Machina o nazwie nextgen powoli zaczyna się rozkręcać. Zarówno Microsoft, jak i Sony zaczynają wydawać na swoich nowiuteńkich platformach coraz więcej gier.
Po gorączce premierowych tytułów nareszcie nadszedł czas na gry z drugiego rzutu. Jednym z nich jest inFamous Second Son, wydana jedynie na PS4 kontynuacja serii studia Sucker Punch.
Oto świat, w którym po ulicach chodzą ludzie obdarzeni niezwykłymi mocami, tzw. przewodnicy. Od wydarzeń z inFamous 2 minęło 7 lat. W tym czasie rząd stworzył specjalny oddział D.U.P – Department of Unified Protection (Po Polsku D.O.Z. – Departament Obrony Zunifikowanej), którego zadaniem jest tropić i łapać wszelkich Bio terrorystów. Wcielamy się w postać Delsina Rowe, zwykłego chłopaka indiańskiego pochodzenia, który na swej drodze spotyka Hanka, uciekiniera z więzienia dla przewodników, W wyniku konfrontacji Hank mimowolnie dzieli się swoimi mocami z Delsinem. W ten sposób młody buntownik wplątany zostaje w sam środek wielkiego konfliktu pomiędzy siłami rządowymi a obdarzonymi mocami obywatelami. Razem ze swoim starszym bratem wyruszają w poszukiwaniu kolejnych przewodników.
Na pierwszy rzut oka gra wygląda bardzo podobnie do poprzedniczek. Mechanika gry, gameplay i sposób prowadzenia rozgrywki są jak żywcem przeniesione z PS3. Fani od razu poczują się jak ryba w wodzie i szybko wkręcą w to co dzieje się na ekranie. Niektórzy markotni gracze mogą stwierdzić, że mamy tu do czynienia tak naprawdę z inFamous HD. I jest w tym dużo prawdy. Jednak jest to HD godne nowej generacji. Gra wygląda przepięknie, miasto jest pełne szczegółów, światło odbija się od szyb samochodów a wszystko wygląda niezwykle realistycznie i ładnie. Gra chodzi bardzo płynnie w rozdzielczości FullHD. Niestety nie mogę ocenić jakości dźwięku, którym twórcy się chwalą, bo gram na standardowych głośnikach telewizora.
Przyznać trzeba, że twórcy wykazali się nie lada wyobraźnią projektując moce bohaterów. Po znanym z wcześniejszych odsłon prądzie nie ma ani śladu, a zdziwią się Ci, co myśleli o innych żywiołach np. wodzie czy ogniu. Delsin na swojej drodze poskromi moce dymu, neonu, video czy betonu. Tak, dobrze czytacie, ale to nie wszystko. W dziennikach audio porozrzucanych po mieście możemy usłyszeć o przewodnikach posiadających moc drutu! Na pierwszy rzut oka moce są podobne. Każda z nich pozwoli nam strzelać, rzucać granaty czy wystrzeliwać pociski. Jednak każdy atak różni się mocą, zasięgiem czy efektami w zależności od żywiołu. Poza tym każdy rodzaj mocy to inny sposób poruszania się. Delsin korzystając z dymu może przemieszczać się szybami wentylacyjnymi, a korzystając z mocy neonu biegać po pionowych ścianach z prędkością światła. W danym momencie możemy korzystać tylko z jednego rodzaju mocy. Aby zmienić żywioł musimy wchłonąć go z źródła (dla dymu będzie to kopcący komin, a dla neonu neon sklepowy). Wprawni gracze będą mogli to robić w czasie potyczki, ale jest to dość trudne. W czasie wchłaniania nowej mocy jesteśmy podatni na ataki przeciwników i możemy łatwo zginąć. Moce są wymyślne, ale dają niezwykle dużo frajdy. Są też dobrze wyważone, nie mamy odczucia, że któryś z żywiołów jest mocniejszy od drugiego. Każdy ma swoje wady i zalety. Cieszę się, że mocy jest tak dużo, ponieważ prąd jakim władał Cole zaczynał się powoli nudzić. Widać, że twórcy mają dużo pomysłów i gotowi są na eksperymenty z nieznanymi wcześniej żywiołami.
Oprócz misji fabularnych mamy też w grze dużo zadań pobocznych. Są to ciekawe mini gierki, których celem jest wytępienie oddziałów D.O.Z. z kolejnych fragmentów miasta. Pierwszy raz w serii akcja toczy się nie w fikcyjnym, a prawdziwym mieście. Jest nim Seattle, które odwzorowane jest niezwykle szczegółowo. Sama mapa jest niestety mniejsza niż w poprzednikach, ale nadrabia to ilością detali i atrakcji. Ludzie, którzy byli w Seattle na pewno rozpoznają niektóre ulice czy budynki.
Tak jak w poprzednich częściach, tak i tutaj możemy być dobrzy jak i źli. W kilku misjach zostaniemy postawieni przed wyborem. Od tej decyzji zależy dalszy przebieg fabuły, to w jaki sposób reagować będą na nas przechodnie, a także jakie moce będziemy mogli odblokować. Oprócz tego możemy wpływać na naszą reputację wchodząc w interakcje z mieszkańcami Seattle. Dobry gracz pozbędzie się przestępców z narkotykami, a zły przepędzi ulicznego grajka czy protestującą grupę rodziców. Przez to, że grając postacią dobrą i złą gra się trochę inaczej warto tytuł przejść dwa razy.
Gra wydana została w polskiej wersji językowej. Dubbing jest zadowalający, głosy są dobrane dobrze, nie zauważyłem żadnych uchybień. Wszystko trzyma poziom poprzednich części, jest znośnie i bez większych błędów.
Jeśli jest coś, do czego mógłbym się przyczepić to do mechaniki wspinania się po budynkach. We wcześniejszych odsłonach Cole łapał się wszystkiego jak mucha do lepu. Delsin miewa z tym problemy. Nie raz nie chwycił się jakiegoś wystającego elementu i przez to wpadł do wody, lub spadł z budynku. Twórcy dali nam multum możliwości poruszania się po mieście, mimo to wydaje mi się, że ucierpiał na tym element wspinaczkowy.
Dla niektórych wadą może też być system karmy. Jest to charakterystyczne dla tytułów, w których system moralności jest zbudowany na zasadzie czarny – biały. Jesteśmy niejako zmuszani do tego aby zawsze iść jedną i tą samą ścieżką, ponieważ wybierając raz dobrą a raz złą akcję blokujemy sobie dostęp do późniejszych ulepszeń bohatera. Nasze wybory nie mają też dużego znaczenia dla fabuły. Owszem ludzie na ulicy inaczej reagują na dobrego i złego Delsina, ale to jaką ścieżkę wybierzemy nie zmieni zakończenia przygody.
Podsumowując – inFamous Second Son jest grą bardzo dobrą, zapewniającą zabawę na kilkadziesiąt godzin. Zróżnicowane moce, możliwość wyboru ścieżki naszego bohatera i piękna grafika to największe zalety tego tytułu. Jest to jeden z tych tytułów, które warto mieć w swojej kolekcji i doskonały pretekst by zaopatrzyć się w najnowsze PlayStation.
Gameplay
[…] Nasza recenzja -> inFamous: Secend Son […]
RT @VitaSITEinfo: Recenzja: inFamous Second Son http://t.co/0mtR6zFv9M #ps4 #recenzja #inFamousSecondSon
Bartek, świetna recenzja, zawsze przyjemnie czyta mnie się Twoje teksty, czekam na więcej:)
Na pewno będzie więcej 🙂