Chociaż Lucas Pope graczom konsol nic nie mówi, to większość graczy PC rozbiła się o Papers, Please, pierwszą jego grę.
Return of the Obra Dinn po roku od premiery na komputerach, zawitał również na konsolach. Nasze wrażenia z rozgrywki w ten… intrygujący tytuł, znajdziecie poniżej.
Fabuła
Wcielamy się w Inspektora, którego zadaniem jest wyruszenie na opuszczony (już) statek Obra Dinn i zbadanie, co się stało w 1807 roku, kiedy to zginęła praktycznie cała 60-osobowa załoga. Korzystając ze wskazówek, ton cierpliwości i logicznego myślenia, próbujemy odkryć, co się stało z każdym z pasażerów statku.
Na pierwsze ciała trafiamy od razu po postawieniu stóp na pokładzie.
Po nitce do kłębka poznawać będziemy historię obłędu, odnalezionego skarbu, licznych wypadków i mitycznych kreatur.
Rozgrywka
Nasz bohater uzbrojony jest w kompas i książkę. Kompas pozwala na przeniesienie się w czas śmierci odnalezionego ciała – bo tylko tam można go użyć, a w książce znajdziemy wszystkie dostarczone nam informacje, gdzie uzupełniać będziemy losy każdej kolejnej postaci.
Ludzi jest mnóstwo! I dla większości znajdziemy ciała umieszczone w różnych częściach statku. Z czasem wygląda to naprawdę przerażająco, choć i w pierwszej chwili wprawia w lekko grobowy nastrój – szczególnie, że wokół krążyć będą chmary much.

Co rzuca się w oczy oprócz ciał, to “grafika”. Dwa kolory. Tylko. Choć możemy wybrać, w której palecie barw chcemy się bawić. Jak zobaczycie na screenach, nie umiałam się zdecydować. Gdzieś bliżej połowy gry włączyłam czarno-biały zestaw i na nim zostałam – chyba najmniej mnie rozpraszał.
Wracając jednak do samej rozgrywki…
Próbując określić dalsze losy postaci musimy najpierw dopasować nazwisko do jakiejś twarzy. Później wydedukować rodzaj śmierci i, jeśli ktoś był za nią odpowiedzialny, przykleić nazwisko i do tej postaci. Gra zatwierdza dobrze zgadnięte losy dopiero, gdy poprawnie określimy trzy z nich. Nie ma więc lekko. Kompas przenosi nas do momentu śmierci, więc zazwyczaj “sposób” nie sprawia problemu. Możemy zastanawiać się nad tym, czy ktoś został zabity nożem czy miał odciętą głowę, ale też gra pozwala często na warianty w poprawnych odpowiedziach.
Odkrywanie tożsamości bywa znacznie trudniejsze. Mamy twarz, mamy też rysunek z wszystkimi pasażerami. Ten rysunek pomoże nam odkryć, kto z kim się zadawał, a jego ubrania i miejsce będą często wskazówkami funkcji. Spokojnie, gracze nie muszą znać się na żeglarstwie, by móc odróżnić członków załogi – pomoże nam w tym słowniczek.
Kto zabił to ostatni krok, znów, często mamy twarz i narzędzie zbrodni, ale przypiąć musimy karteczkę z nazwiskiem! Nie dajcie się też zwieść oglądanej historii, bo czasem odpowiedź nie jest oczywista i musimy bawić się w dokładniejsze śledzenie sceny, by wyczaić kto faktycznie strzelił.
Gdy klikamy na kompas, pojawia nam się nowa scena – z miejsca i czasu śmierci. Jesteśmy w tej “chwili”, nic poza nami się nie rusza. Poruszać się możemy po częściach statku, czasem zejść na niższy czy wyższy poziom, dotrzeć do zamkniętego wcześniej pokoju, i często, dotrzeć do kolejnego ciała. Oglądane przez nas historie będą wpływać na wygląd statku w “naszych” czasach – odblokowują się w ten sposób niższe pokłady albo pojedyncze pokoje.
Każda scenka zaczynać się będzie dialogiem – linie wypowiadane przez umarłego będą oznaczone krzyżykiem – który czasem pomoże w identyfikacji obecnych. Warto ich słuchać – akcenty nie raz pozwalają rozróżnić postacie.
Gdy uzupełnimy znaczną część książki, możemy zdecydować się na zakończenie gry wychodząc do czekającej na dole łódeczki, która pozwoli nam wrócić na suchy ląd, zostawiając statek Obra Dinn za plecami.
Sterowanie
Poruszanie się jest proste i logiczne, akcje wykonuje się zaledwie dwoma klawiszami i najwięcej “opcji” klikania będziemy mieć w samej książce, gdzie możemy na szybko przenosić się między spisem treści a zakładkami. Otwieranie drzwi na początku może wydawać się trochę nieintuicyjne, ale równie szybko można się do tego przyzwyczaić.
Grafika
Jest unikatowa, to na pewno. Nie można jej zarzucić braku uroku. Mimo dwóch kolorów jesteśmy w stanie nadal wsiąknąć w opowiadaną nam historię, a dodanie do tego modeli 3D wcale nie wygląda źle. Możliwość zmiany kolorów to miły dodatek, który w teorii nie wpływa na samą rozgrywkę, ale może trochę wspomóc nasz odbiór gry. Zestawy kolorów odzwierciedlają stare komputery lub ekrany.

Dźwięk
Muzyki w tej grze nie ma dużo, są dźwięki, które przy dłuższym klikaniu składają się w zaskakującą całość. Dopiero gdy zaczynamy szybciej rozplątywać historię statku Obra Dinn, pojawi się muzyka, pasująca do czasów i klimatu.
Podsumowanie
To była trudna gra! Bawiłam się 6 godzin, a mogłabym bawić i więcej (kto wie, może zużyję niedługo ten drugi slot na zapis?). Dotarłam do niekompletnego zakończenia, bo skończyły mi się pomysły. Rozszyfrowanie wszystkich śmierci za pierwszym podejściem wydaje mi się praktycznie niemożliwe, choć zapewne znajdzie się sporo ludzi, którym się ta sztuka udała. Nie jestem aż tak dobra w rozróżnianiu akcentów – jasne, szkocki i irlandzki dadzą radę, ale co dalej? Przez sporą część gry nie wiedziałam też, że te krzyżyki przy dialogach to osoba umierająca w danej scenie – ułatwiłoby mi to rozgrywkę. Możliwe, że przeoczyłam to na ekranie tłumaczącym zasady gry.
Każda ze śmierci, z tych rozgryzionych, to mnóstwo satysfakcji. Szczególnie, gdy gdzieś dojdziemy faktycznie drogą dedukcji, a nie ktoś krzyknął “Ej Ziomek (nazwisko), czemu (drugie nazwisko) do Ciebie strzelił?”. Historia jest trochę ponura, sporo w niej obłędu i mało radości – skupiamy się przecież na najtrudniejszych elementach historii Obra Dinn. Widzimy elementy świadczące o tym, że kiedyś tam było dobrze, ale odkąd szaleństwo wzięło górę, pokłady zaczęły spływać krwią.
Miejmy nadzieję, że to nie ostatnie słowo twórcy i w przyszłości zobaczymy na konsolach więcej jego gier.
Return of the Obra Dinn dostępny jest na Xbox One, Nintendo Switch i PlayStation 4 od 18 listopada 2019.
Za grę dziękujemy twórcy gry – Lucasowi Pope.











Dołącz do dyskusji
Zaloguj się lub załóż konto, by skomentować ten wpis.