Cztery lata po premierze drugiej części cyklu twórcy z Supermassive Games wracają z Little Nightmares III. Czy trzecie koszmarki dają radę?
Little Nightmares to całkiem specyficzna seria gier, które łączą niewinność dziecięcych protagonistów z groteskowym horrorem otaczającego ich świata. Dwie pierwsze części serii zostały przyjęte bardzo ciepło zarówno przez krytyków, jak i graczy. Stworzyło je Tarsier Studios, które od kilku lat pracuje nad grą Reanimal pod banderą innego wydawcy. Trzecia odsłona cyklu jest zatem pierwszą, za którą w całości odpowiada studio Supermassive Games. Czy Little Nightmares III jest zatem godnym przejęciem pałeczki po oryginalnych twórcach? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna.
Kolejna noc, kolejny koszmar


Trzecie Little Nightmares bardzo szybko rzuca nas na głęboką wodę zarówno pod względem fabuły, jak i rozgrywki. Budzimy się w tajemniczym świecie jako Low lub Alone – jedna z dwóch grywalnych postaci. Co ciekawe, nie mamy tutaj mechaniki przełączania między bohaterami, więc początkowy wybór awatara jest wiążący do samego końca. Osobiście wybrałem wyposażonego w łuk Low, choć po premierze (kiedy udostępniony zostanie Friend’s Pass) chętnie sprawdzę, jak bardzo różni się kampania, grając dzierżącą ciężki klucz płaski Alone.
Trudno mi tu rozpisywać się o fabule doświadczenia tak specyficznego, jak Little Nightmares III. Podobnie jak w poprzednich częściach serii, nie znajdziemy tu żadnych dialogów czy wymian między bohaterami. I dobrze, bo wspiera to naprawdę wyśmienitą atmosferę, która, adekwatnie do tytułu gry, daje poczucie nocnej mary, koszmaru, w którym realne przeplata się z fantastycznym. Ta groteskowa inscenizacja sprawia, że granie w produkcję Supermassive jest fascynujące, ale również całkiem przystępne ze względu na dosyć małe skomplikowanie rozgrywki.



Gra składa się z pięciu rozdziałów, każdy z osobną stylistyką i przerażającym Rezydentem, który będzie nas prześladował podczas eksploracji. Całość zajęła mi około 6-7 godzin, co jest akceptowalne jak na standardy tej serii, chociaż wyższa od poprzednika cena i zablokowanie całych dwóch rozdziałów za dodatkowo płatną edycją Deluxe sprawia, że nie jestem przekonany do stosunku zawartości do ceny tytułu.
Strzelam, tłukę i spadam



Gracze poprzedniego Little Nightmares poczują się w tej odsłonie jak w domu. Rozgrywka trzeciej części opiera się bowiem głównie na eksploracji poziomów, ukrywaniu się przed Rezydentami oraz rozwiązywaniu zagadek logicznych i platformowych.
Trzeba w tym miejscu też wspomnieć, że gra opiera się na kooperacji między Low i Alone. Twórcy jednak nie zdecydowali się na wprowadzenie trybu dla dwóch graczy lokalnych. Jest to moim zdaniem największa wada tytułu. Na premierę pojawi się wprawdzie Friend’s Pass, który umożliwi drugiemu graczowi pobranie gry bez kupowania osobnego egzemplarza (w okresie recenzji ta opcja nie była jeszcze dostępna). W mojej opinii nie usprawiedliwia to jednak niemożności grania na jednej kanapie. Rozgrywce jednoosobowej nie pomaga również fakt, że kierowana przez komputer druga postać często nie nadąża i umiera w pościgach, co zmusza nas do powtarzania całej sekwencji.



Eksploracja w Little Nightmares III jest dość problematyczna do ocenienia. Gra jest bowiem koszmarnie (hehe) liniowa. Mamy tu znajdźki w postaci poukrywanych na poziomach lalek, jednak zazwyczaj wymagają one jedynie lekkiego zboczenia ze ścieżki. Sprawia to, że jest to produkcja raczej na raz, bez większego potencjału regrywalności.
Kolejnym aspektem, do którego mam kilka wątpliwości są elementy zręcznościowe dość obszernie rozsiane po poziomach. Są one niestety frustrujące z uwagi na bardzo toporne i nieprecyzyjne sterowanie. Postacie są ociężałe, przez co nawet najłatwiejsze w teorii skoki często kończą się spadkiem w przepaść. Gra w bardzo zero-jedynkowy sposób określa, czy wyskoczyliśmy odpowiednio wcześnie. Często kończy się to zatem sytuacją, w której nasz bohater dotyka brzegu platformy, po czym zsuwa się z niej prosto do poprzedniego punktu kontrolnego.
Przemierzanie kolejnych światów pozostawiło mnie z lekkim niedosytem pod względem czysto mechanicznym. Widać, że Supermassive stawiając na kooperację chciało poszerzyć możliwości projektowania poziomów. Natomiast w praktyce wciąż uważam, że potencjał nie został tu do końca wykorzystany.
Piękne koszmarki



Warstwa wizualna z pewnością jest najmocniejszą stroną Little Nightmares III. Już od pierwszych momentów byłem zachwycony szczegółowością poziomów. Przez użycie semi-statycznych ujęć kamery twórcy kreują zjawiskowe kadry niemal na każdym kroku. Szczególnie zapierające dech w piersi są momenty, w których ukazuje nam się oniryczne poczucie skali. Wspiera to eksperckie użycie rozmycia perspektywy, dodatkowo pomniejszające naszych malutkich bohaterów.
Pochwalić muszę też różnorodność poziomów. Każdy świat koszmaru przemierzanego przez Low i Alone jest inny od poprzednich. Zauważymy to zarówno na poziomie piekielnie szczegółowego otoczenia, jak również poprzez zmieniającą się paletę barw. Trzecie Little Nightmares bez dwóch zdań jest istną ucztą dla oczu.


Świetne są tu również projekty Rezydentów, którzy przerażają, i odrażają, zarówno wizualnie, jak i dźwiękowo. W recenzji ograniczyłem się do pokazywania jedynie przeciwnika z pierwszego rozdziału gry, aby uniknąć spoilerów. Już na jego przykładzie jednak widać, że artyści dopięli swego. Wielka laleczka, która zmienia w kamień i pożera wszystko na swojej drodze? Ten obraz pozostanie w mojej głowie na długo po ukończeniu kampanii fabularnej.
Warto również pochwalić brak ekranów ładowania, co skutecznie wpływa na zaskoczenie gracza w momentach przejść między kolejnymi ujęciami kamery. Imponuje to, zwłaszcza biorąc pod uwagę skalę niektórych pejzaży. Dobrze widzieć, że ograniczenia technologiczne przestały być zmartwieniem dla niektórych twórców.
Warstwa muzyczna to kolejny aspekty gry, z którego Supermassive wyszło obronną ręką. Usłyszymy to już na poziomie świetnego motywu z menu głównego (który zresztą znów łączy się z motywami poprzednich części!). Podczas samej rozgrywki muzyki jest niewiele, ale każdy moment jej pojawienia się niezmiernie cieszy ucho.
Czy warto śnić?


Little Nightmares III to produkcja, która zrobiła na mnie spore wrażenie – zarówno pozytywne, jak i negatywne. Z jednej strony stoi rozgrywka, która jak na standardy 2025 roku jest zwyczajnie przestarzała i często frustrująco oporna. Z drugiej zaś mamy grę, która artystycznie odciska piętno na wyobraźni i naprawdę potrafi przestraszyć. Myślę, że w ogólnym rozrachunku jest to godna kontynuacja poprzednika i mimo wszystko warto ją zobaczyć. Zwłaszcza jeśli macie do kooperacji partnera ze swoim własnym sprzętem.
Egzemplarz do recenzji zapewnił wydawca gry, firma Cenega.
Dodaj komentarz