Świętujący swoje 20.lecie cykl Tales of doczekał się premiery najnowszej części. Tales of Zestiria wylądowało na PlayStation 4 i przeszło bez jakiegoś większego echa. Czy jest to efekt tego, że mamy do czynienia z kiepską grą? Może po prostu gry jRPG nie są już tak popularne jak niegdyś? Postanowiłem na własnej skórze przekonać się, co jest przyczyną dość chłodnego odbioru tego tytułu.
Głównym bohaterem produkcji jest młody chłopak o imieniu Sorey, człowiek wychowany pośród serafinów. Posiada on niezwykłą umiejętność widzenia tych podobnych do ludzi stworzeń. Wiąże się z tym proroctwo o Pasterzach – bohaterach chroniących ludzkość przed złem przemieniającym wszystkie stworzenia w potwory. Sorey okazuje się wybranym i wyrusza na misję uratowania świata.
Tales od Zestiria nie może pochwalić się innowacyjną fabułą. Mamy tradycyjną historię młodego chłopaka, który zostaje bohaterem i ratuje świat. W grze pojawia się kilka wątków, które mogłyby prowadzić do czegoś naprawdę interesującego. Motywy polityczne, religijne czy nawet ciężar bycia postrzeganym jako bohater wprowadzają interesujące spojrzenie na pewne kwestie. Zostają one jednak bardzo szybko porzucone na rzecz standardowej i dobrze znanej wszystkim historii od zera do bohatera. Tym co poprawia efekt końcowy jest całe stado czarujących postaci. Większość z pierwszo- i drugoplanowych bohaterów nie wybija się poza typowe klisze. Nie można odmówić im pewnego uroku, który nakręca całą produkcję. Przyjaciele towarzyszący w podróży Soreya wygłupiają się, żartują i budują atmosferę dobrej przygody. Masa dialogów pozwala nam na lepsze poznanie charakteru naszej ekipy i zżycie się z nimi. To właśnie ten element napędzał mnie do dalszej gry. Co chwilę słyszymy jakieś docinki i głupawe teksty rzucane przez naszych bohaterów. Zachowują się oni jak grupa dobrych przyjaciół i urozmaicają nam podróżowanie po rozległym świecie gry. Jasne można mieć żal o to, że główny bohater to typowy świętoszkowaty idealista, ale w kontekście gry sprawdza się on w swojej roli dość dobrze.
Tales od Zestiria to japońska gra RPG. Mamy więc mnóstwo czasu poświęconego na zwiedzanie świata i liczne pojedynki z najróżniejszymi rodzajami potworów. Cechą charakterystyczną serii jest to, że toczone przez nas starcia mają miejsce w czasie rzeczywistym, a nie typowym dla podobnych gier systemie turowym. Dzięki temu mamy coś bardziej dynamicznego i podczas walk nie patrzymy na menu akcji tylko sami je wykonujemy.
W kwestii rozgrywki Zestiria opiera się na znanej formule cyklu dodając tez kilka nowych elementów. Po pierwsze, koniec już z podążaniem wyznaczonymi przez twórców ścieżkami. Wiele z map, jakie przyjdzie nam zwiedzić to całkiem spore, otwarte lokacje. Większość miejscówek jest wypełniona przeciwnikami i służą głównie do nabijania kolejnych poziomów i ulepszania naszych przedmiotów. System walki z tego tytułu bazuje na Tales of Graces. Wszystkie wykonywane przez nas ataki pobierają określoną ilość punktów Spirit Chain. Mamy dostęp do trzech typów wykonywanych przez nas ataków. Do tego jeszcze w grze występują 4 żywioły ze swoją pulą technik specjalnych. Podczas walk nasza drużyna reprezentowana jest zazwyczaj przez 4 postacie. Dwóch ludzi i dwóch serafinów. My sterujemy jednak wyłącznie jedynym bohaterem. Za resztę odpowiada komputer. Możemy naszym kompanom wydawać proste komendy, ale tak czy siak ich AI nie należy do najlepszych. Niestety nasi przyjaciele nie są zbyt przydatni w walkach i służą głównie jako coś w co może uderzać nasz wróg. Sytuacja ulega jednak zmianie, jeśli wraz z walkami napełnimy specjalny pasek akcji. Pozwala on na wykonywanie lepszych ataków i super kombinacji, ale także umożliwia nam połączenie się człowieka i serafina, aby osiągnąć pełnię mocy pasterza. Wtedy to stajemy się zdecydowanie silniejsi, a nasze ataki mają przypisany jeden z żywiołów charakterystyczny dla towarzysza naszej transformacji. Ma to znaczenie głównie ze względu na różne słabości i odporności naszych przeciwników.
System z początku może wydawać się dość skomplikowany, ale w praktyce jest on stosunkowo prosty. Jest to efekt większego nacisku na akcje niż w przeciętnych grach jRPG. Możemy swobodnie poruszać się naszym bohaterem i wykonywać akcje niczym w bardzo ubogiej wersji Devil May Cry. Mamy kilka typów ciosów, które da się połączyć w combo, możliwość przemiany w silniejszą wersję naszego bohatera (wynik zjednoczenia mocy człowieka i serafina). Wydaje mi się, że na niższych poziomach trudności zwykłe mashowanie przycisków powinno pozwolić wygrać większość walk. Z drugiej strony mamy ogrom możliwości, wykonywania uników, wydawania komend naszym sojusznikom czy dostosowywania ich umiejętności do naszego stylu gry. Elementy te stają się przydatne na wyższych poziomach trudności lub podczas polowania na dodatkowych bossów.
Interesującym elementem omawianej produkcji jest sposób rozwoju naszych postaci. W Tales of Zestiria zrezygnowano z typowego nabijania poziomów bohatera poprzez punkty doświadczenia. Element ten, co prawda występuje, ale ustępuje on miejsca systemowi skilli i przedmiotów. Wraz z korzystaniem z danego oręża czy zbroi zdobywamy biegłość w jego używaniu. Kiedy pasek biegłości zostanie wymaksowany możemy połączyć dany element ekwipunku z innym przedmiotem. W ten właśnie sposób polepszamy statystyki naszych bohaterów i dajemy im nowe skille.
Jestem przekonany, że obok fajnych postaci to właśnie bogactwo systemów jest największą zaletą Tales of Zestiria. Praktycznie z każdym aspektem gry związana jest jakaś dodatkowa mechanika czy element urozmaicający rozgrywkę. Obok wspomnianych powyżej bajerów mamy jeszcze na przykład cały schemat zarządców ziemi. Po przywróceniu danemu rejonowi jego opiekuńczego ducha możemy starać się uzyskać u niego specjalne błogosławieństwa. Pozwolą one na szybkie teleportowanie się między lokacjami, wykrywanie wrogów czy regenerowanie się skrzyń ze skarbami. Każdy z tego typu elementów, to dodatkowa warstwa gry zachęcająca do spędzenia większej ilości czasu z Sorayem, Rose i resztą paczki. Szybko zauważyłem, że zamiast pędzić z głównym wątkiem fabularnym, szwendałem się po lokacjach w poszukiwaniu poukrywanych w nich stworków, czy też po to by zapolować na silniejszych przeciwników. Dzięki temu gra może spokojnie wystarczyć na jakieś 70 albo więcej godzin. Zwłaszcza kiedy dodamy do tego jeszcze tryb New Game +, gdzie mamy możliwość na rozpoczęcie ponownej gry z różnego rodzaju bonusami i zachowanymi statystykami naszej drużyny. Ja już nie mogę doczekać się kiedy będę mógł przejść grę po raz drugi i wymaksować wszystko co się w niej da. To chyba najlepiej świadczy o tym, że tytuł ten ma w sobie to coś.
Oprawa graficzna tej produkcji nie wygląda już tak różowo. Tales od Zestiria to gra stworzona pod PlayStation 3, dlatego też wersja na PS4 nie zachwyca. O ile modele postaci są dość szczegółowe to reszta świeci trochę pustkami. Sytuację ratuje stylistyka anime, która sprawia, że całość jest do zaakceptowania. Znacznie lepiej wypada sfera audio. Zarówno angielska jak i japońska wersja voice actingu jest na najwyższym poziomie. W znacznej części głosy bohaterów nadają tej produkcji tak wspaniały klimat. Wkomponowuje się w to również towarzysząca nam muzyka. Elementy te świetnie budują atmosferę wielkiej przygody naszych bohaterów.
Największym problemem gry jest to, że w moim odczuciu nie jest ona tak dobra jak jej poprzednicy. To niezwykle subiektywne odczucie rzutuje na odbiór całości. Od strony technicznej i mechaniki, mamy dobrą produkcję, wprowadzającą odrobinę nowości do rozgrywki. Typowa dla gier tego typu fabuła zostaje podbudowana gamą interesujących postaci. Tales of Zestiria to dobry tytuł, który niestety nie oczarował mnie tak bardzo jak poprzednie części. Obok tego mamy jeszcze kilka słabszych elementów. Tym co najbardziej rzuci się w oczy jest kiepska praca kamery. Zdarzają się momenty, kiedy w walce z 6 – 7 przeciwnikami nie zobaczymy prawie nic, bo połączona z systemem auto celowania kamera zdecyduje się zaprezentować nam perspektywę skarpetki bohatera (będziemy widzieć tylko nogi postaci). Obok tego mamy wspomniane już kiepskie AI naszych sojuszników. Ponarzekać można jeszcze na takie sobie lochy, które przyjdzie nam zwiedzić. Nie są one specjalnie interesujące, a większość stojących przed nami puzzli po prostu nudzi. Kwestie te w połączeniu ze średnią fabułą nie nastrajają zbyt pozytywnie do tej produkcji. Z drugiej strony urok świata i bohaterów połączony z masą fajnych systemów zachęcają do gry.
Tales of Zestiria na pewno nie jest najlepszą częścią cyklu. Tytuł w dość udany sposób miesza nowe elementy z tym, co jest dobrze znane fanom tych gier. Całość jest solidną pozycją, której trochę brakuje do wspaniałości. Dużo zapewne zależy od tego jak bardzo zżyjemy się z Soreyem i resztą jego ekipy. Moim zdaniem jest to całkiem fajna paczka, która wypada jednak trochę słabiej od bohaterów poprzednich części. Koniec końców Tales of Zestiria jest tytułem wartym ogrania, ale poleciałbym zaznajomienie się z lepszymi częściami cyklu przed zainwestowaniem czasu i pieniędzy w tę grę.
Grę do recenzji dostarczył wydawca: CENEGA
Galeria:
Dodaj komentarz