Rad Rodgers wreszcie zawitało na konsolach, ale czy warto było czekać? Tego dowiecie się z recenzji, zapraszam!
Rad Rodgers od Slipgate Studios to platformówka 2.5D, która pojawiła się na rynku za sprawą Kickstartera. Zebrane środki umożliwiły wydanie gry na komputerach osobistych pod koniec 2016 roku. Niestety na pojawienie się gry na konsolach najnowszej generacji przyszło nam czekać długo, bardzo długo. Jednak wreszcie jest i przyszedł czas na moją ocenę.
Fabuła
W grze poznajemy 12 latka, który swój wolny czas lubi spędzać przy grach wideo. Zresztą, jak wielu z nas. Jednak mu nie wychodzi to na dobre.
Pewnego wieczoru, Mama chłopca każe mu wyłączyć konsolę, umyć zęby (czego nie robi) i położyć się do łóżka. Bohater co prawda próbuje się trochę buntować, ale wreszcie zrezygnowany zasypia. Niestety jego sen nie trwa długo, w nocy, Dust, jego konsola, włącza się i wciąga go do kolorowego i niebezpiecznego świata. Musi przemierzyć 7 różnych światów, które są pełne tajemniczych ścieżek i nieprzyjaciół. Na szczęście zostaje uzbrojony w broń i towarzyszy mu jego niezawodna konsola.
Rozgrywka
Rad Rodgers wita nas przyjaznym menu, które przypomina mi stare platformówki, w które niegdyś miałam okazję zagrać. Ku mojemu zaskoczeniu jest ono dosyć słabo wykończone, tło jest lekko potargane, jakby było w bardzo niskiej rozdzielczości. Na szczęście znajdujący się obok bohaterowie, 12-letni chłopiec i jego konsola wyglądają nieco lepiej.
Po wybraniu nowej gry, na ekranie wyświetliły nam się 3 poziomy trudności do wyboru, prosty, normalny i trudny. Różnią się one liczbą żyć, szybkością i atakiem przeciwników oraz ilością amunicji. Po dokonaniu wyboru wyświetli nam się jeszcze jedno pytanie. Musimy zadecydować czy jesteśmy dzieciaczkami, które boją się krwi i czują niesmak słysząc niecenzuralne słownictwo, czy może jesteśmy odważni i nie robi to na nas wrażenia. W tym momencie uśmiechnęłam się do siebie i pomyślałam, że zapowiada się naprawdę ciekawie. Nastawiłam się na prześmiewcze komentarze i żarty, które umilą mi rozgrywkę.
Po niedługim wprowadzeniu, w którym poznajemy głównych bohaterów wskakujemy do gry. Dostajemy broń, a nasza konsola Dusty ląduje na naszych plecach i towarzyszy nam w przygodzie. Od samego początku w grze spodobały mi się ukryte miejsca, które łatwo byłoby ominąć, gdybyśmy biegli nierozważnie przed siebie. Dzięki nim bardziej skupiałam się na tym co znajduje się na telewizorze i starałam się dostrzec wszystkie przejścia, klejnoty, życia i elementy układanki. Te ostatnie były wymagane do otwarcia drzwi prowadzących do nowego poziomu. W grze oprócz wyżej wymienionych elementów znaleźć można było jeszcze dodatkowe naboje, miejsca z przyjaznymi stworkami oddającymi nam klejnoty i inne bronie. To wszystko sprawiało, że Rad Rodgers zajmowało więcej czasu, a granie na “hardzie” było bardzo satysfakcjonujące.
Stara morwa!
W grze spotkamy się nie tylko z czerwonymi plamami imitującymi krew, ale też w wulgarnym językiem. Od wyzwisk jak “stara morwa” do niecenzuralnych wykrzykników. Oczywiście w każdej chwili możemy je wyłączyć z poziomu opcji w grze. Jednak uważam, że twórcy mogli posilić się o nieco lepsze żarty, jeśli chcieliby rozbawić dojrzalszych graczy. Ja już dawno wyrosłam z rechotania się ze słów k*rwa mać i tym podobnych.
Oprawa audiowizualna
Twórcy Rad Rodgers dobrali dobrą ścieżkę dźwiękową do gry, która wpasowuje się w klimat produkcji. Muzyka jest przyjemna i “skoczna”, dzięki czemu skakanie po mapie i strzelanie do przeciwników sprawia dużo frajdy. Gorzej wygląda sprawa z grafiką. Widać tutaj sporo niedociągnięć, od poszarpanych krawędzi bohaterów i przeciwników do pixelowego i brzydkiego tła. Widać to zwłaszcza w trybie fotograficznym, gdzie po zbliżeniu się do postaci i innych elementów widzimy niedbałość twórców. Zresztą, spójrzcie na zrzuty ekranu i sami oceńcie:
Moim zdaniem nie powinno tak to wyglądać, bo co prawda rozgrywka jest w pytkę, ale momentami byłam zawiedziona.
Za krótko?
W grze jest potencjał, niestety nie do końca wykorzystany. Otrzymujemy raptem kilka poziomów, które można przejść w jeden wieczór. Dlatego też polecałabym wybrać poziom trudny i wybrać się na poszukiwania wszystkich przedmiotów, kryształków i ukrytych miejsc. Znacząco wydłuży to rozgrywkę i nieco nas poirytuje.
Podsumowanie
Rad Rodgers jest godną uwagi platformówką, ale niestety posiada wiele wad. Przede wszystkim jestem zawiedziona grafiką, którą twórcy mogliby poprawić i chociażby stworzyć lepsze tła. Gra mogłaby by być również dłuższa. Poziom trudności mógłby być taki sam, ale przydałoby się więcej poziomów. Za blisko 80 zł oczekuję gry, która zajmie mnie nie na 1 wieczór, ale chociaż 3. Miejmy nadzieję, że dojdą ciekawe rozszerzenia, które ponownie wciągną mnie do świata Rad Rodgers.
Dziękujemy THQ Nordic za dostarczenie gry do recenzji.

























Dołącz do dyskusji
Zaloguj się lub załóż konto, by skomentować ten wpis.