W drugiej połowie 2013 roku czekałem tylko na dwie gry. Pierwszą był Killzone, który mnie nie zawiódł. Druga to Tearaway, czyli najnowsza produkcja brytyjskiego studia Media Molecule. Czy ona również okazała się sukcesem?
Wspomniany deweloper zdobył serca graczy słynną serią gier LittleBigPlanet, w której sterowaliśmy szmacianym stworkiem o imieniu Sackboy. W Tearaway kierujemy z kolei papierowym ludzikiem. Czy ta zmiana wyszła Brytyjczykom na dobre? Tak! Wydawać by się mogło, że w growym świecie wszystko zostało już wymyślone. Okazuje się jednak, że to nieprawda. Tearaway jest unikalnym produktem, który doskonale wykorzystuje wszystkie funkcje PS Vita. Bardzo często będziemy używać przedniego ekranu dotykowego i tylnego panelu. Czasem gracz będzie musiał wypowiedzieć kilka słów albo pomachać konsolą na boki. Jednak wszystko to zostało bardzo mądrze przemyślane i zmienne korzystanie z funkcji konsoli daje dużo frajdy. Trzeba też wspomnieć, że konsola będzie wymagała od gracza zrobienia kilku zdjęć przednią kamerą, więc przed zabawą warto ogarnąć swoją twarz. Ale o co w tym wszystkim chodzi?
Świat Tearaway wykonany jest w całości z wirtualnego papieru. Grę rozpoczynamy od wyboru bohatera lub bohaterki. Gdy już wybierzemy Iote lub Atoi, możemy rozpocząć przygodę, w której główną rolę grasz Ty graczu. Cała zabawa w Tearaway polega na przeprowadzeniu posłańca (taką pracę w grze ma nasz protagonista) przez trzy krainy: Składoline, Porto Mokro oraz Wielkie Rozdarcie. Misja posłańca polega na dostarczeniu wiadomości do Istoty, czyli Ciebie graczu. Twoja twarz znikąd pojawiła się na słońcu i od razu wzbudziła zaciekawienie wszystkich mieszkańców papierowego świata. Wiadomość jest ukryta w kopercie, która jest również głową bohatera.
Rozgrywkę rozpoczynamy w pięknym, papierowym świecie. Tu naprawdę wszystko jest wykonane z papieru, nawet płynąca woda. Wydawać by się mogło to nie wykonalne, ale MM to mistrzowie w swoim fachu i nawet wykonanie tego elementu z papieru nie było dla nich przeszkodą. Graficznie Tearaway prezentuje się bardzo dobrze. Wszystko wygląda pięknie, a dzięki temu, że całe otoczenie wykonano z papieru, nikt nie będzie narzekał na brak antyaliasingu. Kolory są bardzo żywe, wszystko do siebie idealnie pasuje. Gra światła i cieni jest perfekcyjna, a animacje płynne. Śmiało mogę stwierdzić, że od strony graficznej, to jedna z najlepiej wykonanych gier na PS Vita
Na samym początku rozgrywki nasz bohater potrafi się tylko poruszać, ale z czasem, gdy na swej drodze będzie poznawał nowe obiekty, nauczy się skakać, turlać, czy grać na akordeonie. Napisałem obiekty, ponieważ w świecie Tearaway wszystko może do nas przemówić. Czy to wiewiórka, słynny już łoś, drzewo, a nawet kamień.
Dialogów mówionych nie ma. Są tylko pisane, które pojawiają się w formie papierowych dymków nad obiektami. W takich momentach po prostu paplają one niezrozumiałym językiem, podobnie do postaci z The Sims. Jeżeli komuś takie gadanie przeszkadza, może je wyłączyć w opcjach. Mnie się nawet to podobało. Czasami, między rozdziałami możemy usłyszeć dwóch lektorów – kobietę i mężczyznę. Ich zdania są krótkie, treściwe i dobrze się ich słucha.
Wracając do rozgrywki, jak już wspomniałem są trzy krainy. Pierwsza oraz ostatnia składają się z pięciu epizodów, druga ma ich sześć. W każdej z nich możemy poszukać ciekawych rzeczy. Przez całą grę będziemy ingerować w otoczenie krainy, aby pomóc posłańcowi przez nią przejść. Jeżeli zobaczymy na ekranie konsoli obiekt z odciskiem palca, to oznacza, że możemy go rozwinąć lub rozsunąć. Np. gdy znajdziemy prezent, to przesuwając palcami po kokardach możemy go otworzyć albo rozwinąć zwinięty most czy ścieżkę. Obiekty, które są oznaczone białym tłem z ikonami przycisków konsoli, pozwalają wybić posłańca w górę. Aby to zrobić, musimy przytrzymać palec na tylnym panelu dotykowym. Z czasem posłaniec nauczy się skakać lub turlać. Za skok odpowiada „X”, za turlanie „kółko”. W ostatniej krainie będziemy wychylać konsole na boki, aby przesuwać obiekty.
Wszystkie powyższe funkcje są wręcz perfekcyjnie wkomponowane w grę. Ani przez chwile nie miałem odczucia, że któraś z nich jest tutaj wciśnięta na siłę i producent zmuszałby mnie do jej używania. Pomimo ciągłego przesuwania palcem po ekranie czy dotykania tylnego panelu, bawiłem się świetnię. W późniejszych etapach epizody stają się coraz trudniejsze i wymagają szybkiego reagowania na to, co dzieje się na ekranie. Gra nie ma poziomów trudności, jest jeden, uniwersalny, ale bardzo dobrze wyważony.
Oczywiście każda gra przygodowa musi zawierać czarne charaktery. W Tearaway są nimi pudłaki. Jak sama nazwa wskazuje, są to pudełka, które starają się przeszkodzić posłańcowi w dostarczeniu przesyłki. Z czasem, podobnie jak nasz bohater, pudłaki ewoluują. Na początku są to zwykłe pudełka na nóżkach. Później ich nogi się wydłużają i plują w nas zmiętolonymi kulkami albo dostają skrzydeł i atakują z powietrza. Walka z nimi nie jest trudna. Wystarczy zrobić unik, gdy pudłak nas nie trafi padając na chwile w oszołomieniu. W tym momencie podbiegamy do niego, podnosimy i rzucamy o jakiś inny obiekt. Gdy nauczymy się turlać, będziemy mogli po prostu je rozjeżdżać. A w końcowych etapach można je eliminować w ciekawy sposób za pomocą akordeonu.
Gdy walczymy z pudłakami, w tle leci specyficzna muzyczka, która mnie osobiście irytowała, ale z czasem się do niej przyzwyczaiłem. Inaczej prezentuje się podkład muzyczny w czasie przemierzania krain. Muzyka jest bardzo przyjemna i jeśli ktoś lubi instrumenty irlandzkie, to będzie zadowolony. Dźwięków otoczenia jest sporo i także wypadają bardzo dobrze.
Na początku swojej przygody dostaniemy aparat od króla wiewiórek w zamian za wykonaną przysługę. Takich zadań wypełnimy wiele, ale głównie dostaniemy za nie prezenty z konfetti (waluta w grze). Przysługi polegają m.in. na stworzeniu jakiegoś przedmiotu z wycinanek. Wówczas przenoszeni jesteśmy do odpowiedniego edytora, w którym wybieramy kolor kartki papieru. Następnie placem rysujemy wzór, który zostanie wycięty i umieszczony w świecie gry. Jest to świetny pomysł i daje sporo frajdy. Oczywiście, narysowanie czegoś ładnego palcem graniczy z cudem, dlatego lepiej używać wtedy rysika.
Aparat uruchamiamy trójkątem. Głównie wykorzystamy go do fotografowania białych obiektów, które są umieszczone w całym świecie gry. Sfotografowana rzecz nabiera kolorów, a my dostajemy dostęp do jej papierowego modelu, który możemy sobie wydrukować i złożyć – kolejny genialny pomysł. Nasze postępy zapisują się na mały portalu społecznościom gry: tearaway.me. Możemy tam (lub na Facebooku) także publikować wszystkie zdjęcia zrobione aparatem podczas rozgrywki.
W trakcie zabawy spotkamy dwóch kompanów. Zwierzaka, który będzie niszczył papierowe przeszkody na drodze naszego protagonisty oraz drugiego posłańca, któremu pomożemy wydostać się z pułapki wychylając konsole na boki.
W dowolnej chwili da się edytować wygląd papierowego bohatera. Wystarczy przytrzymać palec na postaci, aby odpalił się edytor. Możemy skorzystać z gotowych wzorów, które odblokowujemy za zebrane w czasie podróży konfetti albo samemu wyciąć coś z papieru. Edytor to ogólnie bardzo fajny pomysł. Można w nim spędzić sporo czasu tworząc ciekawe wycinanki.
Pora na małe podsumowanie. Czy Tearaway jest grą dla wszystkich? Zdecydowanie tak! To świetna przygoda, którą każdy powinien przeżyć. Chyba nie ma lepszej produkcji, która korzysta ze wszystkich funkcji PS Vita i robi to w bardzo ciekawy, pomysłowy sposób. Czy jest to gra na jeden raz? I tak, i nie. Jeżeli będziecie chcieli grać tylko po to, aby przekonać się co zawiera wiadomość, to tak. Natomiast, jeżeli chcecie poznać sekrety gry, zebrać wszystkie konfetti, odnaleźć prezenty oraz zrobić zdjęcia wszystkim białym obiektom, to powrócicie do świata Tearaway, tak jak ja to zrobiłem. Pierwsze przejście gry zajęło mi około ośmiu godzin, ale przyznaję, że starałem się szukać poukrywanych prezentów i robić zdjęcia białym obiektom. Tearaway jest tytułem, jakiego jeszcze nie było i tylko na PS Vita możemy pograć w ten wspaniały produkt. Media Molecule po raz kolejny pokazali klasę i zaskoczyli wszystkich oryginalnym projektem, podobnie jak to zrobili pięć lat temu prezentując światu LittleBigPlanet. Jednak Tearaway nie da się przenieść na PS3, ani PC. Tylko PS Vita dzięki swoim wszystkim funkcjom pokazuje niesamowity potencjał tego tytułu. Mam nadzieję, że na jednej części się nie skończy i Brytyjczycy zrobią za rok sequel. Niedługo Mikołajki oraz Boże Narodzenie. Czas obdarowywania się prezentami. Jeżeli ktoś z Waszych znajomych posiada przenośną konsole Sony, to kupcie mu Tearaway, a jak nie ma, to wybierzcie zestaw gra plus konsola. Będzie to świetny produkt na zapoznanie się ze wszystkimi funkcjami PS Vita. Gra kosztuje 99 zł.
Dziękujemy SCEP za dostarczenie gry do recenzji
Byłem uprzedzony ale po odpaleniu demka urzekł mnie klimat indian północnoamerykańskich, nie wiem dlaczego ale gra skojarzyła mi się z serią książek „kroniki pradawnego mroku” i bardzo mi się spodobała. Gra tak mocno i intensywnie przebija barierę „4 ściany”, że staje się dosyć emocjonalnym przeżyciem. Bardzo ciekawa.
co do oceny gameplayu moge sie klocic, po ograniu dema niestety ale ta gra oproc fajnej grafiki nic do zaoferowania niema jak dla mnie
O.o To jest Domko?? Super, sprawdzę sam czy warta świeczki 😀
Jedno pytanie dla tych co grę posiadają: Gra warta zakupienia?
Tak 🙂
Za 60zł tak. Ja trochę żałuję tych 99 co wydałem