałem większych problemów, to wybuchowe okazywały się trudnymi do opanowania. Głównie dlatego, że po ich wezwaniu biegną w kierunku wskazanym przy przywoływaniu. Często oznacza to wyminięcie wroga, bo sam sposób ich przywoływania jest dość niewygodny, a wyznaczenie dobrego kierunku jest często bardzo utrudnione przez konieczność unikania ataków przeciwników. Pomijam już fakt, że sztuczna inteligencja każdego rodzaju stworków kuleje.
Ludzie odpowiedzialni za walki z bossami polegli po całości. Walki są nudne oraz wybitnie łatwo rozszyfrować sposób rozprawienia się z teoretycznie trudnym przeciwnikiem. No i oczywiście każda z walki niesie ze sobą pewną ilość błędów.
Overlord: FOE dobitnie pokazuje, gdzie obecnie znajduje się studio Codemasters. Nie do końca rozumiem podejście dewelopera do marki, bo tak słabo wykonana i zaprojektowana gra nie miała prawa trafić w ręce graczy. Definitywnie radzę trzymać się daleko od tej produkcji.