Przez ostatnie kilka dni dzięki wydawcy, Koch Media Poland, mogłem przetestować jedną z najlepiej zapowiadających się strategii tego roku. Chodzi oczywiście o Iron Harvest, która już od pierwszego września będzie dostępna na komputerach osobistych, a w późniejszym terminie trafi na konsole.
Iron Harvest na pierwszy rzut oka wydaje się trochę szaloną produkcją. Z jednej strony deweloper nie ma żadnego doświadczenia z grami strategicznymi (wcześniej studio KING Art Games zajmowało się głównie przygodówkami), a z drugiej tematyka tytułu wydaje się mało logiczna. Przenosimy się do alternatywnej wersji roku 1920, w którym to państwa takie jak Republika Polanii, Imperium Saksoni oraz Roswiecja walczą miedzy sobie o dominację w Europie.
Jak się łatwo możecie domyślać, chodzi oczywiście o takie kraje, jak Polska, Niemcy i Rosja. Jednak ich konflikt jest zgoła inny, niż ten, który znamy z podręczników szkolnych. Wspominane kraje są już po Wielkiej Wojnie, która mocno zniszczyła ich miasta oraz gospodarkę. W czasie gdy mocarstwa się odbudowują, ktoś na nowo próbuje wzniecić konflikt w Europie. W Europie, w której rolnictwo miesza się z olejem napędowym, a ten zasila wielkie dieselpunkowe mechy.
Tak właśnie prezentuje się świat stworzony przez Jakuba Różalskiego – malarza, który połączył czasy pierwszej wolny światowej z mechami. Jak się dowiedziałem z kampanii gry, mechy zostały stworzone w celu ułatwienia ludziom życia. Miały wykonywać prace na polu i pomagać rolnikom w codziennym funkcjonowaniu. Miały sprawić, że ludzie będą mieli więcej czasu na czytanie książek, naukę, czy po prostu miłość. Jednak szybko te konstrukcje zostały przeobrażone w potężne maszyny do zabijania. Szybki postęp technologiczny pozwalał nie tylko tworzyć ogromne, powolne maszyny kroczące, ale także egzoszkielety dla zwykłej piechoty.
Moim zdaniem Iron Harvest to takie połączanie strategi Company of Heroes ze światem Wolfensteina (duże, dziwnie prezentujące się mechy). W grze studia KING Art mamy przemyślany system zarządzania kilkoma jednostkami oraz tylko dwoma surowcami. Podstawowym jest żelazo, natomiast bardziej unikatowym jest ropa. Surowce do budowania budynków oraz jednostek wojskowych pozyskujemy głównie z kopalni, których jest całkiem sporo na mapach, a naszym zadaniem jest ich przejęcie oraz chronienie przed atakami wroga. Podróżując po mapie, możemy także znaleźć wolno stojące beczki z ropą, czy niewielkie składy żelaza.
Tworząc jeden oddział piechoty, otrzymujemy pięć jednostek żołnierzy. Wśród nich znajdziemy saperów, którzy oprócz oczywistego rozstawiania min i umocnień potrafią wznosić budynki oraz naprawiać uszkodzone konstrukcje lub mechy. W skład zwykłej piechoty mogą wchodzić podstawowi strzelcy z karabinami, grenadierzy, medycy z pistoletami, jednostki wyposażone w miotacze ognia oraz kanonierzy z wyrzutniami rakiet przeciwko mechom. Jak się szybko okazało, przeciw mechom są najlepsze po prostu mechy, a piechota jest dobra w początkowej fazie bitwy do obsadzania domów, bunkrów lub przejmowania kopalni. Oddziały piechoty także świetnie przyklejają się do osłon, dzięki otrzymują mniej obrażeń. Natomiast w domach żołnierze są bezpieczni do czasu, kiedy nie przyjdzie wrogi mech i albo nie zniszczy budynku za pomocą celnego ostrzału rakietowego, albo po prostu nie przejdzie przez budowlę, całkowicie ją demolując. Tutaj należy twórców pochwalić za świetną fizykę oraz destrukcję otoczenia. Praktycznie każdy budynek może stać się stertą gruzu.
Mając ulepszone koszary, możemy dodatkowo stworzyć w pobliżu naszej bazy piechotę na opancerzonych CKM-ach, działach polowych lub moździerzach. Nie zapominajmy o wspomnianych żołnierzach w egzoszkieletach, którzy zadają piechocie silne obrażenia w zwarciu.
Budowanie mechów dla każdej z nacji jest zupełnie inne. Mi na razie było dane poznać tylko konstrukcje z Polanii oraz Roswiecji. Ci drudzy specjalizują się głównie w mechach, które zadają obrażenia na dystans. Ich machiny są bardzo powolne, ale za to mogą strzelać z większych odległości. Dodatkowo posiadają średniej wielkości mechy, którą są wyposażone w miotacze ognia oraz macki kraba, zadające ogromne obrażenia na niewielkim dystansie. Polanie mają średniej wielkości mechy wyposażone w LKM-y oraz ogromne karabiny wyborowe. Natomiast w wadze ciężkiej znajdziemy mecha na czterech nogach z ogromnym działem artyleryjskim na plecach, Łowcę z ogromnymi strzelbami do niszczenia innych mechów czy ogromny transporter opancerzony również na czterech nogach, który może przewozić do pięciu żołnierzy piechoty, którzy mogą strzelać z jego wnętrza.
PZM-24 „Tur” – jego nazwa pochodzi od wymarłego gatunku woła na terenie Europy (żył do XV wieku.) oraz polskiego myśliwca PZL P.24 – takich smaczków w grze KING Art Studio jest bardzo dużo.
Każda z nacji dysponuje także ogromnym mechem na dwóch nogach, który jest bardzo mocno opancerzony, ma kilka wariantów strzałów, a te zadają spore zniszczenia obszarowe. Posiadanie kilku takich jednostek w swojej armii znacznie przybliża nas do zwycięstwa. Tak jak wspomniałem wcześniej, piechota przydaje się na początku rozgrywki do przejmowania kopalni oraz obsadzania bunkrów czy domów, ale bitwy wygrywamy, posiadając odpowiedni rodzaj oraz liczbę mechów. Do tego musimy nimi odpowiednio zarządzać i najlepiej każdy osobno kierować na cel, a przy tym bardzo uważać, aby tył żadnego z naszych mechów nie był narażony na ostrzał. „Plecy” to pięta achillesowa tych maszyn.
Iron Harverst bardzo miło zaskoczyło mnie opowiadaną historią. Śmiało mogę nazwać tę grę strategią fabularną, gdyż mamy tutaj bardzo dużo scenek przerywnikowych przed, w trakcie i po misji. Twórcy naprawdę się napracowali, aby ich opowieść była wciągająca, a gracz nie skupiał się tylko na budowaniu kolejnych mechów i atakowaniu następnych baz przeciwnika. Bardzo mi się podobało, że w misje fabularne wplatane są często zadania z narzuconymi z góry jednostkami bez budowania nowych, które po drodze kogoś rekrutują, skradają się, albo muszą uciec z jakiegoś miejsca. Nie zabrakło tez misji z przetrwaniem fal napierających na nas przeciwników.
Jak wspomniałem wcześniej, ukończyłem dwie z trzech kampanii fabularnych, chociaż tak naprawdę wszystkie misje są ze sobą powiązane i z kampanii Polanii płynnie przechodzimy do kampanii Roswieci, a z niej do imperium Saksonii. Pozwolę sobie napisać kilka słów o Polanii, ponieważ ona prawdopodobnie będzie najbardziej interesować polskich graczy.
Bohaterką tej kampanii jest młoda Anna, na której wioskę napada grupa roswieckich żołnierzy, szukających pewnego profesora. Nie znajdują go, ale porywają jej ojca. Anna, nie zastanawiając się długo, organizuje próbę odbicia taty, tym samym stając się przywódczynią ruchu oporu. O Ani warto wiedzieć, że wyśmienicie posługuje się karabinem snajperskim oraz jest właścicielką niedźwiedzia o imieniu Wojtek, który leczy sojuszników oraz atakuje przeciwników. Swoją drogą, to cudowne nawiązanie do jednej z najciekawszych historii II wojny światowej, w której miś nosił amunicję polskim żołnierzom w bitwie pod Monte Cassino.
Misje Polan opierają się głównie na piechocie oraz lekko opancerzonych mechach z karabinami maszynowymi lub wyborowymi. Dopiero pod koniec zyskujemy dostęp do najlepszego arsenału naszej nacji. Jednak najmilej wspominam misje z pociągiem, który najpierw musimy odbić, a potem utrzymać go w całości oraz powstrzymać kilka fal przeciwników, po czym przeprowadzić go przez górzysty teren w konkretne miejsce. Co ciekawe, sami możemy sterować pociągiem. Możemy nawet strzelać z ogromnego działa, które znajduje się na jednym z wagonów, ale, aby nie było za łatwo, co kilka metrów musimy odpowiednio przestawiać zwrotnice, aby pociąg przejechał przez właściwy tor. To bardzo przyjemna misja, w której musimy myśleć nie tylko strategicznie, ale też logicznie.
Po 20 godzinach spędzonych z Iron Harvest mogę śmiało stwierdzić, że gra sprostała moim oczekiwaniom i jest jedną z lepszych strategii, w jakie ostatnio grałem. Połączenie XIX wieku z przyszłością, mechami i egzoszkieletami wyszło twórcom z KING Art fantastycznie. Trzymam kciuki, aby szybko i odpowiednio przenieśli swoją grę na konsole oraz perfekcyjnie przystosowali interfejs oraz sterowanie do pada.
Artykuł powstał we współpracy z wydawcą Koch Media Poland
Gra będzie dostępna od 1 września na komputerach osobistych oraz z czasem na konsolach PS4 i Xbox One. Dzięki współpracy z firmą Switchit mogłem grę Iron Harvest sprawdzić w najbardziej komfortowych warunkach, grając w rozdzielczości 4K i 60 klatkach na sekundę. Dostarczony przez nich komputer z kartą graficzną ASUS RTX 2080, dyskiem SSD i 16GB RAM-u miałem podłączony do 65-calowego telewizora OLED Philips i nigdy bym się nie spodziewał, że granie w RTS-a na tak dużym ekranie z wydajnym komputerem będzie aż tak przyjemne.
Nawet w dużych bataliach, gdzie na polu bitwy ścierało się ze sobą około 20 mechów, co chwilę coś wybuchało, a budynki składały się jak domki z kart licznik klatek trzymał lub nieznacznie spadał lekko poniżej 60. Firma Switchit obsługuje zarówno klientów biznesowych, jak i indywidualnych – w tym takie wielkie wydarzenia, jak IEM w Katowicach. Każdy z was może sobie od nich kupić lub wynająć komputer, który poradzi sobie z najnowszymi grami.
Dodaj komentarz