W najnowszej linii wydawniczej, DC Compact, możemy znaleźć komiks V jak Vendetta. Czy warto sięgnąć po tę opowieść? Wkrótce dowiecie się tego z niniejszej recenzji. Zapraszam do lektury.
Niedawno Egmont zapowiedział dystrybuowanie komiksów w ramach nowego cyklu – DC Compact. To dość korzystnie wyceniona seria, która skierowana jest do teoretycznie mniej wymagającego od wydania czytelnika. Nie znajdziemy tu twardej oprawy i rozbudowanych dodatkowych treści. Zamiast tego priorytetami są przekazanie niesamowicie istotnej w świecie komiksów historii oraz stosunkowo niewielki format. Jednym z pierwszych komiksów, niejako otwierających tę serię, jest V jak Vendetta. Czy jest to udane dzieło? Niebawem poznacie odpowiedź na to pytanie.
Opowieść i realia w V jak Vendetta

V jak Vendetta to komiks, który stanowi jedno z najlepiej docenianych i ocenianych dzieł Alana Moore’a. Scenarzysta nie stronił w nim bowiem od komentarzy rzeczywistości, ale wchodził w retorykę na tyle umiejętnie, że komiks ten jest w zasadzie dziełem ponadczasowym. Jego akcja rozgrywa się w totalitarnej wersji Wielkiej Brytanii. Społeczeństwo w oczach sprawującego władzę reżimu nie ma żadnego znaczenia, a włodarzom zależy wyłącznie na dalszym panowaniu nad mieszkańcami. Nie ugina się przed tym przed niczym i ewidentnie hołduje zasadzie, w myśl której cel uświęca środki. Na nieszczęście władzy – a zarazem ku wybawieniu z opresji społeczeństwa – nagle pojawia się tajemnicza postać – V. To mężczyzna oddany obaleniu systemu, noszący maskę Guya Fawkesa.
Nie zawaha się sprawnie operować zarówno słowem, jak i przemocą. Bohater ten absolutnie nie jest krystalicznie czysty. Jego metody nierzadko opierają się bowiem o terroryzm, ale to między innymi dzięki temu tak interesująca wydaje się historia. Pod wieloma względami Moore nakłania czytelnika do zadawania sobie nierzadko filozoficznych pytań, ale nie robi tego wprost. Raczej zasiewa u nas ziarenko niepewności i czyni to w sposób prawdziwie mistrzowski. Chociażby z tego względu absolutnie warto sięgnąć po ten komiks. Nie znaczy to bynajmniej, że jest on pozbawiony wad. Za chwilę wyjaśnię, co konkretnie mam na myśli.
Ilustracje

O ile sama historia nie ugięła się przed presją czasu, o tyle niestety nie mogę napisać tego w kontekście ilustracji. David Lloyd jest bowiem przedstawicielem jak na dzisiejsze czasy archaicznego już stylu wizualizowania wydarzeń. W tym aspekcie przejawiają się największe mankamenty. Ilustracje i kadry są często bardzo klimatyczne, aczkolwiek w dzisiejszych czasach wypadają dość blado. Styl malarski obfitujący w cienie i rozmyte kontury sprawia, że można postrzegać ilustracje jako niedopracowane i w zasadzie zaledwie szkice. Kolorystyka jest bardzo oszczędna, aż w przeszkadzający w odbiorze sposób. Miejscami można odnieść wrażenie, że Lloydowi przydałaby się większa paleta barw, ale nie udało mu się jej zdobyć. Sprawia to, że rysunki bywają nieczytelne, a część scen staje się chaotyczna. Sytuacji nie ratują też dymki z dialogami.
W moim przekonaniu – co jest oczywiście związane z formatem DC Compact – starano się upchnąć na nich zbyt dużo słów. W zestawieniu z dość małymi dymkami otrzymujemy komiks, którego nie czyta się niestety przyjemnie. Z jednej strony historia wciąga, z drugiej jednak sposób jej poznawania pozostawia wiele do życzenia. Ostatecznie zamiast oddać się lekturze i dać wciągnąć w ten świat, pochylamy się nad znakomitą większością kadrów, starając się dopatrzyć, co zostało napisane i namalowane. Absolutnie nie tak powinno to wyglądać.
Podsumowanie

Bez dwóch zdań V jak Vendetta w wersji DC Compact wiele brakuje do ideału. Nie zrozumcie mnie źle, na pewno dobrze zrobicie, sięgając po ten komiks – opowieść jest naprawdę świetna. Strona wizualna może jednak szybko zniechęcić czytelnika, a tak mały format wydania bardziej szkodzi Vendeccie niż działa na jej korzyść. Przesłanie komiksu jest wciąż aktualne i potrafi mocno trącić wiele strun naszych emocji. Opowieść o walce jednostki z systemem i trudnościach, z jakimi boryka się taki bojownik mają też w sobie coś cyberpunkowego, co jest dodatkową zaletą. Tym bardziej żałuję, że wizualnie można wiele zarzucić temu dziełu. Wybitnemu, to na pewno. Ale jednocześnie w moim przekonaniu trochę nieprzymyślanie wciśniętemu akurat do DC Compact, a szkoda.

| Liczba stron | 296 |
| Wymiary | 14,2 cm x 21,6 cm |
| Scenarzysta | Alan Moore |
| Ilustrator | David Lloyd |
| Tłumacz | Jacek Drewnowski |
| Typ oprawy | miękka |
| Cena | od 27,48 zł |
Komiks do zrecenzowania dostarczył Egmont.
Dodaj komentarz