Wraz z postaciami, które poznaliśmy w poprzednich częściach Enigmatis, wyruszamy na poszukiwania Kaznodziei, tego samego seryjnego mordercy, którego poznaliśmy wcześniej. Jak to będzie w pięknych, choć złowieszczych górach?
Fabuła
Kaznodzieja na wolności, kolejny raz próbuje przyzwać rogate bestie podczas dziwnych rytuałów. Pani detektyw wraz z partnerem szuka śladów jego obecności i dociera do gór Karkhali. Przez mroźne i niebezpieczne góry docieramy do sekretów i sporej ilości martwych ciał, by ostatecznie powstrzymać Kaznodzieję.
Rozgrywka
Pani detektyw, w którą się wcielamy, oraz jej partner Rick, zaczynają przygodę dość intensywnie, od wypadku samolotu, którym właśnie lecą. Od pierwszych scen już wymagana jest od nas spostrzegawczość i logiczne myślenie. Albo cierpliwość, jeśli jesteście z tych, którzy często klikają na podpowiedzi.
Zagadki są niespecjalnie trudne, raczej… żmudne. Dużo rzeczy trzeba wyklikiwać i nie wymagają one zbyt wielkiego wysiłku umysłowego. Tablica z wskazówkami jest ciekawym dodatkiem, wyróżniającym serię Enigmatis od innych tworzonych przez Artifex Mundi, ale to nadal trochę za mało. Plansze z ukrytymi obiektami czasem oczywiście doprowadzą graczy do frustracji, gdzie z pomocą przyjdzie nam przełączenie się na (banalną) grę w łączenie par lub po prostu pominięcie minigry. Oprócz tego, na ekranach szukamy również trzech (tak, aż trzech) różnych przedmiotów, które kolekcjonuje się do osiągnięcia/trofeum. Poważnie zastanawiam się, czy to nie przerost formy nad treścią?
Bardzo mało zagadek wymagało logicznego myślenia, wiecie, czegoś więcej niż wklepania znalezionego gdzieś kodu, czy korzystania z kompasu, pokazującego w zasadzie tylko, czy mamy skręcić w lewo czy w prawo. Po drugiej stronie znajduje się sporo przesadzonych przedmiotów w ekwipunku, gdzie np. nie możemy użyć szwajcarskiego scyzoryka, dopóki najpierw się nim nie pobawimy i nie otworzymy końcówek. Po co?
Oprawa audiowizualna
Jak zwykle, to to, co przyciąga do tytułów śląskiego studia. Te gry są śliczne, a 3D w nich coraz lepsze. Muzyka w tle umila rozgrywkę, a dźwięki i dubbing są wystarczające.
Sterowanie
Pierwszy raz od dawna muszę się przyczepić. Rozwiązania użyte w tej grze często doprowadzały mnie do szału. Na łopatkach przeglądamy ekwipunek, zaznaczanie obiektu nie jest przez główny przycisk akcji, ale przez inny. Do tego dochodzi łączenie przedmiotów, które też wymagają skomplikowanych kombinacji. Jest to niepotrzebne utrudnienie rozgrywki i podczas sesji z grą raczej się do tego sposoby sterowania nie przyzwyczaicie.
Jeśli graliście w poprzednie tytuły z serii Enigmatis, to to Cień Karkhali jest koniecznym tytułem na liście. Jeżeli zaczynacie przygodę z grami tego typu – możecie zerknąć (znajomość poprzednich części nie jest wymagana, żeby nadal fabularnie czerpać przyjemność). Jeśli jednak jesteście graczami, którzy już trochę czasu na przygodówkach point-and-click przeżyli, to możecie się zanudzić, nawet na eksperckim poziomie trudności. Zdobycie kompletu osiągnięć wymaga trochę skupienia, ale jeśli macie czas, nie będzie zbyt wielkim wyzwaniem (według statystyk Xboksa, jestem jedynym człowiekiem, który nie znalazł wszystkich piórek…).
Za grę dziękujemy Artifex Mundi.
Dodaj komentarz