Od kilku dni dzięki uprzejmości Cenegi, polskiego wydawcy gry Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remake mamy przyjemności obcować już z tym tytułem. Dziś podzielimy się z wami pierwszymi wrażeniami z kilku godzinnej sesji.
Zacznijmy od tego, że ta gra nie bierze jeńców, już na spotkaniu z przedstawicielami Atlusa zostaliśmy poinformowani, że nie powinniśmy się wstydzić, jeśli zdecydujemy się na najnowszy – dodany w tej wersji – poziom trudności. Wychowani jednak na starych jRPGach podjęliśmy wyzwanie i gramy zgodnie z wersją oryginalną. W trakcie potyczek faktycznie musimy uważać, analizować przeciwników i wykorzystywać ich słabości, aby tracić możliwie najmniej sił na walkę.
W przeciwieństwie do Persony, serii, która zrobiła się ze spin-offu SMT wcielamy się w jednego bohatera i nie dołączamy do party innych bohaterów. Naszym sprzymierzeńcami są inne demony, które za pomocą negocjacji przekonujemy do dołączenia do naszego składu. Perfidne kreatury nie zawsze są na to chętne, czasem nas nie rozumieją, a czasem stawiają horrendalne wręcz warunki. Żądają od nas pieniędzy albo przedmiotów, o które wcale nie jest tak łatwo. Dzięki takiej mechanice gracz dostaje ogromne pole do popisu jeśli chodzi o zarządzanie składem bitewnym, jak i budowaniem samej postaci. Otóż bohater, którego nazwiecie sami na początku gry, może zmieniać klasy niczym rękawiczki. O ile oczywiście je posada, bo nie odblokowują się one razem z progresem w zdobywaniu kolejnych poziomów doświadczenia. Możemy je naleźć w ukrytych skrzynkach, albo kupić w sklepie u Jacka Frosta. Każda klasa poza wolimi bazowymi statystykami i założenim jest oczywiście tylko początkiem drogi ponieważ punkty zdolności postaci uzyskiwane po wbiciu każdego poziomu przypisujemy do statystyki w obecnie nałożonej klasie. Warto o tym pamiętać zaczynając grać, bo może się okazać, że w kolejnej lokacji trafimy na skupisko demonów czułych na zimno, a klasa, która dałaby nam mroźna magię jest na zerowym poziomie. Mi osobiście włącza to już pewną panikę i potrzebę grindu, bo nie lubię być nie przygotowana na nadchodzące okoliczności. Warto też zwiedzić każdy zakątek w poszukiwaniu przedmiotów i porozmawiać z napotkanymi NPC. Niektórzy mogą Was niespodziewanie uleczyć, albo naprowadzić gdzie powinniście się udać w następnej kolejności.
O samym systemie gry, walkach, fuzji demonów, negocjacjach z nimi – rozpiszemy się więcej w samej recenzji, kiedy będziemy mogli opowiedzieć więcej o samej grze.
W przeciwieństwie do popularnej Persony Shin Megami Tensei to mroczna seria. Nie mamy tutaj zawiłej fabuły, którą poznajemy przez tysiące linii dialogowych i interakcje z innymi bohaterami. W tym świecie jesteśmy przede wszystkim sami, a większość otoczenia jest naszym naszym wrogiem. To, co wznosi tę grę na wyżyny to właśnie rozgrywka, która zmusza do przemyślenia taktyki i uczenia się przeciwników. Zaryzykuję nawet stwierdzeniem, że to trochę Soulslike w wydaniu turowym. Dołóżmy do tego projekt map niczym z labiryntu, a starszym graczom szybciej zabije serce przy skojarzeniach z taką serią jak Wizardry. Co do samej atmosfery apokaliptycznego Tokio, to bardziej szła bym w stronę survival horrorów typu Silent Hill, niż znanej graczom z większości jRPG otoczki nadziei i przekonania we własne siły. Napotkane demony są groteskowe, dusze rozmawiają z nami często niejasnymi zdaniami, a towarzysząca temu muzyka wcale nie pomaga poczuć się bezpiecznie.
Jak gra broni się w 2021 roku? Jeśli mówimy o wizualiach, to tutaj tak naprawdę spodziewałam się większego wow. Po screenach widać, że o ile sam model bohatera jest odświeżony, to otoczenie jest mocno rozmyte. Nie próbujcie nawet przeczytać tekstów na teksturach, nie uda się. Widea przerywnikowe są w ogóle nie ruszone. Dostajemy filmiki 4:3 z rozmytymi bokami. Szkoda, bo teraz gra bardziej przypomina port niż jakikolwiek remaster. Dodatkowo niestety dalej dostaliśmy ścieżkę dźwiękową przeniesioną z wersji z PS2. Po oryginalnym wydaniu SMTIII Atlus wydał też ścieżkę dźwiękową w wersji orkiestrowej, tej właśnie wersji spodziewali się fani w remasterze. Największa wartością nowego wydania jest przede wszystkim danie dostępu do SMT nowym graczom. Ta gra jest niezwykle świeża na tle innych japońskich rpgów i zupełnie szczerze uważam, że już czas, aby ta nisza zaczęła się przyjmować na rynku.
Na dziś to niestety wszystko, co możemy wam pokazać jeśli chodzi o screeny i ile możemy tak naprawdę napisać. Teraz jeszcze tylko jakieś ponad 100 godzin w grze i zabierzemy się za pełną recenzję.














Dodaj komentarz