Warto czy nie warto? Być może te kilka zdań rozwieje Wasze wątpliwości.
Kinga
Zacznijmy od kreatora postaci. Zaraz po odpaleniu trybu multi mamy do wyboru kilka specjalizacji. Cztery dostępne są od samego początku, są to Ruin, Outrider, Battery i Prophet. Kolejne odblokują się po zdobyciu odpowiedniego poziomu doświadczenia. Każda z postaci posiada dwie umiejętności i albo jest to specjalna broń albo specjalna zdolność. My możemy wybrać sobie jedną z nich. Na przykładzie Battery, uroczej, krótko obciętej blondyny, którą przez tak krótki czas zdążyłam polubić wygląda to następująco. Ma ona do dyspozycji umiejętności zwane War Machine i Kinetic Armor. Pierwsza z nich to zwykły granatnik, natomiast druga to pancerz, który chroni jej ciało przed pociskami zamieniając je w ciecz. Wyboru specjalizacji należy dokonać przed rozpoczęciem meczu. Podczas jego trwania nie będzie już możliwości zmiany. Szkoda, że nie możemy wybrać obu tych wspomagaczy, a dopiero podczas gry decydować, którego chcemy użyć. No cóż, ja w przypadku tej klasy zawsze wybierałam granatnik.
To czego brakowało mi podczas zabawy, to brak możliwości personalizacji. Każda specjalizacja nadaje jeden konkretny wygląd postaci. Nie mamy żadnych opcji, nawet prymitywnej zmiany fryzury, koloru oczu czy włosów. Jeśli więc wszyscy w drużynie wybiorą Outrider, to wszyscy jak jeden mąż wyglądają identycznie, a różnice są zauważalne tylko na podstawie trzymanej w łapkach broni. Jeśli już o nich mowa, to na szczęście nie są one przypisywane do konkretnych postaci. Mamy tutaj szeroki wachlarz możliwości włącznie z ich customizacją. Asortyment jest raczej standardowy, mamy kilka rodzajów od broni szturmowych przez shotguny, aż po snajperki. Do wyboru, do koloru. Nie mogło zabraknąć oczywiście granatów, wyrzutni rakiet i min. Oprócz tego możemy także wybrać sobie różne perki, które rzecz jasna ułatwią nam rozgrywkę. Może to być jakaś niewidzialność przez wrogie drony, szybkie przeładowywanie broni, itp.
Przygotowani w ten sposób ruszamy na podbój. Tak było w moim przypadku. Skrupulatnie przejrzałam dostępne specjalizacje, wybrałam bronie, odpowiednio się uzbroiłam (dodam jeszcze, że tak jak w przypadku CoD: AW mamy ograniczoną liczbę slotów) i… Już po pierwszych sekundach usilnie zaczęłam poszukiwać mojej super umiejętności. Gdzie mój granatnik? No niestety nie ma go tak od razu. Okazuje się, że na wszystko potrzeba czasu. W celu aktywowania specjalności danej profesji należy ją naładować. Ale jak? No oczywiście jak najszybciej! Przykra jednak sprawa, bo wszystko to trwa naprawdę długo. Ładowanie możemy przyspieszyć jedynie przez zabijanie wrogów. Jeśli uda się włączyć ją 2-3 razy w ciągu jednego meczu, to już coś.
Podczas testów do naszej dyspozycji oddano 9 trybów. Skoro zainteresowaliście się Black Ops 3, to na pewno znacie większość/wszystkie wymienione tryby, czy to z wcześniejszych odsłon Call of Duty czy też innych fpsów. Szkoda czasu, aby je wszystkie tutaj opisywać. Uwagę moją zwrócił jednak jeden z nich, mianowicie Safeguard. Mecz ma dwie połowy. W pierwszej rundzie zadaniem naszej drużyny jest eskortowanie nieuzbrojonego robota. W wyznaczonym czasie musi on znaleźć się w zaznaczonym na mapie punkcie. Zadaniem drużyny przeciwnej jest niedopuszczenie do tego, aby robot znalazł się w docelowym miejscu. To chodzące cacko podatnejest na ostrzał przeciwników, więc dość szybko ulega destrukcji, co skutkuje chwilowym zaprzestaniem eskorty na rzecz jego naprawy. Czy tryb ciekawy? Może i ciekawy, ale nudny jak cholera. Cała masa latających po mapie granatów, naparzanka na ślepo, a finał taki, że każdy zawodnik ma po 20+ zgonów i ratio poniżej 1. Tyle.
Jeśli chodzi o samą rozgrywkę. Mając za punkt odniesienia dwie odsłony Call of Duty wydane do tej pory na PlayStation 4, Black Opsa 3 umiejscowię gdzieś po środku Ghosts a Advanced Warfare. Zabawa rozgrywa się raczej na twardym gruncie, a nie na dachach i w powietrzu (AW), nie ma też tutaj mowy o zbyt częstym kampieniu (Ghosts). Dlaczego zbyt częstym? A widział ktoś kiedyś FPSa, w którym nie ma leżących gdzieś w skrzynkach, pod schodami, w trawie świetnych żołnierzy, którzy tylko czekają aż ktoś wejdzie im wprost pod celownik? Bynajmniej… Jako wyspecjalizowani weterani mamy możliwość oddania dwóch skoków, ale to taki właściwie jeden, a porządny. Sytuacja zmienia się, gdy zastosujemy sekwencję przycisków: krzyżyk + krzyżyk i przytrzymanie. Nasz bohater unosi się w górę jakby na swoich plecach miał jetpack. Pomocne ustrojstwo jeśli chcemy wskoczyć na jakiś wyżej położony punkt. Jest to zupełnie coś innego niż w AW. Z tego też powodu gra swoją dynamiką przypomina nieco Ghostsa. Rozgrywka nie jest już tak szybka, jak w przypadku super podwójnych skoków i uników (AW). Nowością jaka się tutaj pojawia jest na pewno możliwość biegania po ścianach, choć podczas tej kilkunastogodzinnej zabawy nie zauważyłam, aby gracze korzystali z tego tak często, jak z podwójnego skoku w Advaced Warfare.
Mapy, na których mogliśmy testować nowego CoDa są dość ciasne i nieduże. Jedną ze swobodniejszych, na której można troszkę odetchnąć jest Stronghold. Fani snajperek będą się na niej czuli jak ryby w wodzie. Każda mapa skonstruowana jest mniej więcej w ten sam sposób. Odrobina otwartej przestrzeni, odrobina zamkniętych pomieszczeń, balkoniki, na które można wskoczyć wykorzystując podwójny skok, wąskie korytarze, przejścia i tyle.
Pod względem graficznym nie zauważyłam jakiś większych zmian w stosunku do ostatniej odsłony Call of Duty. Środowiska są może nieco bardziej szczegółowe, ale co rzuca się w oczy to duże nasycenie kolorami. Może to sprawiać wrażenie jakiegoś „skoku wizualnego”, ale w moim odczuciu tak nie jest. Gra wygląda ładnie i moim zdaniem zasługuje na miano tej generacji konsol.
Konrad
Zgodzę się, że Black Ops 3 jest wypełniaczem między dwoma ostatnimi częściami Call of Duty. Przy czym jeszcze pokuszono się o romans z TitanFall. Cieszę się, że wróciły normalne bronie niczym z Ghostsa, nie ma żadnych cholernych pulsowych strzelb, czy laserowych karabinów snajperskich i maszynowych rodem z Gwiezdnych Wojen. Niestety między karabinami szturmowymi, a maszynowymi nie ma dużej różnicy. Odrzut broni w tej grze praktycznie nie istnieje, więc najlepiej używać karabinu, który jak najszybciej wypluwa pestki. Jetpack wydaje się całkiem niepotrzebny i obserwując graczy podczas meczy praktycznie nikt z tego nie korzystał. To było fajne w AW, gdzie mogliśmy wskakiwać na pojazdy, kontenery, czy dachy. W BO3 przydaje się on, co najwyżej do dolecenia do ściany oraz do mocnego odbicia się od niej, gdy chcemy wylądować. Bieganie po ścianach naprawdę mi się podoba, tym bardziej, że podczas biegu możemy używać broni, ale możliwość przeładowania jest już mocno przesadzona. Klasy „specjalistów” są równie świetne, ale najbardziej podobają mi się ich umiejętności ofensywne i defensywne. Kinga to bardzo dobrze opisała, nie mam nic więcej do dodania. W dalszym ciągu mamy system płatności tokenami znany z AW – za każdy wbity level postaci lub broni otrzymujemy jeden token, który możemy wydać na odblokowanie nowej klasy postaci, broni, dodatków do niej oraz perków. Niestety dalej mamy zalew scorestreaków, których jest jeszcze więcej niż w AW. Więc jeżeli i dla was irytujący jest deszcz nalotów lub ostrzałów z karabinów maszynowych zamontowanych w statkach powietrznych, to w Black Ops 3 wasza irytacje wzrośnie jeszcze bardziej niż w AW.
Kinga
Tutaj niestety się nie zgodzę. Podczas zabawy w trybie Dominacji w bardzo szybki sposób można uzyskać określoną liczbę punktów do uruchomienia streaków (zresztą tak też było w AW). Warto tutaj zaznaczyć, że Black Ops 3 w przeciwieństwie do Advanced Warfare blokuje ich użycie zaraz po rozpoczęciu meczu. Na ekranie wyświetla się liczba sekund przez jaką nie możemy jeszcze aktywować wspomagaczy. Na pewno nie są one tak męczące jak w poprzedniej odsłonie CoDa. Owszem jest ich dużo, ale zazwyczaj nie oddziałują na całą przeciwną drużynę, a jedynie na graczy, których wybrało koło fortuny i po prostu tak chciał los. Znaleźli się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie.
Konrad
Bardzo brakuje mi umiejętności defensywnych z Ghostsa. Wiecie takie rozrzucanie zespołowi kamizelek, amunicji, czy podświetlanie pozycji wrogów, w BO3 także tego zabraknie. Nie mniej Call of Duty jest jak kawa, nie można się bez niej obejść, możesz sobie zrobić kilka dni przerwy, ale i tak do niej wrócisz, jakby nie smakowała i tak będziesz ją pił. I takie jest każde kolejne Call of Duty. Nieważne, jakie będzie, w jakim świecie, z jakimi udziwnieniami, jak już raz spróbujesz, to będziesz konsumował, bez różnicy, co zobaczysz na okładce.
Kinga
To, co wspólnie podczas ostatniego dnia testów zauważyliśmy i o czym jeszcze nie wspomnieliśmy, to słabe zróżnicowanie przeciwnych drużyn. Podczas swobodnego biegania, bez patrzenia na radar ciężko rozróżnić czy postać zbliżająca się do nas gdzieś z daleka jest z naszej drużyny czy drużyny wroga. Oprócz tego pojawiały się liczne problemy z dołączaniem do party, aby grać ze znajomymi. Aspekt społecznościowy jest naprawdę ważny, więc od takich gier oczekuje się dopracowania tej funkcji w pełni. Ponadto występowały bugi, takie jak niewyświetlanie się rankingu na koniec meczu czy problemy z customizacją broni. Oczywiście nie wypominam tego jakoś specjalnie, bo mieliśmy do czynienia z produktem niegotowym, więc jest czas na poprawki.To by było właściwie wszystko. Staraliśmy się o niczym nie zapomnieć i poruszyć każdą z kwestii jaką można było przetestować. Jeśli macie jeszcze jakieś spostrzeżenia, piszcie.











Dodaj komentarz