Kilka tygodni temu zrecenzowałem dla Was Hitman: Absolution. Czy wcześniejsze Blood Money – Reprisal jest równie udanym portem na urządzenia mobilne? Dowiecie się tego z niniejszej recenzji.
Jak zapewne domyślacie się, jeśli regularnie zaglądacie na naszą stronę, bardzo lubię serię Hitman. Grałem we wszystkie odsłony tego cyklu, jeszcze od czasu, kiedy Codename 47 ukazało się na komputerach. Nie wszystkie części – na ciebie patrzę, Contracts – były udane. Jednak pomijając małe potknięcia, Agent 47 w moim przekonaniu może się poszczycić dobrym portfolio. Przynajmniej w przypadku gier, nie patrząc na – co tu dużo mówić – marne filmy. Krwawa Forsa to jedna z najlepiej ocenianych przez fanów tego cyklu gier. Przyznaję, że również w mojej ocenie to świetna produkcja. Zmotywowany tym, jak wygląda i działa na Androidzie Absolution chętnie skorzystałem z możliwości sprawdzenia Blood Money na moim telefonie.
Przekonajmy się więc, czy Feral Interactive również tym razem – a w zasadzie jeszcze przed Absolution – przeniosło przygody 47-ki z odpowiednim poszanowaniem. Najpierw przeanalizuję oczywiście fabułę i rzucę okiem na misje, które będziemy wykonywać.
Wydarzenia




Hitman: Blood Money – Reprisal nie jest przesadnie długą grą, choć wiele zależy od tego, w jakim stylu będziemy wykonywać zadania. O strukturze zadań jeszcze napiszę w akapicie poświęconym rozgrywce. Teraz jednak mogę przybliżyć nieco – oczywiście nie wchodząc w spoilery – założenia opowieści. Mam świadomość, że Krwawa Forsa ukazała się niemal 2 dekady temu (premiera odbyła się w maju 2006 roku). Nie jest to jednakże dla mnie argument, aby komukolwiek zdradzać wydarzenia. Kto już grał, ten wie, co się stało. Natomiast nowi gracze mogą czytać mój artykuł bez obawy o to, że wyjawię im jakieś rozwiązania fabularne i zepsuję samodzielne poznawanie historii. Tyle tytułem wstępu. W tym miejscu zaznaczę, że w moim przekonaniu opowieść jest prowadzona bardzo sprawnie i angażuje odbiorcę. Kontrakty 47-ki – które oczywiście realizujemy – stanowią wspominki dwóch rozmówców na temat przeszłości znanego łysego zabójcy.




Analizują oni dokonania Hitmana, choć majaczy nam w głowie cały czas lekki brak zaufania do osób. Oczywiście im dalej zabrniemy w fabule, tym pełniejszy obraz będzie się nam malował przed oczami. Studiu IO Interactive – twórcom oryginalnej gry sprzed 19 lat – pozwoliło to na rzucanie nas w zasadzie po całym świecie. W jednym zadaniu staramy się zabić bogatego właściciela winiarni, by potem przenieść się do paryskiej opery, gdzie postaramy się zlikwidować reżysera i aktora. Nie brakuje też kontraktu, którego celem będzie rodzina objęta programem ochrony świadków, czy uczestnicy firmowej imprezy świątecznej. Fabuła stanowi też interesujący punkt odniesienia do serii World of Assassination. Można dostrzec zalążek rozwijającej się następnie w ostatnich odsłonach z tego cyklu historii. Nie napiszę jednak więcej, by przypadkiem nie wejść na pole minowe ze spoilerami.
Rozgrywka
Hitman: Blood Money – Reprisal to naturalnie trzecioosobowa gra, która stara się promować ciche działania. Absolutnie nie znaczy to, że nie możemy urządzić krwawej jatki i wybić każdego, kto tylko nawinie się pod nasz celownik. Nie jest to jednak w moim przekonaniu satysfakcjonujące. Zupełnie inaczej ma się sytuacja z załatwianiem wyłącznie naszych celów. Należy nieco rozwinąć tę kwestię. W każdej misji możemy bowiem upozorować nieszczęśliwy wypadek. A to wypchniemy przez balustradę pewnego muzyka, a to zamienimy atrapę broni na jej prawdziwą śmiercionośną wersję, a to udusimy naszą ofiarę, przygniatając ją sztangą podczas ćwiczeń. To właśnie swoboda jest jedną z największych zalet tej odsłony. Bardzo podoba mi się też dodanie mechaniki rozgłosu w Krwawej Forsie.
Im głośniejsze będą nasze zadania, tym więcej świadków może potem znaleźć odwagę, by wyjawić coś prasie. Jeśli nie ucieszymy „papug” – a w skrajnych przypadkach jeśli nie wykupimy nawet nowej tożsamości – to kolejne misje mogą być dużo trudniejsze w realizacji. Oczywiście ślady naszej działalności pokrywamy z pieniędzy zarabianych na wykonywaniu kontraktów. Bardzo podobało mi się to, że czytałem o swoich dokonaniach w wyświetlanych po misjach gazetach. Szkoda jednak, że ewidentnie występuje problem z kodowaniem polskich znaków. W związku z tym pojawiają się „krzaczki” jak te na poniższym zrzucie ekranu.

Nie mogę się natomiast przyczepić do sterowania. Nie dość, że możemy je dostosować – jak w Hitman: Absolution – to jeszcze również tutaj można korzystać z kontrolera. Ja postawiłem na Razer Kishi V3, którego recenzję możecie przeczytać na naszym portalu. W Reprisal dodano mini-mapę, która ułatwia odszukanie celów oraz dowiedzenie się, gdzie są inne postaci niezależne. Naturalnie można też przywołać powiększoną wersję mapy. Wystarczy dotknąć jej pomniejszego wariantu, a zobaczymy pełnowymiarową edycję. Przesuwamy się po niej i powiększamy lub pomniejszamy obszar dokładnie tak samo, jak podczas korzystania z dowolnych map czy nawigacji w smartfonie. Dotyczy to również czytania artykułów z gazet, o których niedawno pisałem. Je także możemy powiększać i poruszać się między nimi. W Reprisal pojawia się też Instynkt (kolejne zapożyczenie z Absolution) i zdecydowanie ułatwia on odnalezienie naszej przyszłej ofiary.
Nie ma natomiast trybu instynktownej wymiany ognia. Uważam, że to dobrze – może ograniczyć popędy niejednej osoby do walki w zwarciu. Zamiast tego promowane jest skradanie, choć już w przypadku Blood Money nie zależało mi na graniu w stylu SASO. Oznacza to oczywiście Silent Assassin, Suit Only. W grze nie ma wyzwań ani nawet osiągnięć (szkoda) i nie wahałem się korzystać z wielu przebrań. Nadal starałem się jednak zdobyć rangę Cichego Zabójcy. Chciałem mieć jak najwięcej środków, które to przeznaczałbym następnie na ulepszenia moich sprzętów. Jednym z bardzo przydatnych usprawnień jest skrócenie czasu, jaki jest potrzebny na włamanie się do zamkniętego pomieszczenia za pomocą wytrychu. Rekomenduję również zainwestowanie w tłumik do Silverballera oraz amunicję poddźwiękową.
Grafika i działanie Hitman: Blood Money – Reprisal




Póki co Hitman: Blood Money – Reprisal może się jawić jako bardzo udana produkcja. I nie powinno być w tym niczego dziwnego. Tytuł ten jest bowiem świetną skradanką i niejako symulatorem płatnego zabójcy. Nie jest to natomiast dzieło pozbawione wad. Dopatrzyłem się w nim właściwie zaledwie kilku mankamentów, z których najbardziej przeszkadzającym jest… grafika. Nie ma się co oszukiwać, Krwawa Forsa na Androidzie absolutnie nie jest tytułem, który może się szczycić tym, jak wygląda. Bardzo często będziemy przechodzili obok niesamowicie rozmazanych tekstur, które skutecznie pokazują, że absolutnie nie jest to gra pierwszej młodości.
Z jednej strony doceniam bardzo dobre działanie – które możemy ustawić nawet na preferowanej wartości – 30, 40, 60 i więcej klatek na sekundę. Z drugiej nie sposób nie dostrzec wiekowości oprawy graficznej i uważam, że dobrze by było gdyby Feral Interactive poprawiło oprawę wizualną swojego portu. Plusem za to jest możliwość wybrania trybu działania gry – wydajności lub jakości. Ja postawiłem oczywiście na jakość, aczkolwiek mimo tego Blood Money – Reprisal niczego nie urywa tym, jak wygląda. Jest to natomiast bardzo stabilny port. W przeciwieństwie do kilku zawiech Absolution, Blood Money ani razu nie odmówiło posłuszeństwa. Nawet w misji Zabić kruka, gdzie na ulicach jest mnóstwo postaci niezależnych.
Podsumowanie




Hitman: Blood Money – Reprisal to bez cienia wątpliwości jedna z najlepszych odsłon serii Hitman. Oferuje ona imponującą swobodę działania i otwartość misji. Polska wersja językowa jest poprawna, ale niestety nie domaga – jest to szczególnie widoczne przy artykułach z gazet. Brakuje w nich odpowiedniego kodowania polskich znaków, co skutkuje ewidentnymi „krzaczkami”, które wybudzają nas z zanurzenia w świecie gry. To jednak zaledwie drobne skazy, na które w moim przekonaniu warto przymknąć oko. Krwawa Forsa to bardzo wciągająca skradanka, która broni się zarówno rozgrywką, jak i opowieścią. Co prawda nie jest to tak udany port, jak Absolution, ale mimo tego zdecydowanie warto po niego sięgnąć. Zwłaszcza, że pierwszy poziom jest dostępny za darmo w Google Play. Zaznaczam jednocześnie, że prowadzi nas za rączkę i następne misje są nieporównywalnie bardziej otwarte i zachęcają do szukania swojego sposobu na osiągnięcie (a zarazem zlikwidowanie 😉) celu.
Kod recenzencki zapewniło Feral Interactive.
Dodaj komentarz