Czas wziąć czas w swoje ręce
Aeternoblade to zręcznościowa gra akcji stworzona przez tajlandzkie studio Corecell Technology. Wcielamy się w niej w bohaterkę imieniem Freyja. Jest ona w posiadaniu magicznego miecza – tytułowego Aeternoblade – który umożliwia jego właścicielowi częściową kontrolę nad czasem. Freyja nie pamięta, skąd na jej podorędziu znalazł się wspomniany oręż, natomiast jest pewna celu swojej podróży. Jest nim zabicie Beladina, demona, który zniszczył wioskę bohaterki.
Niestety, fabuła w recenzowanej produkcji jest zdecydowanym minusem. Wydarzenia są przewidywalne i tak sztampowe, jak to tylko możliwe. Dialogi również nie wpływają na korzyść Aeternoblade. Są tak infantylne, że często patrzyłem z niedowierzaniem – jak ktoś mógł napisać taki tekst dla gry, w której trzonem rozgrywki jest zabijanie?
Strona fabularna więc nie zachwyca, ale może inaczej ma się sprawa gameplayu? Jak wspomniałem, dzieło to koncentruje się między innymi na walce. Beladina bronią rycerze (w kilku rodzajach), latające potwory, krety (tak, to nie żart), kwiaty oraz szereg pomniejszych oponentów. Freyja radzi sobie z nimi, oczywiście, atakując mieczem. Ciosy wprowadza się, naciskając kwadrat i odpowiednio wychylając lewą gałkę analogową. Bohaterka wykonuje wtedy bardzo efektowne (i, co ważne, efektywne) ataki kombinacyjne. Sukcesywne atakowanie nieprzyjaciół buduje mnożnik kombinacji – im jest on większy, tym więcej obrażeń zdaje jedno uderzenie.
Freyja posiada także możliwość manipulowania czasem. Zastosowaniem, które od razu nasuwa się na myśl jest cofanie czasu. Po śmierci gracz może (jeśli pozwala na to poziom naładowania stosownego paska) kręcić prawą gałką analogową, by powrócić do chwili tuż przed zgonem i spróbować szczęścia raz jeszcze. Kolejną umiejętnością jest ciśnie czasu dla wszystkich obiektów przy jednoczesnym normalnym upływie sekund dla Freyji. Jest to bardzo pomocne przy rozwiązywaniu często występujących zagadek przestrzennych. Możliwości jest więcej i odblokowują się one wraz z postępem fabularnym.
W Aeternoblade występuje rozwój postaci. Żółte kule, wypadające z pokonanych przeciwników, można przeznaczyć na ulepszanie bohaterki (między innymi jej maksymalnego poziomu punktów życia, mamy, czy siły ataku), a także na wzmacnianie broni – na przykład zadawanych obrażeń. Tu i ówdzie można znaleźć relikty. Są to przedmioty służące za „perki” – wpływają na statystyki postaci. Można mieć kilka takich zestawów, a przełączanie aktywnego następuje przez naciśnięcie ikony znajdującej się w prawym górnym rogu ekranu konsoli.
Strona audiowizualna to także wada produkcji. Dzięki wydają się być stworzone w pośpiechu – jakby ktoś o nich zapomniał i na siłę dodał je na ostatnią chwilę. Dodatkowo należy zauważyć, że postaci nie mają swoich głosów – podczas rozmów pojawia się jedynie okienko z tekstem wypowiedzi.
Jak wygląda grafika – widać. Delikatnie to ujmując, szału nie ma. Tekstury są często rozmazane, animacje ruchów nierzadko urywają się nagle – to zdecydowanie nie jest pole, na jakim popisali się Tajlandczycy.
Aeternoblade to propozycja jedynie dla bardzo spragnionych fanów gatunku. Rozgrywka bardzo szybko staje się nużąca, gra nie wygląda najlepiej, a fabuła sprawia wrażenie spisanej szybko na kolanie. Można się dobrze bawić przy recenzowanym tyle, o ile będzie to zabawa sporadyczna i krótka.
Dziękuję Corecell Technology za dostarczenie gry do recenzji
Podobnie jak fabuła ta recka sprawia wrażenie spisanej na kolanie podczas przerwy na WC.