To jedna z tych recenzji, które powstają tu z czystych chęci. Last Stop ukazało się na konsolach i PC 22 lipca. Od tego dnia znajdziemy ją również w katalogu Xbox Game Pass.
Grę zrobiło brytyjskie studio Variable State i jest to ich drugi (po Virginii) projekt. Za wydanie odpowiada Annapurna Interactive. Last Stop to interaktywna antologia, w której wcielimy się w trójkę Londyńczyków.
Fabuła
Na starcie… nie wiemy totalnie nic. Nie ma historii, która jakkolwiek nas wprowadza, a o tym, czego oczekiwać od samej przygody dowiadujemy się realnie dopiero na jej końcu. To ciekawy zabieg, który sprawia, że po prostu gramy, słuchamy i wczuwamy się w postacie, bez specjalnej presji.
Rozgrywka
Gra zaczyna się na stacji metra, gdzie dwójka dzieciaków ścigana jest przez policję. Przebijając się przez kolejne drzwi trafiają na tajemniczego mężczyznę, który wygląda, jakby na nich czekał. Otwiera on drzwi, za którymi świeci zielony portal… Dziewczyna przechodzi przez drzwi i znika. Po ponownym ich otwarciu zobaczymy już tylko ceglaną ścianę.
Co się stało? Na to gra każe nam czekać do prawie samego końca.
Rozpoczynając „faktyczną” grę, do dyspozycji mamy trzy historie — Paper Dolls, Domestic Affairs i Stranger Danger. Plansza z wyborem to (znów) nic innego, jak wagon metra, który po wybraniu zatrzyma się na stacji dotyczącej danej postaci.

Po skończeniu rozdziału wybranej przez nas historii, wracamy do ekranu wyboru z niepełnym już składem, by sięgnąć po kolejny element układanki. Do naszej dyspozycji jest 6 rozdziałów w każdej ze ścieżek.
Z detali, na początku pierwszego rozdziału w każdej historii zobaczymy napisy jak w filmie, z wymienioną obsadą, a następnie imponującej wielkości tytułem.

Ten drobny szczegół od razu daje nam sygnał, że rozgrywkę czuć będzie jak serial. Bo czuć.
Interfejs w grze jest minimalistyczny i przez większość czasu absolutnie zerowy. Dopiero podczas rozmów czy w specjalnie określonych scenkach na ekranie pojawi się parę innych rzeczy, jak wybór ścieżki, podejmowane decyzje czy uzależnione od sytuacji informacje — poziom staminy, czy informacje o tętnie i obserwacje dotyczące aktualnie „prześwietlanej” osoby.
Sporo z tych ekranów będzie unikatowych dla postaci lub w ogóle wyświetlą się nam tylko jeden raz w postaci dosłownie minigierek. Kolejne drobne rzeczy, które urozmaicają (z pozoru) banalną rozgrywkę.
Oprawa audio-wizualna
Wiecie, że na PC jest możliwość kupienia ścieżki dźwiękowej z Last Stop? To powinno powiedzieć Wam, że muzyka nie tylko jest, ale jest faktycznie dobra.
Szczerze powiem, że nie zwróciłam na nią szczególnej uwagi, bardziej skupiając się na głosach postaci i całej wizualnej otoczce. Oznacza to jednak, że jest ona idealnym tłem. Takim, które nam towarzyszy, jednocześnie nie rozpraszając.
Wizualnie gra jest… piękna. Okej, to nie jest grafika rodem z tytułu AAA robionego przez studio z ponad setką developerów, ale jest naprawdę śliczna. Ma swój unikatowy styl, który po prostu robi wrażenie. Oczywiście, że postacie czasem kładą ręce między teksturami bluzy, a ciała, a same ich ruchy są niezbyt naturalne. Momentalnie zbierają się oni do biegu, bardzo przypominając mi ruch postaci w Knockout City.

Twarze postaci są niezbyt realistyczne, ale ładne. Przypominają mi trochę The Sims 2, tymi wielkimi oczami w kształcie migdałów i lekko kanciastymi twarzami. Osobiście uważam, że Jack jest strasznie uroczy i no, co tu dużo mówić, grałabym takim Simem jak głupia.
Poniżej zobaczycie parę klatek z samej rozgrywki w Last Stop, z tego jak wygląda miasto, czy wnętrza.
Z ciekawych zabiegów: przypadkowe postacie na mieście nie będą mieć twarzy, a bardziej szczegółowa elewacja będzie na budynkach, które musimy odwiedzić. Na mapie nie spotkamy strzałek czy innych indykatorów sugerujących, gdzie powinniśmy się udać i decyzje te podejmuje się instynktownie i zazwyczaj poprawnie.
Sterowanie
Mamy tu do czynienia ze stałą kamerą, która będzie skakać wraz z naszym przemieszczaniem się. O dziwo w ogóle mi to nie przeszkadzało.
Postaciami poruszamy się na analogach, a wszystkie interakcje z otoczeniem będą wymagały naciśnięcia wyświetlonych na ekranie klawiszy. Czasem będzie to wymagało połamania palców, choć ostatecznie okaże się, że niestety, scenariusz zakładał, że polegniemy.
Całość sprawia wrażenie dobrze zrobionego i przede wszystkim intuicyjnego. W grach, w których większość rozgrywki polegać będzie na chodzeniu i rozmowach z napotkanymi ludźmi, jest to szczególnie istotne.
Wrażenia
Last Stop czuć trochę jak serial. I jako widzowie, wiemy też, że twórcy są tego bardzo świadomi. Dla niektórych będzie to ogromny minus, że wybory, prawie do samego końca, nie będą za bardzo wpływać na fabułę, bo ścieżki dialogowe i tak doprowadzą nas do tego samego rezultatu. Z drugiej strony, sama końcówka gry pokaże, że nie zawsze jesteśmy w stanie wybrać „dobrze”, mimo że coś wydaje nam się banalnie czarno-białe. Z tego też względu naprawdę polecam rozegrać ostatni rozdział dwukrotnie.
Opcje dialogowe, zapewne dla przejrzystości interfejsu, zrobione są w bardzo minimalistycznej wersji. Oznacza to, że zobaczymy jedynie ogólny „klimat” naszej odpowiedzi, a nie to, co nasza postać faktycznie powie. To chyba jedyna rzecz, z którą mam faktycznie problem. Często rozmowy szły inaczej, niż myślałam, że pójdą i choć wszystko kończyło się i tak w ten sam sposób, czułam pewien niedosyt i lekkie odczucie… oszukania?
Mimo wszystko, jest to bardzo ciekawe. To taka gra do włączenia na telewizorze ze znajomymi siedzącymi obok. Dużo się dzieje, a przez długi czas nie wiadomo, o co tak naprawdę chodzi i jak historie te się połączą. Kocham też ostatnią scenę, taką, prawie-że po napisach.
I teraz nie przedłużając: lećcie do Game Passa lub sklepu na odpowiedniej platformie. Last Stop dostępny jest na Xbox One, PlayStation 4 oraz Nintendo Switch od 22 lipca 2021.
Dodaj komentarz