Przez ostatnie tygodnie miałem okazję ogrywać nową odsłonę cyklu Yooka-Laylee. Sprawdźmy, czy zmiana perspektywy była dobrą decyzją.
Yooka-Laylee and the Impossible Lair ponownie pozwala nam wcielić się w dwojga tytułowych bohaterów – kameleona Yooka i samicę nietoperza – Laylee. Główny zły pozostaje ten sam, jak w produkcji wydanej w 2017 roku na konsolach PS4 i XONE. Naszym nemezis jest więc w dalszym ciągu Capital B. Tym razem planuje on przechwycić zastępy pszczół i zmusić do działania na jego korzyść. Pszczela królowa zwraca się z prośbą o pomoc do naszych bohaterów, którzy oczywiście nie zastanawiają się długo i zgadzają się wspomóc królową w jej staraniach. Fabuła jest dość prosta, ale muszę przyznać, że jest to plus recenzowanej gry. Od platformówek nie oczekuję skomplikowanych dylematów moralnych i zapadającej w pamięci zawirowań w przedstawianej opowieści. Prezentowana historia powinna stanowić jedynie tło do rozgrywki i w takiej roli sprawdza się idealnie. Ostateczne starcie z Captal B odbywa się w tytułowym Impossible Lair.Mamy do niego dostęp od samego początku gry, więc jeśli ktoś się uprze, może bardzo szybko przejść ten tytuł. Jednak, szczerze pisząc, wątpię, że się to Wam uda. Potyczka z głównym złym jest niesamowicie trudna i dość długa. Sprawę dodatkowo komplikuje brak możliwości skorzystania z modyfikatorów poziomu. Szalenie przydają się więc dodatkowe życia. Te zdobywamy, uwalniając pszczoły znajdujące się na końcu każdego poziomu. Warto wobec tego poświęcić trochę czasu na wyzwolenie co najmniej kilkunastu pszczół.
Jak już wspomniałem, Yooka-Laylee and the Impossible Lair to gra platformowa. Różni się jednak nieco od pierwszej części – zamiast pełnego 3D mamy tu do czynienia z poziomami w 2D. Oznacza to nic innego jak to, że nasze postaci poruszają się w lewo bądź prawo, walcząc z napotykanymi oponentami i starając się dotrzeć do końca planszy. Natomiast sama mapa, po której się poruszamy jest ukazana w trójwymiarowym rzucie izometrycznym i oferuje sporo pobocznych, opcjonalnych aktywności. Często będziemy wysadzać kamienne bloki, zagradzające wejścia. Chwytamy ukrytą nieopodal bombę językiem Yooka (za pomocą R na joy-conie), a następnie, naciskając ten sam przycisk, wypuszczamy przedmiot w stronę, w którą wycelujemy. Oprócz tego możemy wpływać na wygląd poziomów, rzucając na symbolizujące je otwarte księgi kulę lodu, czy włączając wentylator, co spowoduje pojawienie się silnych wiatrów na danym poziomie. To nie wszystko, co ma do zaoferowania główny punkt wypadowy. Możemy w nim znaleźć kilkadziesiąt toników (o których więcej później) i otworzyć bramki do dalszych obszarów, wydając specjalne monety u Trowzera – chodzącego w spodniach węża znanego z poprzedniej odsłony Yooka-Laylee. To nie koniec znajomych z wcześniejszej części. Ponownie występują strony (Pagie), oferujące wyzwania polegające na pozbyciu się nieprzyjaciół z danej misji. Poziomy wyzwań obejmują swoim obszarem w całości ekran – są sporo mniejsze względem pełnoprawnych etapów, ale jednocześnie oferują miłe urozmaicenie i na ogół nietrudno wymyślić, jak zlikwidować oponentów. Znajdziemy też Vendi, wyjaśniającą działanie toników i wiele innych postaci, jakie mogliśmy poznać przed dwoma laty, ale nie będę oczywiście wymieniał wszystkich dawnych wiadomych.. Samo ich odkrywanie było bardzo przyjemne.
Główna rozgrywka dotyczy poziomów, do których przechodzimy, aktywując otwarte książki. Na każdym etapie mamy do zebrania 5 specjalnych żetonów T.W.I.T, które następnie wymieniamy u wspomnianego już wcześniej Trowzera, ale i niezliczoną ilość złotych piórek. Stanowią one główną walutę w Yooka-Laylee and the Impossible Lair. Możemy za nią przede wszystkim kupić odblokowane i zdobyte toniki. Te w dość znaczący sposób wpływają na charakterystykę poziomu, w którym je aktywujemy. Możemy na przykład sprawić, że przeciwnicy muszą przyjąć dwa ciosy zamiast jednego, abyśmy się ich pozbyli. Jeśli znajdziemy stosowny tonik, będziemy biegali do góry nogami, korzystali ze spowolnionego tempa poruszania się przez cały poziom, czy chociażby zmienimy wygląd planszy. Jest sporo dostępnych modyfikacji wizualnych – dzięki czemu upodobnimy produkcję od Playtonic Games do klasycznych kilku-bitowych tytułów, czy do gry LIMBO. Toniki i ich wpływ na poziomy są niewątpliwym plusem recenzowanej produkcji. Miłośnicy kompletowania osiągnięć z pewnością ucieszą się na wieść o zaimplementowaniu wewnętrznego systemu odznak. Grałem na konsoli Nintendo Switch, która – jak wiadomo – nie ma trofeów ani osiągnięć, więc zdobywanie odznak (które co prawda niczego nie dają) powitałem z miłym zaskoczeniem. Bardzo podoba mi się tez częstotliwość rozmieszczenia punktów kontrolnych. Nie ma co ukrywać, Yooka-Laylee and the Impossible Lair to dość wymagająca produkcja i mimo oprawy graficznej przez poziom trudności raczej nie jest przeznaczona dla dzieci. Bardzo często będziecie ginąć, próbując pokonać przepaści albo uporać się z przeciwnikami. Na szczęście punkty kontrolne rozmieszczone bardzo umiejętnie. Segmenty, które należy pokonać stanowią odpowiednie wyzwanie, aby nie irytować, ale jednocześnie sprawiać wyzwanie.
Dodatkowo, jeśli będziemy mieć spore problemy z ukończeniem danego fragmentu poziomu, będziemy mogli skorzystać z pomocy Skippera. Zgodnie z nazwą, umożliwia on pominięcie kłopotliwego segmentu bez żadnej opłaty. Naturalnie może to oznaczać zablokowanie sobie możliwości zdobycia monet występujących po drodze, ale coś za coś.
Zasób ruchów naszych postaci jest jak najbardziej wystarczający. Podstawowym atakiem jest turlanie się i uderzanie w ten sposób oponentów. Dodatkowo (o ile jest z nami Laylee – jeden przyjęty cios sprawia, że nietoperz odlatuje i mamy chwilę, by złapać tego zwierzaka), skacząc zaraz po turlaniu pokonana odległość będzie większa. Dystans możemy jeszcze bardziej wydłużyć, wykonując atak ogonem w powietrzu. Warto też zaznaczyć, że na planszach znajdziemy specjalne liście. Dotykając ich lub wybijając się z nich (zależnie od rodzaju) będziemy mieć szansę na zdobycie ogromnej ilości zwykłych liści. Jak widać, jest cała masa opcji, z których możemy korzystać podczas grania w Yooka-Laylee and the Impossible Lair. Dodatkowo, aktywując toniki, wpływamy na mnożnik, z jakim zagramy, co przekłada się na ostateczną sumę zdobytej waluty.
Yooka-Laylee and the Impossible Lair wygląda po prostu przepięknie. Zrzuty ekranu ani nagrania z rozgrywki nie oddają potęgi oprawy audiowizualnej produkcji. Przemierzane obszary są wypełnione mnóstwem zachwycających szczegółów, a tekstury są ostre jak żyleta – samo oglądanie gry (czy to po podłączeniu konsoli do stacji dokującej, czy w trybie przenośnym) jest prawdziwą przyjemnością. Udźwiękowienie idealnie współgra z wyglądem tytułu, skutecznie wywołując wrażenie oglądania filmu animowanego. Nie skłamię, jeśli stwierdzę, że Yooka-Laylee and the Impossible Lair to jedna z najładniejszych gier dostępnych na konsoli Nintendo Switch.
Yooka-Laylee and the Impossible Lair znajduje się w mojej ścisłej czołówce gier platformowych. Toniki potrafią zauważalnie i odczuwalnie wpłynąć na poziomy, a grafika zachwyca. Jeśli nie przeszkadza Wam stosunkowo wysoki poziom trudności, recenzowana produkcja może być dla Was idealną propozycją, która zaspokoi głód gracza platformowego. Dla mnie Yooka-Laylee and the Impossible Lair jest niemal idealnym tytułem. Występują w nim oczywiście wady. Najbardziej odczuwalną w moim odczuciu jest konieczność zbierania jak największej liczby specjalnych monet, by móc odblokować dalsze obszary. Dokonujemy tego, wydając u Trowzera dziesiątki wspomnianych monet, których zdobycie często wiąże się z ponownym odwiedzaniem ukończonych poziomów i maksowaniem ich. Poziom trudności Impossible Lair jest też zdecydowanie za wysoki. Mimo to polecam Yooka-Laylee and the Impossible Lair wszystkim miłośnikom gier platformowych. Niesamowicie dobrze bawiłem się, pomagając kameleonowi i nietoperzowi w ich podróży, a 120 złotych, na jakie wyceniono grę w eShopie jest kwotą bardzo atrakcyjną jak na oferowaną zawartość. Ja jestem zachwycony produkcją i należy ona do ścisłej czołówki moich ulubionych platformówek.
Dziękujemy wydawcy, studiu Team17, za dostarczenie kodu recenzenckiego.
















Wydaje mi się a nawet jestem pewien, że na switcha wygląda gorzej niż na zdjęciach, które wystawiłeś..gra jest ciekawa, ale wizualnie na pewno nie jest ostra jak żyleta.
Byłoby to dziwne, bo to właśnie moje zrzuty ze Switcha 😉