Drums Rock to produkcja wyraźnie inspirowana serią Guitar Hero. Przenieśmy się wobec tego do wirtualnej rzeczywistości i poczujmy się jak perkusista.
Drums Rock jest grą, która zainteresowała mnie odkąd tylko zobaczyłem jej zapowiedź na blogu PlayStation. Zawsze lubiłem gry muzyczne, czy też rytmiczne. Jeszcze na PlayStation 3 spędziłem niezliczoną ilość godzin z różnymi produkcjami z serii Guitar Hero. Grałem także w Rocksmitha oraz Rock Banda. Jednak te tytuły mają więcej wspólnego z inną grą na PlayStation VR2 – Unplugged: Air Guitar. Niedługo na portalu znajdziecie moje zdanie na temat tej dość bliskiej mi produkcji wydawanej przez Plaion. Teraz wróćmy do innego instrumentu. Odpowiedzmy sobie na pytanie: czy studio Garage51 dobrze zrobiło, przenosząc swoje dzieło na PlayStation VR2? Dowiecie się tego z niniejszego artykułu, wobec czego zapraszam do lektury.
Fabuła



Zdaję sobie sprawę, że wiele osób może się dziwić z tego akapitu. Jak to? W grze muzycznej występuje fabuła? Cóż… I tak, i nie. Wcielamy się bowiem w muzyka i musimy udowodnić, że tytułowe „gary wymiatają”. Naszym celem jest zmierzenie z zagrożeniem pędzącym ze strony wielu demonów. W tej podzielonej na 3 akty opowieści zmierzymy się także z kilkoma bossami. Oczywiście będziemy ich odpierali w bitwach muzycznych. Historia jest przedstawiana za pomocą nieźle animowanych filmików przerywnikowych utrzymanych w jednej stylistyce z grafiką gry. Postawmy sprawę jasno – kampania bez wątpienia nie zachęci Was do spędzenia swojego czasu z Drums Rock. To nie jest tytuł, który opiera się przede wszystkim na fabule i niesamowicie szybko schodzi ona na dalszy plan. Nie uznaję tego jednocześnie za wadę – takie są standardy gatunku. Nieporównywalnie większe znaczenie powinna mieć rozgrywka i to na niej koncentruje się dalsza część niniejszej recenzji.
Rozgrywka i jej założenia



Zasady, którymi charakteryzuje się rozgrywka w Drum Rock są proste. Jest to jednocześnie jedna z największych zalet tej produkcji. Dzięki temu nie musimy uczyć się skomplikowanych sekwencji – wystarczy skupić się na samym rytmie i mknących do nas demonach.
Mamy oto bowiem 6 talerzy o różnych kolorach. Odpowiadają one barwom demonów, które mamy zwalczyć. Uderzamy więc w odpowiednim momencie w talerz, a demon ginie. Im bliżej stałej linii uderzymy (możemy ją wyłączyć w menu ustawień), tym większy otrzymamy wynik punktowy. Niekiedy musimy uderzyć w dwa „gary” jednocześnie lub parokrotnie. Jest to jasno zaznaczone i bez wątpienia nie będziecie mieli problemu z rozeznaniem się, co kiedy jest od nas wymagane. Warto zaznaczyć, że możemy ustawić wysokość perkusji oraz umiejscowienie dwóch talerzy – tak, aby zawsze idealnie w nie trafiać. Rozgrywka oferuje 3 poziomy trudności. Odznaczają się one oczywiście liczbą demonów, jakie musimy pokonać oraz stopniem skomplikowania układów stworów. Ja zaczynałem na łatwym poziomie, ale wkrótce potem dobrze poczułem się na średnim. Natomiast trudny nadal jest dla mnie niemałym wyzwaniem, ale może dla Was będzie jak znalazł? Zaznaczę jeszcze, że nigdy nie miałem kontaktu z prawdziwą perkusją.
Sterowanie w Drums Rock
Nie sposób zaprzeczyć, że kluczową kwestią w grach rytmicznych jest odpowiednie wykrywanie ruchu kontrolerów. Powinny one momentalnie robić to, czego do nich żądamy i perfekcyjnie śledzić nasze gesty. I na szczęście tak właśnie na ogół jest w przypadku Drums Rock na PlayStation VR2. Gra bardzo dobrze odczytuje umiejscowienie naszych Sense’ów – a więc, w grze, dłoni dzierżących pałki. Zdarzyły się jednak sytuacje, w których miałem wrażenie, że moje uderzenie nie zostało rozpoznane. Zostając jeszcze przy pałkach, warto wspomnieć, że możemy wybrać sposób ich trzymania. Do dyspozycji mamy trzy warianty. Pierwszy z nich sprawia, że pałki zawsze są przyczepione do naszych dłoni. Drugi wymaga przytrzymywania przycisków L1, aby każda z dłoni trzymała pałki. Natomiast trzeci z nich przełącza nas między trzymaniem, a puszczaniem. Ja zdecydowanie preferowałem drugą metodę.
Możemy bowiem rzucić pałki w powietrze, chwycić je, a następnie dzięki temu zyskać więcej punktów za następne uderzenie w perkusję. Oczywiście wymaga to nieco wprawy i wyczucia dobrego momentu, kiedy mamy trochę spokoju w nagraniu. Jest to jednocześnie niesamowicie satysfakcjonujące. Naturalnie należy zapomnieć o obecności pedałów w grze, ale nie widzę w tym niczego dziwnego. Jako smaczek warto jeszcze zaznaczyć, że aby rozpocząć granie kawałka, uderzamy pałką w pałkę trzy razy. Klimatyczne, muszę przyznać! Pamiętajcie też, że jest to rozgrywka wyłącznie dla jednego gracza. Nie znajdziemy tu żadnego elementu rywalizacji sieciowej – nie ma nawet rankingów.
Grafika i udźwiękowienie



Wspominałem już wcześniej, że styl wizualny w Drums Rock jest dość specyficzny. W związku z tym nie każdemu musi on oczywiście przypaść do gustu. Ja jednak jestem zwolennikiem tej formy groteski. Również dzięki niej, grając w recenzowany tytuł, mam skojarzenia z serią Guitar Hero. Nawet sam wskaźnik uznania tłumu, czy licznik kombinacji wydają się niemal jeden do jednego przeniesione z tego właśnie cyklu. Podczas wykonywania utworów – czy to w trybie wyzwań, czy w trzy-aktowej kampanii – widzimy na ogół statyczne tła, w których nie brakuje jednak interesujących elementów. Niech za przykład posłuży wzmacniacz z logo producenta gry – studia Garage51. Możemy także pozwolić sobie na pewną formę gry swobodnej – talerze wydają odpowiednie dźwięki nawet kiedy nie słyszymy żadnych uderzeń z nagrania. Niżej możecie natomiast obejrzeć mój zapis rozgrywki w Drums Rock.
Jak łatwo usłyszeć, Bring Me To Life nie jest oryginalnym utworem. Mamy bowiem do czynienia z coverami i trzeba się na to nastawić. Sam repertuar jest świetny i z niemałą przyjemnością przechodziłem przez wszystkie kawałki przygotowane dla nas w tej grze. Mimo – a może właśnie dlatego? – że można się naprawdę zmachać. Gwarantuję Wam, że ręce będą Was bolały po długich sesjach z tą grą. Niżej możecie zobaczyć listę dostępnych tu utworów.

Podsumowanie – czy warto zagrać w Drums Rock?



Drums Rock jest rewelacyjnie wykonaną produkcją, którą w moim przekonaniu powinien zainteresować się każdy fan gier muzycznych. Śledzenie kontrolerów Sense jest zrealizowane perfekcyjnie i tylko zachęca do spędzania wielu godzin w goglach przed wirtualną perkusją. Szkoda natomiast, że ustawienie opóźnienia w milisekundach wybieramy na czuja. Nie ma niestety żadnej wizualizacji, do której musielibyśmy w odpowiednim momencie uderzać w talerze. Fabuła również nie jest silną stroną tego tytułu, ale nie ona jest najważniejsza. Największe znaczenie ma fantastyczna, realistyczna i niesamowicie przyjemna rozgrywka. Zdecydowanie polecam tę produkcję. Jeśli lubicie gry rytmiczne, to powinniście być bardzo zadowoleni. Z jednej strony około 100 złotych nie jest małą kwotą. Z drugiej jednak otrzymujemy za to możliwość poczucia namiastki bycia perkusistą.



Ja jestem zachwycony tym, co dostałem i bez wątpienia niejednokrotnie będę wracał do dzieła studia Garage51. Spisali się oni na medal i mogą być dumni ze swojej produkcji. Jest niesamowicie dobra. Brawo! Jest tu co robić nawet po przejściu kampanii. Znajdziemy tryb wyzwań oraz opcjonalne cele do wykonania. Niektóre z nich polegają na osiągnięciu zadanej serii trafień, inne na zdobyciu określonej ilości punktów, jeszcze inne na odpowiednim uderzaniu w perkusję. Spełniania tych celów zapewnia nam gotówkę, a tę możemy przeznaczać na alternatywne wyglądy pałek, rękawic czy perkusji, a nawet na kolejne utwory do rozgrywania. Nie powinniście narzekać na nudę, zakładając gogle i przenosząc się do Drums Rock.
Kod recenzencki zapewnił producent i wydawca gry – studio Garage51.
Dodaj komentarz