W tym roku czeka na nas kilka głośnych premier kultowych bijatyk. Wszystkie zbliżają się do nas wielkimi krokami. Najbliżej nam do Street Fighter 6, które już za trzy dni ma swoją oficjalną premierę. Nie będę ukrywać – pojawiło się kilka zmian, które dla osób będących fanami uniwersum Mortal Kombat i miłośnikami eksploracji otwartego świata okazały się zbawienne. O czym mowa? Zaraz się zapewne dowiecie.
Street Fighter 6. Tytuł ten mówi już sam za siebie i fanom bijatyk nie trzeba go przedstawiać. Produkcja ta, ku uciesze nowych graczy oraz osób, które ze skomplikowanymi kombinacjami ataków miały problemy, wprowadza alternatywne systemy sterowania. Pojawia się także wskaźnik Drive, który służy do wykonywania specjalnych ataków w błyskawicznym tempie. Tym razem motywem przewodnim szóstej już części gry jest mocne nawiązanie do kultury ulicznej. Można to zauważyć w samej oprawie wizualnej oraz dźwiękowej. Ubiór postaci, graffiti, miejskie scenerie i hip-hopowa muzyka uzupełniają ten motyw, dodając więcej zabawy w trakcie rozgrywki. Dochodzi do tego machanie głową w rytm bitu.
W tegorocznym Street Fighter 6 powracają bohaterowie, którzy są doskonale znani miłośnikom serii. Mamy okazję walczyć Ryu, Kenem, Chun-Li oraz Guile. Towarzyszy im oczywiście trójka zupełnie nowych postaci. To Rosjanin Johann Pavlovich, francuska wyrafinowana modelka Manon oraz pochodząca z Włoch Marisa szczycąca się korzeniami sięgającymi greckich gladiatorów, strasząca na pierwszy rzut oka samą umięśnioną posturą. Gra debiutuje 2 czerwca 2023 na konsolach PlayStation 4, PlayStation 5 oraz Xbox Series.
Trzy główne tryby gry – będzie ciekawie!
Choć uliczny klimat czuć już w samym menu gry, to dopiero po stoczeniu pierwszej bitwy poznamy się z tym światem. Całość od razu skojarzyła mi się z ubiegłorocznym Need for Speed Unbound, które bardzo mi się podobało pod tym względem. W tej produkcji twórcy postanowili dać graczom wiele możliwości zabawy na wysokim poziomie. Do dyspozycji otrzymujemy eksplorację otwartego świata i wykonywania zadań w World Tour, bitwę z innymi graczami w Battle Hub, oraz odrobinę treningu, krótkiej fabuły i rozgrywki ze znajomymi na jednej kanapie w Fighting Ground. No i gadający pad obwieszczający nazwę gry. Drobny, ale jaki zadowalający dodatek.
Przewodnik po postaciach nie kłamał
Zdecydowanie! Do dyspozycji otrzymaliśmy 16 aren i aż 18 różnych postaci, z których każda charakteryzuje się indywidualnymi umiejętnościami przydatnymi w walce. Bardzo szybko można odnaleźć swojego ulubieńca i najczęściej nim walczyć. W moim przypadku wypadło klasycznie, na Luke’a. Nie wyróżniam się pewnie na tym tle, natomiast pozwoliłam sobie sprawdzić, jak wygląda walka każdą z postaci i przyznaję, że wszystkie robią ogromne wrażenie swoimi atakami specjalnymi. No i „cieszynką” po zakończonej walce. Luke, na przykład, tańczy, kręcąc bioderkami. Akcent humorystyczny – zachowany!
Lista postaci dostępnych w grze:
- Luke
- Jamie
- Manon
- Kimberly
- Marisa
- Dee Jay
- Cammy
- Ryu
- E. Honda
- Blanka
- Guile
- Ken
- Chun-Li
- Zangief
- Dhalism
Lista aren do wyboru:
- Centrum Metro City
- Lotniskowiec „Byron Taylor”
- Osada Grzmiących Stóp
- Huta Barmaley
- Plaża Kąpielowa
- Chata Strażnika
- King Street
- Fête Foraine
- Koloseum
- Świątynia Genbu
- Tian Hong Yuan
- Świątynia Dhalsimerów
- Targ w Starym Mieście
- Arena Suval’ Hal
- Ring Macho
- Sala Treningowa
Mechanika walki z udogodnieniami
Przyznam się szczerze, że ze względu na kombinacje bałam się podchodzić do tej gry. Głównie dlatego, że wcześniej nic mi w niej nie wychodziło i kończyło się na klikaniu przycisków na oślep. Tym razem sytuacja zmieniła się na moją korzyść i na korzyść odbioru przeze mnie tegorocznego Street Fighter 6. Choć muszę przyznać, że bywały momenty, w których pamięć mięśniowa korzystała z kombinacji ruchów dla Scorpiona i dziwiłam się, że to nie działa.
Cieszę się, że Capcom wprowadził alternatywne opcje sterowania. Gra od razu staje się bardziej przyziemna pod względem trudności dla mniej doświadczonych uczestników rozgrywki. W tym dla niziołka takiego jak ja. Do dyspozycji otrzymujemy klasyczny schemat z koniecznością ogarnięcia wszystkich skomplikowanych kombinacji, by wykonać super ataki. Czapki z głów dla tych, którzy robią to bezbłędnie i są świetnymi graczami. Obok klasycznego sterowania pojawił się także układ dynamiczny oraz mój ulubiony w tej części gry – współczesny. Dynamiczny ma za zadanie wspierać graczy automatycznym wyprowadzeniem ciosów. Natomiast ten współczesny sprowadza wszystkie specjalne ataki do bardzo prostych kombinacji. Wierzcie lub nie, ale z takim sterowaniem można się przekonać do tego tytułu. Wiem, co mówię.
By nie było zbyt nudno w trakcie walki, pojawił się również nowy wskaźnik Drive. Posłuży on graczom do wykonywania mocnych kontr oraz ruchów, które mogą pochłonąć zbliżające się uderzenie i wytrącić rywala z rytmu walki. Opcja całkiem ciekawa i w rezultacie na ekranie wygląda bardzo efektownie. Stałe wykorzystywanie Drive’u do uruchomienia specjalnych ataków przyda się w trakcie walki z bossami. Jednak pełne jego wykorzystanie sprawi, że możemy obudzić się jako przegrani. Zatem, fajne ulepszenie i pomoc w walce, jednak do wykorzystywania z rozwagą.
Który tryb jest tym najlepszym?
Dla mnie World Tour, o czym zawsze będą świadczyły statystki, ale o tym chwilę później. Street Fighter 6 zaoferował kilka ciekawych aktywności graczom, by pozostali z tytułem na wiele długich godzin. Oraz, by zupełnie nowi gracze, mogli się przekonać do bohaterów gry. Zacznijmy od standardowego trybu Fighting Ground, w którym możemy skorzystać z wielu opcji rywalizacji, które pojawiły się już we wcześniejszej odsłonie. Możemy rozegrać klasyczne starcie 1vs.1, mecz rankingowy, walkę online, a także pojedynek ze specjalnymi zasadami. Tutaj również znajdziemy fabułę i możliwość treningu. Jak się miewa fabuła? Jest po prostu bardzo krótka, polega niemalże na samych walkach – nawet z ciężarówką. Sama historia mogłaby być znacznie dłuższa w tym przypadku.
Co zatem dzieje się w Battle Hub? Tryb ten został stworzony z myślą o użytkownikach, którzy mocno cenią sobie wspólną zabawę online z innymi graczami z całego świata. Poruszamy się po nim naszą stworzoną postacią i otrzymujemy możliwość walki w czasowych turniejach i wyzwaniach. Możemy również zaprosić poznane w Battle Hubie osoby do rywalizacji przy widocznych automatach inspirowanych klasycznymi odsłonami serii Street Fighter. Prezentuje się to znakomicie, natomiast niestety, ale po pierwszym otrzymanym łomocie chyba więcej się tam nie pojawię, bo nie widzę większego sensu stawania się workiem treningowym dla wprawionych graczy.
Tworzenie swojego avatara trochę Wam zajmie
Musicie być na to gotowi. Stworzony na początku rozgrywki avatar będzie naszą postacią reprezentatywną w Battle Hub oraz głównym bohaterem podczas eksploracji World Tour. W odpowiednim miejscu, eksplorując świat, będziemy mogli wprowadzić nieco zmian do naszego wojownika. Opcji customizacji otrzymujemy naprawdę sporo. Wraz z postępami w otwartym świecie będziemy zdobywać kolejne elementy wyposażenia i możliwości zmiany wyglądu.
Oczywiście, jak to zwykle bywa w moim przypadku, mam lekki problem z wymyślaniem imion. Natomiast po zobaczeniu możliwości cyberpunkowego wizerunku okazało się to mało istotne. Pozostałe możliwości zabawy z sylwetką avatara pozostawię Wam do sprawdzenia, jak już zakupicie swój egzemplarz gry.
Czy fabuła jest wystarczająca?
Oficjalna odpowiedź pojawi się w chwili, w której więcej graczy odpali Street Fighter 6 i postanowi się wypowiedzieć. W mojej opinii sam tryb fabularny opiera się głównie na rozegraniu kilkunastu walk z przeciwnikami. Znacznie więcej fabularnie dzieje się, kiedy przenosimy się do nowości, jaką jest otwarty świat World Tour. Tam wielozadaniowość, misje poboczne i rozwijanie swojej postaci mają więcej rozbudowanych historii, niż w przypadku podstawowej fabuły. Ten element twórcy mogliby jednak trochę poprawić. Kontrastując – fabuła w Mortal Kombat to kilkanaście scen połączonych z walkami. Wtedy myślę, że byłabym całkowicie usatysfakcjonowana. Przyznać jednak muszę niezwykłą pomysłowość w trakcie walk fabularnych, jeżeli chodzi o… nietypowych przeciwników.
Jak ze sterowaniem?
Klasyczne i dynamiczne będziecie musieli wypróbować sami, jeżeli potraficie bezproblemowo wykonywać przeróżne skomplikowane kombinacje ciosów. Moja rozgrywka skupiła się na korzystaniu ze sterowania współczesnego, które sprawiło, że wróciła mi chęć do stawienia czoła Street Fighterowi. Walki dzięki temu są całkiem przyjemnie i rzeczywiście znacznie łatwiej jest wejść w to uniwersum. Mimo wszystko chęć sprawdzenia umiejętności każdej postaci nie jest taka prosta, jak może się wydawać, nawet z ułatwieniem w postaci sterowania. Całe szczęście, że twórcy umieścili możliwość treningu, dzięki której można się z tym zapoznać i sprawdzić, która odpowiada nam najbardziej. Koniecznie dajcie znać, która postać stała się Waszą ulubioną w tej części gry!
Innowacyjny World Tour – czy się sprawdzi?
Dobrze by było, gdyby właśnie tak się wydarzyło. Wręcz nie czuję, że rymuję. Teraz pojawi się nieco więcej tekstu. World Tour to tryb, w którym zdecydowanie się odnalazłam i który mi bardzo odpowiada. Ponadto spędzam w nim najwięcej czasu. Jest to skuteczny ukłon w stronę fanów otwartego świata, w którym otrzymujemy zadania do wykonania (wraz z misjami pobocznymi), rozbudowujemy drzewko umiejętności postaci, a przy tym bijemy się z przypadkowymi ludźmi na ulicy. Skromna, oprawiona świetną grafiką wirtualna, uliczna rzeczywistość, która prezentuje się świetnie, jeżeli chodzi o same widoki i jej konstrukcję.
Jak sama nazwa wskazuje, na graczy będzie czekać coś więcej niż tylko jedna lokalizacja. Musimy się przygotować na podróże samolotem, dosłownie, po świecie. W trakcie tych wycieczek będziemy odkrywać naszych Mistrzów i się z nimi mierzyć, by odnaleźć swoją siłę. Nasz stworzony bohater będzie się doskonalił w walce, a zadania będziemy wykonywali zarówno w dzień, jak i w nocy. Uwierzcie mi, że aktywności jest naprawdę dużo, a ciekawość ostatniego rozdziału zwiększa się z każdym wykonanym zleceniem.
Nie będziecie się nudzić!
Wraz z postępem w trybie World Tour nasz stworzony na samym początku bohater będzie mógł walczyć w stylu wybranego Mistrza (czyli jednej z postaci Street Fighter 6), a nawet łączyć techniki kilku z nich. To my będziemy decydować o tym, jakimi ciosami będziemy się posługiwać i które naszym zdaniem zadają największy damage. Nie zabraknie także minigier, które mają za zadanie dodać nam nieco waluty i… jedzenia.
Jaka jest fabuła w tym trybie? Przekonacie się sami, jednak jestem pewna, że jest to nowość, którą wielu graczy polubi i pewnie znajdą się tacy, którzy nie będą zadowoleni. Przypomnę jedynie, że z grami i ich mechaniką oraz „niespodziankami i udogodnieniami” idziemy cały czas do przodu, nie stawiamy kroków wstecz.
Każdy nasz krok i każda decyzja – nie tylko w drzewku umiejętności – ma spory wpływ na nasze dalsze umiejętności, możliwości i siłę, z jaką wykonujemy uderzenia. Będziecie musieli uważnie dokonywać wszelkich zakupów i zastanawiać się nad wyposażeniem, by rozgrywka przebiegała całkowicie po Waszej myśli. Mam nadzieję, że za kilka dni ktoś podzieli moje zdanie o tym otwartym świecie stworzonym przez Capcom.
Postacie wcale nie szyte na miarę
W tegorocznym Street Fighter 6 nadal mamy do czynienia z tym, co dla fanów serii jest najlepsze, a dla samego tytułu najbardziej charakterystyczne. Mowa o mocno przerysowanych sylwetkach postaci. Duże uda, ogromne bicepsy, nieproporcjonalne fryzury do samych rysów twarzy i zabawne ciosy niektórych z nich. Bardzo dobrze się na to patrzy, a co najważniejsze, w grze pozostał zachowany kultowy klimat bestsellerowej bijatyki. Choć wszystko krąży w tematyce kultury ulicznej, hip-hopu i czcionki graffiti, to otrzymujemy godny tytuł, który dodatkowo może przekonać do siebie wielu graczy. Tak, jak na przykład moją całkiem skromną osobę.
Podsumowanie Street Fighter 6
Nie zwlekajcie i nie zastanawiajcie się, czy warto sięgnąć po Street Fighter 6. Jako osoba, która miała problem walczyć jakkolwiek w innych częściach, stwierdzam z ręką na sercu, że tym razem chętnie odpalam grę na konsoli i spędzam z bohaterami kilka chwil. Może i jest to zasługa otwartego świata i opcji współczesnego sterowania, jednak w jakimś celu te dwie opcje się pojawiły. Battle Hub myślę, że przez nowicjuszy i osoby takie jak ja będzie często pomijany (no chyba, że się czegoś nauczę), aczkolwiek fajnie, że wytrawni gracze mają swoje miejsce do pobijania własnych rekordów.
Capcom wykonał dobrą robotę, łącząc karykaturalne i zdolne postaci z serii z uliczną kulturą. Choć fabuła sama w sobie jest zbyt krótka i mało ciekawa, to opcji dookoła jest całkiem sporo – łącznie ze zbieraniem pewnych itemów, o których sami się przekonacie.
Premiera już za trzy dni (2/06/2023), więc macie ostatnie chwile do niewielkiego namysłu i podjęcia dobrej decyzji.
Kod recenzencki do Street Fighter 6 otrzymaliśmy od Cenega Polska. Dziękujemy!
Dodaj komentarz