Seria Duke Nukem cieszyła się swoją świetnością w latach dziewięćdziesiątych. Sukcesy kolejnych odsłon ciężko już było powtórzyć. Ostatnia odsłona, Duke Nukem Forever, ukazała się 9 lat temu. Abstrakcyjnie długi czas produkcji sprawił, że gra okazała się być średniakiem. Nie pozostaje nam zatem nic innego, niż powrót do jednej z najlepszych odsłon serii, Duke Nukem 3D, w odświeżonej edycji dwudziestolecia.
Duke Nukem 3D: 20th Anniversary World Tour zadebiutowało już w 2016 roku na XONE, PS4 oraz PC. Teraz zagramy również na Switchu. Myślę, że to właśnie konsola Nintendo jest idealnym sprzętem do nadrobienia zaległości z klasykami, ale niekoniecznie Duke Nukem. Nie zrozumcie mnie źle, ogólnie uważam że Switch jest jedyną słuszną platformą w moim posiadaniu, do nadrabiania starszych tytułów. Z tym konkretnym jest jednak kilka problemów. Ubolewa głównie sterowanie. Po pierwsze, zapomnijcie o precyzyjnym sterowaniu ruchowym. Wykonując ruchy joy-conami, nasz protagonista będzie się obracać zawsze o ten sam kąt. Żyroskop wbudowany w kontrolery nie jest śledzony płynnie i w czasie rzeczywistym. Po drugie, gałki analogowe w joy-conach i Switch Lite są w przypadku omawianej gry podwójnie irytujące. Sporo strzelanek na konsole Nintendo cierpi z powodu tzw. „martwej strefy” gałek analogowych. Innymi słowy, musimy przechylić grzybek dostatecznie mocno, aby gra wykryła jego ruch. Niektóre tytuły po prostu nie korzystają z surowych danych wejściowych naszej konsoli i „upłynniają” ruchy naszego bohatera, nieco poszerzając martwą strefę. Jest to szczególnie pomocne, gdy mówimy o małych analogach Switcha, ale już nie w przypadku kontrolerów z wyższymi i większymi analogami. Duke Nukem 3D: 20th Anniversary World Tour niestety korzysta z surowych danych wejściowych, i chcąc uzyskać większą precyzję będziecie musieli sięgnąć po kontroler Pro, dedykowany dla Switcha.
To chyba na tyle ze wstępnych narzekań. Gdy już opanowałem sterowanie i ujarzmiłem nieprecyzyjne gałki analogowe mojego Switcha Lite, bawiłem się zaskakująco dobrze. Nigdy nie miałem styczności z Duke Nukem 3D. Trójwymiarowy Duke jest dwa lata starszy ode mnie, więc łatwo było go przegapić. Zwłaszcza, że jako dziecko lubowałem się w jedynie w grach wyścigowych. Zaskoczyło mnie to, jak ponadczasowa jest ta gra i jak wiele interaktywnych obiektów znajdziemy w tych wszystkich różnorodnych epizodach. Mogę się jedynie domyślać, że wizualnie gra była swego czasu czymś niespotykanym. Ówczesne ograniczenia nie powstrzymały deweloperów od stworzenia kompleksowych i złożonych poziomów i interaktywnych elementów środowiska które wzmacniały spójność narracji i specyficzny humor serii. Kampania dla pojedynczego gracza jest krwiście satysfakcjonująca, rozbudowana i długa. Kreacja poziomów zestarzała się dumnie. Edycja dwudziestolecia Duke Nukem 3D oczywiście oferuje graczom sieciowy tryb wieloosobowy, ale niestety nie udało mi się go sprawdzić w okresie testowania gry. Z prostego powodu – niewystarczającej ilości graczy.
Wracając jeszcze na moment do oprawy graficznej, warto zauważyć, że gra umożliwia nam dynamiczne przełączanie się pomiędzy klasycznym „udawanym” a „prawdziwym” 3D ekskluzywnym dla edycji dwudziestolecia. Coś jak możliwość przełączania się między starą a nową oprawą graficzną w Halo: kolekcja Master Chief. Również warstwa audio i niektóre komentarze protagonisty zostały w tej edycji podmienione. Niektóre z nich cieszą się lepszą jakością, a niektóre wręcz przeciwnie. Recenzowana edycja gry umożliwia nam również włączenie komentarzy twórców, którzy wspominają szczegóły procesów twórczych. Znajdziemy tu również dodatkowe poziomy, nową broń oraz dodatkowych potworów, które w oryginalnej wersji gry się nie pojawiły. Te nowe poziomy oczywiście nie są pozbawione sekretnych korytarzy, przejść oraz interaktywnych, „wyposażalnych” znajdziek. Podtrzymują one klasycznego ducha oryginału. Nic dziwnego, ponieważ za nowe epizody odpowiadają dwie osoby, które miały wkład w powstanie oryginału Duke Nukem 3D.
Rozgrywka również nie zestarzała się najgorzej. Jest bardzo dynamiczna i zróżnicowana. Jakoś niespecjalnie odczuwałem „korytarzowość” tej produkcji. Ciekawym ułatwieniem jest to, że po zgonie możemy dowolnie cofać się w czasie, aż do momentu rozpoczęcia adnego poziomu. Wciąż jednak, spotkałem się z jednym momentem, gdzie level design dał ciała i to prawie na samym początku zabawy. Kończąc poziom o nazwie „Red light district” z niskim poziomem zdrowia nie byłem w stanie kontynuować rozgrywki, gdy w następnym poziomie gracz budzi się na elektrycznym krześle. Stan zdrowia zapisany z poprzedniego poziomu był za niski i porażenie prądem zabijało mnie w ułamku sekundy, wraz z rozpoczęciem nowego etapu. Niestety nie wyrobiłem sobie wtedy nawyku manualnego zapisywania gry, więc chcąc zachować wszystkie znajdźki, musiałem rozpocząć grę od samego początku.
Pomijając drobne bolączki zachowane z oryginału Duke Nukem 3D, uważam że edycja dwudziestolecia to idealna okazja do nadrobienia historii gatunku pierwszoosobowych strzelanek. Weźcie poprawkę na wiek gry, a zaskoczycie się wielokrotnie. Obok Duke Nukem 3D: 20th Anniversary World Tour nie powinniście przechodzić obojętnie.
Dodaj komentarz