O filmie
Kto nigdy jako dziecko nie interesował się dinozaurami, niech pierwszy rzuci kamieniem. W tych prehistorycznych zwierzętach tkwi pewne piękno, które przyciąga każde pokolenie. Jako dziecko uwielbiałem oglądać i uczyć się o dinozaurach, nic więc dziwnego, że seria filmów o Parku Jurajskim skradła mój dziecięcy umysł.
Po latach twórcy filmowi postanowili wrócić do tej marki i zaserwowali nam dwie części Jurassic World. Mimo iż nie były to filmy idealne, to od początku szanowałem je za to, że chciałby być inne. Nie klepały sprawdzonej formuły, ale stworzyły coś nowego. Najpierw zobaczyliśmy w pełni działający park, by potem być świadkami, jak dinozaury uciekają na wolność i zaczynają podbijać świat zdominowany przez człowieka.
Przed premierą Dominion pokładałem duże nadzieje właśnie w tym aspekcie — żeby ukazać, jak ludzkość radzi sobie z nowymi, mimowolnymi sąsiadami na Ziemi. Liczyłem na film, w którym zobaczymy, jak kolejne aspekty życia się zmieniły. I choć mamy w filmie kilka przebłysków takich akcji, to ostatecznie niewiele z tego dostaliśmy.
Mówię to z wielką przykrością, ale w Jurassic World Dominion, filmie o dinozaurach, jest ich zaskakująco mało. Jakby się nad tym zastanowić to główne wątki fabularne w ogóle nie są z nimi związane. Mamy tutaj tak naprawdę dwa filmy w jednym. Pierwszy to wątek Claire i Owena, którzy poszukują swojej przybranej córki. Drugi to powrót legend marki, czyli Dr. Alana Granta, Dr. Ellie Sattler i Iana Malcolma. Ich misja z kolei to… ciężko mi to powiedzieć bez zażenowania. Nie chcę tutaj psuć nikim tej wątpliwej przyjemności z olbrzymiego rozczarowania tym wątkiem, ale z pewnością nie jest to coś, czego ktokolwiek się spodziewał.
Generalnie fabuła tego filmu jest mało sensowna. Nawet z wyłączonym myśleniem ogląda się to ciężko. Bohaterowie robią głupie rzeczy, a mówią coś jeszcze głupszego. Serio, dialogi to jakaś porażka i ciężko nie złapać się za głowę przy niektórych kwestiach.
Jurassic World Dominion to kiepski film, który ciężko się ogląda. Sam oglądałem go z Żoną na 3 razy, bo nie bylibyśmy w stanie wysiedzieć tego za jednym podejściem. Właściwie jedyne czym się broni to pojedyncze sceny, w których występują dinozaury. Szczególnie pościg na motocyklu wybija się tutaj na pierwsze miejsce. Świetna jest też muzyka w wykonaniu Michaela Giacchino. Piałem o tym nie raz, ale bardzo szanuję tego artystę. Ma świetne kompozycje i jak mało kto potrafi połączyć nową twórczość z utworami klasycznymi sprzed lat.
Dodatki
Wydanie 4K skrywa dwie płyty. Jedna z nich to film w wersji 4K, na drugiej znajduje się film w wersji 1080p. Obie płyty mają identyczną zawartość i niestety nie znajdziemy tutaj praktycznie żadnych dodatków. Jeśli liczyliście na jakieś materiały zza kulis, to musicie obejść się smakiem.
Właściwie jedyną rzeczy, którą w tym wydaniu można by nazwać „dodatkiem” jest alternatywna wersja filmu, wzbogacona o kilka dodatkowych czy rozszerzonych scen. Problemem tego materiału jest jednak to, że nie zawiera on polskiej wersji językowej. Tak, dobrze czytacie — jeśli chcecie obejrzeć tę wersję filmu, to nie ma tutaj ani lektora, ani dubbingu, ani nawet napisów! Ta kuriozalna decyzja jest dla mnie całkowicie niezrozumiała. O ile jeszcze brak lektora czy dubbingu jestem w stanie zrozumieć, ale napisy to już powinny być. W ten sposób ciężko powiedzieć by polskie wydanie reprezentowało jakąś wartość dodaną względem wydań zza granicy.
Podsumowanie
Jurassic World Dominion to słaby film. Wydanie 4K nie wnosi tutaj wiele. Owszem, fajnie się ogląda najbardziej efektowne sceny w 4K z HDR i dźwiękiem DTS:X. Natomiast ogólnie rzecz biorąc, nie polecam tego wydania. Ten film po prostu lepiej pominąć. Te 2 godziny lepiej spędzicie robiąc cokolwiek innego.
Egzemplarz do recenzji zapewniło Wydawnictwo Galapagos.
Dodaj komentarz