Już cztery dni temu rozpoczęła się otwarta beta kolejnej części Battlefielda – Battlefield V. Dwa dni temu została otwarta dla wszystkich. Oto nasze wrażenia.
Battlefield V to kolejna część serii Battlefield. Tym razem umieszczono ją w realiach drugiej wojny światowej. W ramach otwartej bety udostępniono dwie z ośmiu map, które pojawią się w pełnej wersji gry – Rotterdam i Narvik.
Rotterdam
Rotterdam to typowo miejska mapa. Przypomina znaną z Battlefield 3 Przeprawę przez Sekwanę, skrzyżowaną z Amiens z Battlefield 1. Mapa jest spora i bogata. Co ważne jest też bardzo wertykalna. Większość punktów jest poziomowa. W zasadzie to tylko punkt C jest płaski, przy tym jest to jedyny punkt niedostępny dla pojazdów. W przeciwieństwie do wspomnianego Amiens, tutaj mamy sporo przestrzeni do poruszania się, zarówno dla pojazdów jak i piechurów. Dużo otwartych budynków i uliczek pomiędzy nimi, oznacza, że napotkany po drodze czołg nie koniecznie oznacza naszą śmierć. Niestety na mapie dostępny jest tylko tryb gry Podbój.
Narvik
Narvik to druga mapa dostępna w beta testach. Widzieliśmy ją wcześniej w trakcie zamkniętej alphy na PC. Dostępne na niej tryby gry to Podbój i Wielkie Operacje. Narvik jest dużo bardziej płaską mapą. Pół mapy przypomina typowy wygląd map z Battlefielda 1. Otwarta przestrzeń pomiędzy punktami i kilka budynków w każdym z nich. Drugie pół, część portowa, to prawie liniowy ciąg przez trzy punkty, na którym w większości walczą tylko piechurzy. Ponownie mapa stanowi ciekawą mieszankę walki pojazdami i piechotą. Jej wielką wadą będą snajperzy. Niestety mają tu dużo pola do popisu. Nawet część portowa nie stanowi osłony przed nimi.
Wielkie Operacje
Wielkie Operacje to nowy tryb gry. Stanowi rozwinięcie Operacji z Battlefield 1. Docelowo ma dziać się na przełomie 4 dni. Aktualnie w becie dostępny jest tylko dzień pierwszy i drugi na mapie Narvik. Pierwszego dnia przeprowadzany jest desant – w tym przypadku wyskakujemy z samolotu, a naszym celem jest zniszczenie czterech punktów artylerii. Przekłada się to na podniesienie jednej z bomb, podłożenie i wysadzenie. To wszystko pod ciągłym ostrzałem przeciwnika i ich próbami rozbrojenia podłożonych ładunków.
Dzień drugi to tryb gry Linia Frontu. Nasz cel to przejąć dwa punkty w sektorze i tak kolejno przez trzy jeszcze etapy. Jako obrońcy musimy bronić sektorów tak długo, aż przeciwnikom wykończą kupony.
Dzień trzeci ma być powtórką z dnia drugiego na nowej mapie. Jeżeli po nim dojdzie do remisu, przejdziemy do dnia czwartego, w którym będzie mini battle royale. Oznacza to tyle, że nie będzie możliwości odradzania i walczyć będziemy do ostatniego gracza.
Co ważne, wynik z dnia poprzedniego ma wpływ na dzień następny. W zależności od tego, ile sektorów przejmiemy czy ile stanowisk artyleryjskich wysadzimy, tyle kuponów będziemy mieli dostępnych następnego dnia.
Wielkie Operacje to ciekawe rozwinięcie Operacji z Battlefield 1, dodające do trybu multiplayer trochę wątku fabularnego. Niestety tak samo jak u poprzedniczki, pełna rozgrywka trwa długo i trzeba sobie na nią zaplanować sporo czasu.
Personalizacja broni
Kolejna wielka zmiana, w stosunku do przednich części Battlefielda, to personalizacja broni. Przy każdej premierze gier z tej serii, DICE obiecuje nam niespotykany dotąd poziom personalizacji broni. O ile w Battlefield 4 tak było, to w „jedynce” już nie koniecznie. Skinki były dalekie od tego, co mieliśmy dostępne w czwórce i wcale nie takie oryginalne, a presety broni w mojej opinii były regresją w stosunku do poprzednich części. Tym razem dostaliśmy coś, co można określić jako mieszankę tych dwóch systemów.
System personalizacji broni składa się z dwóch elementów. Wizualnego, który nie ma wpływu na rozgrywkę (poza celownikami) i upgrade do broni, które wpływają na jej zachowanie.
Skupmy się najpierw na zmianach wizualnych. Faktycznie, tym razem możemy dopasować wizualnie broń do własnych preferencji. Możliwa jest zmiana skórki na lufie, magazynku, kolbie i wielu innych elementach. Zmiany te, jak już wspominałem, nie mają wpływu na to jak zachowuje się broń. Kolejne skinki na elementy możemy kupić za walutę wewnątrz gry lub wylosować ze skrzynek w ramach nagród za nabijanie kolejnych poziomów na niej.
Druga możliwość personalizacji broni odblokowywana jest właśnie za nabijanie wspomnianych poziomów. Dosłownie mamy drzewko rozwoju broni. Co kilka poziomów możemy odblokować kolejne perki poprawiające zachowanie karabinów. Każda broń ma dwa różne drzewka rozwoju.
Niestety, o ile wizualnie jest to dużo lepszy system niż w poprzednich częściach, o tyle jeżeli już chodzi o modyfikacje zachowania, to już jest to gorsze rozwiązanie. Po pierwsze nie mamy już możliwości doboru dodatków tak, by idealnie dopasować broń pod siebie. Owszem jest to lepsze niż zestawy w „jedynce”, ale nadal jako stary wyjadacz jestem zawiedzony. Tu dochodzimy do powodu numer dwa. W Battlefield 4 każdy dodatek do broni miał pozytywne strony i negatywne. Przykładowo tłumik sprawiał, że po wystrzale nie pojawialiśmy się na mapie, ale drastycznie zmniejszał zasięg broni, co miało ogromne znaczenie w przypadku snajperów. Teraz perki dodają tylko pozytywne aspekty do broni. Ostatecznie dając przewagę graczom, którzy mają czas włożyć w tą grę mnóstwo godzin.
Fortyfikacje
Fortyfikacje to jedna z genialniejszych nowości w tej części. W wybranych miejscach na mapie, głównie w punktach, które przejmujemy, każdy może zbudować zapory z worków z piaskiem czy desek i innych śmieci. Wsparcie ma dodatkowe możliwości i oprócz szybszego budowania fortyfikacji, może też budować zapory przeciwczołgowe i gniazda karabinów.
Ten, zapewne inspirowany Fortnite, mechanizm drastycznie zmienia dynamikę mapy. Najbardziej to widać na Rotterdam. W punkcje A, który jest poziomową stacją kolei, na poziomie drogi, mamy całkowicie otwartą przestrzeń. Po wybudowaniu fortyfikacji, dosłownie możemy z niej zrobić małą twierdzę. W punkcie C tej samej mapy, który stanowi plac wewnętrzny, z kilkoma wejściami, możemy je zagrodzić. Fortyfikacje nie są niezniszczalne. Worki z piaskiem można zniszczyć dynamitem czy czołgiem.
Jedyna wada tego rozwiązania to mała widoczność miejsc gdzie można je wybudować. Niezależnie od klasy, obiekty do budowania pojawią się dopiero po wybraniu skrzynki z narzędziami. Nadal nie będą widoczne na mapie, ale jak się rozejrzymy to zobaczymy przeźroczyste obrysy tego co możemy wybudować.
System leczenia
Klasycznie w Battlefield istniały dwie metody leczenia, albo odczekamy odpowiedni czas i wyleczymy się do końca, albo staniemy na skrzynce medyka lub rzuci nam opatrunki. Teraz wywrócono to do góry nogami. Sami uleczyć się możemy tylko 30 punktów życia lub używając bandaży. Grę zaczynamy bez nich. Możemy je wziąć ze stacji medycznych lub otrzymać od medyka. Leczenie na skrzynkach nie uległo zmianie, a stacje medyczne działają tak samo jak skrzynki.
Zmieniono także reanimację padniętych żołnierzy. Klasycznie, mógł to robić tylko medyk i tylko wtedy, gdy miał ze sobą gadżet w postaci strzykawki lub respiratora. Teraz podnosić może każdy. Medyk robi to po prostu szybciej, a strzykawka nie zajmuje już slotu.
Ekran, który pojawia się po tym jak nas powalono, też jest trochę inny. Teraz mamy trzy opcje – wykrwawić się, leżeć na plecach i czekać na reanimację, krzyczeć, że padliśmy i może zwrócić czyjąś uwagę. Konsekwencją tych zmian jest dłuższy czas spędzony na tym ekranie, a wykrwawianie się zajmuje dłużej niż w Battlefield 1.
Czy zmiany są dobre? Trudno powiedzieć. Mam wrażenie, że teraz medyk jeszcze bardziej nie ma co robić, a jak zobaczy czołg to jedyne, co mu pozostaje to biec w przeciwnym kierunku.
System spotowania
Spotowanie to drugi, ważny element gry, który uległ ogromnej zmianie. Praktycznie przestał istnieć. Jeżeli nie jesteśmy snajperem wyposażonym w odpowiednią lunetę, nie ma możliwości oznaczenia czołgów czy pojedynczych przeciwników.
Jedynym, co teraz możemy zrobić to umieścić drobną żółtą tarczę, która pojawi się na mapie i szybko znika. Nie przeszkadza mi to w przypadku oznaczania pojedynczych przeciwników. Skończyły się czasy, kiedy to klikało się co chwilę RB by podświetlić całą okolicę. Za to brak podświetlania czołgów jest już dużym utrudnieniem. Zdarzyła mi się kilka razy sytuacja, gdy kolega z drużyny stał plecami do czołgu i nijak nie mogłem go poinformować o tym, że czołg jest za nim.
Inne drobne zmiany
Z drobnych usprawnień w grze należy wymienić audio. Dosłownie wgniata. Paleta dźwięków jest przeogromna. Słychać dźwięk trzęsących się szyb, gdy coś wybucha obok. Strzały w budynku brzmią inaczej niż te w wagonie kolejowym, czy na dworze.
Kolejna drobna zmiana dotyczy commorose, który został mocno uproszczony. Aktualnie jest to chyba najprostsza wersja do używania. Pozbyto się też herosów i behemotów. Teraz, dowódca każdej drużyny, po uzyskaniu odpowiedniej ilości punktów, będzie mógł wezwać wsparcie. Jak na razie do wyboru są trzy opcje:
- zrzut zasobów,
- specjalny, potężniejszy czołg – inny dla każdej strony,
- rakieta, która robi duże bum i niszczy wszystko w swoim zasięgu.
Ostatnia drobna zmiana dotyczy Zadań i Wyzwań . Znane z Battlefield 1 pięć zadań, które zmieniało się co tydzień doczekało się nowej formy. Teraz przed grą możemy wybrać je z puli dostępnych.
Co do tej części Battlefielda mam wiele mieszanych uczuć. W gry tej serii gram od czasów Battlefield Bad Company 2 i po raz pierwszy nie czekam na premierę. Powodów jest kilka. Czasy, w których ją umieszczono jakoś do mnie nie trafiają. O ile I Wojna Światowa była czymś nowym, czymś czego żaden tytuł AAA nie dotknął, o tyle o II Wojnie Światowej powiedziano już dużo. Ba, nawet ta seria miała dwie odsłony umieszczone w tych czasach.
Druga sprawa to reanimacja. Z jednej strony, fajnie, że każdy może teraz to robić, a z drugiej strony medyk teraz nie ma aż tak dużo do roboty. Mam wrażenie, że jest najbardziej bezużyteczną klasą w tej części.
Sama rozgrywka jest bardzo szybka, do czasu aż nas ktoś nie zabije. Ekran reaniamacji trwa długo i odbiera grze dynamiki. Ostatecznie tempo rozgrywki jest bardzo nierówne, szczególnie, że teraz mamy nawet dwa ekrany wchodzenia do gry. W pierwszej kolejności pojawia nam się widok za plecami naszych kolegów z drużyny. Możemy się przełączać między nimi i wybrać tego, na którym chcemy spawnąć, lub wyjść do tradycyjnej mapy i wybrać jedną z flag. Niby prościej, a jednak skomplikowanie i wolniej.
Battlefield V jest już na tym etapie lepszą i ciekawszą grą niż jej poprzednik, ale czy jest lepszy niż 4?No właśnie nie i wydaje mi się, że nadal nie trafi do graczy, którzy pozostali z tym tytułem.
Battlefield V ukaże się na PC, PlayStation 4 i Xbox One 20 listopada 2018.
Dodaj komentarz