Testujemy pierwszą polską pudełkową produkcję na PlayStation 4
Lords of The Fallen, to dzieło polsko – niemieckiej współpracy, naszego CI Games oraz niemieckiego Deck13. Niemieckie studio nie przypadkiem zostało wybrane do współpracy. Ich flagowa technologia nazwana „Fledge” – wedle Polaków – świetnie nadaje się do stworzenia solidnej gry RPG. Właśnie Lords of The Fallen, to gra z gatunku Action RPG, jednak bardziej z naciskiem na action niż Role Playing.
Główny bohater
Gracz wciela się w postać wojownika, który ma przywrócić ład w fantazyjnym świecie gry pomiędzy Demonami, a ludźmi. Harykyn, bo tak został nazwany protagonista, to wojownik o bardzo złej sławie. Większość swojego życia spędził na rozbojach albo w celi. W świecie, w którym żył, każde przestępstwo było „nagradzane” tatuażem na twarzy, a jak dobrze wiecie z materiałów promocyjnych gry, cała twarz Herykyna została już nimi wypełniona.Nasz bohater wkrótce dostaje szansę odkupienia swoich win. Warto zaznaczyć, że nasz protagonista nie jest niemy. Często ma coś do powiedzenia, a czasem nawet dokona wyborów moralnych. Więc pomimo swojej mrocznej przeszłości będzie mógł czasem komuś pomóc lub przejść obok tego obojętnie.
Jedna postać, ale z trzema wariantami
Rozpoczynając grę, gracz może wybrać, jakim typem wojaka chciałby zostać. Do dyspozycji zostały oddane trzy klasy:
Wojownik – typowy czołg, wielki miecz, tarcza, gruba, pancerna zbroja, powolny, ale na bliski dystans śmiertelnie niebezpieczny. Za to uniki i przewroty przychodzą mu z wielkim trudem.
Łotrzyk – szybkość i spryt, to jego atuty, zamiast żelastwa, odziany jest w skórzaną zbroję, dzięki której może poruszać się bardzo szybko i zabijać z zaskoczenia.
Kleryk – jest kompromisem pomiędzy czołgiem, a łotrem. Szybszy od wojownika i lepiej uzbrojony od łotrzyka.
Fabuła
Akcja dzieje się w starożytnym świecie fantasy, w którym to ludzkość dawno temu toczyła walkę ze złym bogiem. Bóg oczywiście jest nieśmiertelny, więc jedynym sposobem na pozbycie się tyrana, było zamknięcie go pod ziemią. Zły bóg zwany Adyr walczył do końca, ale w końcu poległ. W akcie desperacji zdążył jeszcze wyciągnąć dłoń ku powierzchni ziemi. Dłoń ta z czasem obrosła fauną i florą tworząc pasmo górskie nazwane „ręką boga”. Po kilku tysiącach lat ów bóg odzyskuje swoje siły i przez tajne wrota wraca ze swoja armią przeróżnych poczwar, aby się zemścić. Koso – łącznik, odpowiadający za równowagę pomiędzy światem demonów i ludzi wybiera Hyrykyna na tego, który ma przywrócić porządek miedzy krainami. Do świata ludzi przedostało się kilku wielkich Lordów (bossowie w grze) oraz spora ilość demonów władających magią, dziwnych zmutowanych poczwar, rycerzy z ogromnym orężem, czy demonicznych karykatur zwierząt. Zwiedzając świat gry, nasz protagonista stoczy wiele trudnych pojedynków, a już prawdziwym wyzwaniem będą długie walki ze wszystkim ogromnymi Lordami na arenach.
Świat gry
Podczas zwiedzania świata gry będziemy podróżować pomiędzy dwoma krainami. W części zamieszkałej przez ludzi zwiedzimy ogromny klasztor, natomiast w świecie demonów, będziemy przemierzać Świątynię Rhogarów. Z czasem w świecie demonów dostaniemy także dostęp do odrębnej lokacji zwanej „Komnatą kłamstw”. Nie ma tutaj otwartego świata, ale między krainami możemy swobodnie podróżować. Do świata Lordów nie dostaniemy się oczywiście tak łatwo. Po drodze musimy ubić Strażnika, Dowódcę oraz ogromnego Lorda, zwanego „Wyznawcą”. Ów Lord napsuł mi najwięcej krwi, pomimo, że był to dopiero początek gry. Zginąłem 69 razy, a wszystkie nasze pojedynki wyniosły prawie 4 godziny. Często na swojej drodze napotkamy, czerwone punkty kontrolne, w których nie tylko uzupełnimy zdrowie, ale także zapiszemy stan gry. W punktach kontrolnych możemy także spieniężyć zdobyte punkty doświadczenia. Możemy je rozdzielać pomiędzy atrybuty naszego bohatera (siłę, wytrzymałość, energię, wiarę) lub ulepszać moc naszych zaklęć. Świat Lords of The Fallen jest bogaty w ogromną ilość sekretów, ukrytych pomieszczeń, czy skarbów, których na pewno nie odnajdziecie przy pierwszym podejściu. Rozrzucone po świecie gry dzienniki audio pozwolą nam poznać dogłębniej jego historię. Napotkani NPC mogą zlecić nam ciekawe zadanie, które zostanie nagrodzone cennym przedmiotem lub wysoką pulą punktów doświadczenia. Czasami gra zmusza nas do powrotu do wcześniejszych lokalizacji, ale nie jest to tylko pusty spacer. Zawsze na swojej drodze spotkamy coś nowego, jakieś wyważone drzwi, czy wskazówki do nieodkrytych jeszcze pomieszczeń.
Mechanika gry, elementy walki
Grę zaczynamy od wejścia do klasztoru, w którym to już zagnieździł się pierwszy Lord ze swoją armią. Najbliższy napotkany potwór pełni funkcję samouczka – gra uczy nas ofensywy oraz obrony. Do dyspozycji mamy dwa rodzaje ataku: szybki (przyciski R1), który zadaje dużo małych obrażeń, oraz silny (przycisk R2), który jest wolniejszy, ale zadane obrażenia będą większe. W defensywie natomiast przyciskiem L1 osłaniamy się tarczą, bądź dużym mieczem, czy toporem, który może pełnić funkcje obronne. Przycisk L2 pełni funkcję zależną od wielkości tarczy, jeśli jest ona mała, to możemy uderzyć i powalić nią oponenta, natomiast, jeśli jest to duża tarcza, to nasz wojownik wbije ją w ziemię, tworząc osłonę, za którą będzie bezpieczny – przydatne na szarżujących przeciwników. Gra pozwala wykonywać także bardzo fajne kombosy. Moim ulubionym stał się sprint plus L2 – Harykyn po chwilowej przebieżce wzbija się w górę i efektowym atakiem zza głowy rani przeciwnika – nie jest to zawsze efektywne, ale animacja jest świetna.
Lords of The Faleen nie pozwala nam biec przed siebie i tłuc potworów beż żadnych zahamowań. Twórcy oprócz standardowych pasków życia i magii, dodali pasek energii, który psuł mi radość z gry przez większość rozgrywki. Brak energii był największą bolączką podczas starć z Lordami. Pasek ten szybko się wyczerpuje, gdy wykonujemy bieg, przeturlanie, atak, lub bronimy się tarczą. Bardzo często pusty pasek energii powodował u mojego protagonisty wielkie obrażenia lub nawet zgon. Harykyn energię wykorzystuje praktycznie do wszystkiego. W zależności, im cięższą broń i tarczę dzierży w dłoniach, tym więcej energii będzie zużywał na ich utrzymanie lub atak. Podobnie jest z elementami zbroi. Jeżeli będziemy budować Harykyna na tanka, to owszem obrażenia będzie dostawał mniejsze, ale za to jego sprint czy przeturlanie będzie bardzo powolne. Oczywiście w świecie gry znajdziemy mnóstwo oręża i zbroi, więc każdy znajdzie dla siebie odpowiednią konfigurację ekwipunku. Warto tutaj zaznaczyć, że wszystkie zebrane części zbroi czy oręż, nasz protagonista ma cały czas przy sobie, a na wagę wpływa to, co Harykyn ma w danym momencie na sobie.
Walki w LoTF są bardzo długie, nawet z pojedynczymi jednostkami wroga. Nieduży pasek energii nie pozwoli nam wyprowadzić kilku machnięć mieczem, a jeszcze trzeba zostawić sobie skrawek energii na unik lub osłonę tarczą. Pasek energii odnawia nam się tylko, gdy nasz bohater stoi lub chodzi, na szczęście nie trwa to zbyt długo. O ile walki z Rhogarami, opierają się głównie na atakowaniu, blokowaniu ciosów i unikach, tak już do starć z Lordami będziemy potrzebować sporych umiejętności i dobrej znajomości posiadanego ekwipunku. Nie możemy także zapomnieć o…
Magia
Co to za erpeg, bez czarowania? LoFT oprócz machania mieczem, często będzie zachęcać gracza do wspierania się magią, szczególnie podczas walk z bossami. Przy tworzeniu postaci mamy do wyboru trzy pakiety zaklęć: Ukojenie, Podstęp i Burda. Każda z tych magii zawiera cztery unikatowe zdolności w trzystopniowej skali, więc w czasie gry możemy je ulepszać. Jako, że wybrałem drogę wojownika, to najlepszym pakietem dla mnie wydawała się burda, która zawiera zaklęcia zabierające punkty życia przeciwnikom. Pierwszym zaklęciem jest „Modlitwa”. Harykyn tworzy klon, który skupia ataki wroga, a wtedy nasz protagonista może atakować ofiarę z różnych stron. Niestety często miałem problem z tym zaklęciem. Pomimo maksymalnego ulepszenia klon znikał już po pierwszym uderzeniu, odbywało się to losowo na różnych przeciwnikach i Lordach. Dalej mamy moje ulubione zaklęcie, czyli „Taran” – klon Hyrakyna leci prosto na oponenta zadając mu jedno duże obrażenie, niekiedy go obalając. „Szał” pozwalał zadawać ciosy, robić uniki i szybko biegać bez straty energii przez kilka sekund. Naprawdę bardzo przydatne, szczególnie podczas starć z powolnymi Lordami. Ostatnim zaklęciem w tym pakiecie jest „Wstrząs”. To wielki młot, który zadaje obrażania przeciwnikom znajdującym się w jego zasięgu, dla mnie osobiście najmniej przydatne. Niestety Harykyn tworzy zaklęcia przez dobre trzy sekundy i w tym czasie jest podatny na ataki. Mało tego, że może otrzymać sporo obrażeń, to zaklęcie wcale może się nie uaktywnić. Dlatego, w Lords of The Fallen czarować trzeba z głową i mieć do tego trochę miejsca.
Oprócz zaklęć szybko podczas gry stajemy się właścicielami magicznej rękawicy, którą docenią fani pojedynków na dystans – niestety w grze nie możemy korzystać z łuków, ani kusz, pomimo tego, że przeciwnicy ich używają – wielka szkoda. Ale wracając do rękawicy, to oferuje ona trzy rodzaje ataku: pocisk, uderzenie i wybuch. Niestety ta forma ataku nie zrobiła na mnie wrażenia, co prawda zużywa mniej magii od zaklęć, ale zadawane przez nią obrażenia były dość niskie, nawet po ulepszeniu…
Runy
Owe artefakty pełnią w LoFT dwie funkcje. Możemy za ich pomocą otwierać zapieczętowane drzwi lub skrzynie. Tutaj niefajna uwaga do Twórców. Kilka razy w trakcie rozgrywki otworzyłem zablokowane drzwi runą, idę do kufra, a ten jest zamknięty. A więc po co ja traciłem tę cenną runę? Większość zamkniętych pomieszczeń miała otwarte kufry i nagradzała mnie za ich otwarcie. Druga funkcja run, to oczywiście wzmacnianie naszego oręża, zbroi lub rękawicy magicznymi właściwościami. Gdy przekroczymy wrota do świata Rhogarów, spotkamy coś na wzór kowala. Poprosi on nas o pomoc w odnalezieniu unikatowej runy, a pozostałe będzie dla nas rozpieczętowywał i montował w gniazdach zbroi, czy oręża. Runy będą wspierać nasz ekwipunek w obrażeniach od ognia, magii, błyskawic, jadu oraz pozwolą zwiększyć obronę i wytrzymałość.
Interfejs
Okienko interfejsu jest bardzo przejrzyste, a ci z was, którzy grali w Diablo 3 na konsolach odnajdą się w nim bardzo szybko. Całość noszonego ekwipunku ma system kołowy, po którym przemieszczamy się lewym analogiem. Po prawej stronie mamy posiadane przez nas przedmioty – możemy tam bardzo łatwo porównać noszony przedmiot z dowolnym przedmiotem z ekwipunku. Wszystko jest jasne i przejrzyste. Duży plus za solidne wykonanie interfejsu.
Świetna oprawa audiowizualna i miejscami kiepska technika wykonania
Lords of The Fallen to gra piękna, prezentująca moc nowej generacji. Najwięcej ciepłych słów pragnę skierować do projektantów lokacji wewnętrznych. Świątynia Rhogarów i Klasztor w środku prezentują się fenomenalnie. Każde pomieszczenie jest inne (pstryczek w nos dla fanów Diablo 3), świetna rola cieni, światła rzucanego przez świeczniki, promienie wbijające się przez rozbite oka solidnie starają się rozświetlić ciemne pomieszczenia. Zwiedzanie katakumb, cel więziennych, czy piwnic daje sporo frajdy. Aż chce się zaglądać we wszystkie zakamarki. Niestety cholernie irytujący był TEN SAM regał z książkami w różnych pomieszczeniach. Szczególnie śmiesznie to wygląda, gdy trzy takie stoją obok siebie. Panom grafikom chciało się tworzyć rożne sale w pomieszczeniach, ale kilku różnych regałów z książkami to już nie? Serio?
Także główny bohater i postacie drugoplanowe prezentują zadowalający poziom, a animacje ruchów są świetne. Mógłbym się przyczepić trochę do mimiki twarzy. Modele zbroi oraz oręża, są rewelacyjne. Lordowie, potwory, demony także wyglądają bardzo dobrze, jednak tutaj występuje problem z animacją. Niestety, gdy mają zejść po schodach, często zdarza im się, że po prostu po nich zjeżdżają – jak Stoch z Wielkiej Krokwi. Wielki minus daje za przenikanie tekstur. Zrozumiem jeszcze to, że stopy naszego bohatera przenikają przez poległych oponentów, ale nie mogę strawić tego, że ich macki, miecze, topory przenikają przez filary czy ściany w korytarzach zadając mi obrażenia. Mało tego, w Świątyni Rhogarów są duże poczwary przypominające przerośnięte pająki, które potrafią przemieszczać się przez małe otwory w ścianach. Co z tego, że normalnie zmieściłaby się tam tylko ich głowa. Mimo to, macki i kończyny przenikną przez ścianę, a możecie to zobaczyć na ostatnich minutach naszego gameplayu. Podczas walk nie brakuje także przenikania mieczy przeciwników przez tarcze naszego protagonisty. Gdy przyjrzycie się tarczy Hyrakyna na plecach, to zobaczycie, że ona nie jest niczym przyczepiona tylko lewituje w powietrzu. Niestety podczas pierwszego przejścia, gra wysypała mi się do menu konsoli siedem razy, cztery razy podczas walki z bossami – Zaginieni Bracia. Nie wiem, czy winę mogę zrzucić na oprogramowanie 2.0 PS4… Po głębszym zastanowieniu chyba jednak nie, ponieważ inne gry działają…
Nie wiem, kto wpadł na tak nietrafiony pomysł, aby kamera, gdy nasz bohater jest przyparty do ściany czy filaru zmieniała się z TPP w widok FPP… Wtedy nic nie widać! Co najwyżej, kończyny demona albo tarcze wrogiego żołnierza. W takich warunkach obrona lub atak jest wręcz nie możliwa, bo zastanówmy się – jak wyprowadzić atak lub obronę nie widząc swojej postaci? Błagam wyłączcie ten automatyczny widok FPP… Niech kamera zrobi najazd izometryczny lub z boku, ale nie FPP, w którym nic nie widać.
Od strony dźwiękowej jest znacznie lepiej. Wszystkie dźwięki, szczególnie te podczas walki, gdy miecz, lub topór uderzają o tarczę brzmią rewelacyjnie. Potwory donośnie ryczą, a głosy ludzi są także dobrze nagrane. Symfoniczna muzyka w tle nadaje odpowiedni klimat, a w czasie walki z dużymi przeciwnikami lub Lordami systematycznie zyskuje na dynamice.
Podsumowanie
Lords of The Fallen to na pewno dobra gra akcji, której warto dać szansę. Z jednej strony jest to gra bardzo wymagająca, ale z drugiej dająca dużo satysfakcji z ubitego każdego Lorda. Jest to produkcja dla graczy cierpliwych, kombinatorów i doskonałych strategów. Musicie pamiętać, że w tej grze nie biegniemy na hurra z mieczem w dłoni niczym samuraj, bo taka taktyka kończy się śmiercią i odstawieniem gry na półkę. Należy cierpliwie obserwować każdego oponenta w oczekiwaniu na swoją szansę do zadania śmiertelnego ciosu. W LoFT będziemy często ginąć, gdyż wraz z naszymi umiejętnościami, podnoszą się także zdolności przeciwników. Nie ma, co się za bardzo cieszyć z nowego miecza, bowiem w kolejnym pomieszczeniu czekają już silniejsi wrogowie. Gra cały czas podnosi nam stopniowo poziom rozgrywki, pomimo tego, że już na samym początku czujemy się tak jakbyśmy grali na poziomie hard. Grę ukończyłem w 37 godzin, wynik jest imponujący, ale pamiętajcie, że w tej grze często można zginąć. Powtarzanie długich walk z Lordami oraz całych lokacji od punktu do punktu jest tutaj normą. Produkcja oczywiście świetnie wygląda i brzmi, walki są wymagające, ale ich system, gdy już się go nauczymy jest świetny. Niestety wymienione przeze mnie wcześniej błędy techniczne mocno obniżają ocenę tej polsko niemieckiej produkcji. Cieszę się niezmiernie, że studio, które jeszcze kilka lat temu robiło gry do kiosków, zmieniło swoje podejście, zgromadziło ogromny budżet, ściągnęło fachowca w postaci Tomasza Gopa, który pracował wcześniej nad Wiedźminem w CDP Red oraz podjęło współpracę z niemieckim deweloperem, który posiada świetne narzędzie do tworzenia wymagających gier. Efekt tych działań jest dobry, a progres firmy już szybko rośnie. Bardzo chciałbym, aby Lords of The Fallen okazało się międzynarodowym sukcesem, bo Polacy naprawdę potrafią robić dobre gry. Warto zagrać.
Dziękujemy firmie CI Games za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego
123254_it_hide_this_comment