Studio Pixadome stworzyło niedawno nowa grę platformową na Nintendo Switch – Hayfever. Sprawdźmy jej jakość.
Przenośna konsola od Nintendo dostała kolejną platformówkę. W Hayfever wcielamy się w listonosza, Tomasza, cierpiącego na katar sienny. W wyniku nieszczęśliwego kichnięcia listy, które były pod opieką naszego bohatera poleciały w różne strony świata. Naszym zadaniem jest zebranie całej korespondencji, aby uchronić się przed gniewem przełożonego. Uzbrojeni w taką wiedzę i motywację ruszamy na podróż po dziesiątkach poziomów. Historia bynajmniej nie należy do poważnych i stanowi jedynie pretekst do wysłania nas w podróż po kilkuset poziomach.

Rozgrywka w Hayfever to klasyka gatunku. Poruszamy się więc naszym listonoszem w prawo i lewo na dwuwymiarowych poziomach. Gra jest nastawiona na wystawienie na próby jedynie naszej precyzji ruchów. Nie wyprowadzicie ani jednego ciosu, grając w Hayfever. Zamiast tego będziecie skakać, pokonując niezliczoną liczbę przepaści i pułapek, jak choćby wystające kolce. Każdy kontakt z czymś, co może nas zranić oznacza nasz zgon. Nie brakuje też przeciwników, tylko czyhających na nasze życie – każde zetknięcie z oponentem uśmierca Tomasza. Na szczęście punkty kontrolne są rozmieszczone bardzo gęsto i nigdy nie musimy się cofać o odczuwalny fragment poziomu. Na pewno wpływ na to ma też niedługi czas potrzebny na ukończenie poziomu. Wykonujemy go zazwyczaj w raptem kilka minut, ale nie jest to wada tytułu. Poziomów jest istne zatrzęsienie, a dzięki takiej ich konstrukcji nie męczą. Zamiast tego każda nasza porażka motywuje do podejmowania kolejnych prób.

Standardowy skok nie jest jedynym manewrem, który możemy wykonywać w grze o katarze siennym. Nasz bohater jest w stanie kichać na zawołanie i unosić się dzięki temu ruchowi. Kuriozalne? Z pewnością, ale w żaden sposób irytujące. Taki nietypowy ruch pasuje do oryginalnej i humorystycznej wizji Szwedów, a co więcej, zapewnia więcej opcji przemieszczania się. Oprócz naszego kichnięcia mamy do dyspozycji rozsiane tu i ówdzie pyłki kwiatów, które przez naszą alergię wysyłają nas dalej i wyżej niż zwykle kichnięcie. Możemy jednak minimalnie wpłynąć nim na nasz tor lotu, co będzie nieodzowne jeśli będziemy chcieli zdobyć wszystkie dodatkowe poukrywane na poziomach koperty. To właściwie wszystko jeśli chodzi o rozgrywkę. Bez dwóch zdań jest ona prosta, ale dzięki temu próg wejścia do gry jest bardzo niski i bardzo szybko wiemy jak grać i co kiedy nacisnąć. Nie znaczy to bynajmniej, że Hayfever jest łatwe. Tytuł jest bardzo wymagający i nieraz będziecie wiele razy próbować ukończyć określony fragment poziomu, omijając istne zatrzęsienie przeszkód. Satysfakcja z pokonania trudnej sekcji jest na szczęście na tyle duża, że z prawdziwą przyjemnością gramy dalej.
Hayfever zdecydowanie nie jest najładniejszą grą dostępną na Nintendo Switch. Tytuły takie jak Astral Chain, Wiedźmin III i Zaginięcie Ethana Cartera przyzwyczaiły nas do wyższego poziomu oprawy wizualnej na Switchu. Recenzowana produkcja na pewno nie jest brzydka, ale nie sposób odmówić jej pewnej oszczędności i prostoty. Niektórym może się to podobać, innym nie. Mi grafika i rozgrywka w stylu retro przypadły do gustu, co nie oznacza, że nie mam zastrzeżeń do ogólnego poziomu wizualnego i szczegółowości tekstur. Natomiast udźwiękowienie jest całkiem przyzwoite i dobrze pasuje do zastosowanej estetyki. Dźwięki są oszczędne, ale brzmią dobrze. Nie doświadczymy tu wielkich, ambitnych kompozycji muzycznych, ale i nie oczekiwałem tego po Hayfever. Gra jest prosta i celuje w miłośników klasycznych gier platformowych, dla których nie udźwiękowienie jest najważniejsze. W recenzowanej produkcji jest ono na akceptowalnym poziomie i nie irytuje, ale też nie zapada w pamięci. Switch ma w swojej bibliotece tytuły, które mogą się pochwalić rewelacyjną warstwą dźwiękową i Hayfever nie zalicza się do tego grona. Tu jest tylko i aż przyzwoicie.

Wiecie, co jest w tym w tym wszystkim najlepsze? Hayfever niesamowicie wciąga. Gra jest prosta w założeniach, a poziomy nie są długie, ale dzięki temu tytuł stanowi idealną propozycję na krótkie sesje w podróży.
W żadnym stopniu nie żałuję czasu spędzonego na poszukiwaniu listów i z pewnością będę wracał do Hayfever. Jeśli szukaliście produkcji, która oczaruje Was swoją prostą i będzie stanowiła dobrą odskocznię od wielkich gier, to dzieło Pixadome jest dla Was idealne. Weźcie jednak pod uwagę stosunkowo wysoki poziom trudności, który dość szybko wzrasta – cóż, to gra retro pełną gębą.
Dziękujemy Pixadome za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dołącz do dyskusji
Zaloguj się lub załóż konto, by skomentować ten wpis.