Zamaskowany obrońca uciśnionych, Zorro, dostał nowy komiks z oferty Egmontu. Zobaczymy więc, czy powrót Z martwych jest udany.
Z całkowitą pewnością Zorro to jedna z najbardziej charakterystycznych ikon popkultury. Bohater ten wystąpił w ogromnej liczbie filmów, seriali, czy gier. Te ostatnie na ogół nie były niestety udaną formą obecności szermierza. Może jednak inaczej jest w przypadku komiksów? Nie ukrywam, że nie czytałem jeszcze żadnej obrazkowej historii poświęconej tej postaci. Lubię jednak tego bohatera, a więc z niemałym zainteresowaniem sięgnąłem po tom o podtytule Z martwych. Czy dobrze zrobiłem? Wkrótce się tego dowiecie. Zapraszam do lektury mojej opinii na temat najnowszej pozycji w portfolio Egmontu.
Opowieść

W recenzowanym dziś komiksie nie mamy do czynienia z prostą historią. Absolutnie nie będę wchodził w spoilery, natomiast mogę przybliżyć Wam co nieco na temat ogólnych założeń. Scenarzysta łączy bowiem realistyczne wydarzenia z motywami nieco fantastycznymi, czerpiąc nieco z horrorów. W moim przekonaniu jest to bardzo interesujące rozwiązanie. Możemy bowiem pomyśleć, że mamy wgląd w psychikę postaci, które nie widziały Zorro na własne oczy, ale słyszały o nim opowieści. Możliwe, że tak bardzo przypadło mi to do gustu, bo można tu wysnuć pewną paralelę do Batmana. Jeśli regularnie czytacie nasz portal, to z pewnością wiecie, że jestem fanem obrońcy Gotham. Uważam, że wielu miłośników Mrocznego Rycerza zaintryguje wobec tego także Zorro.
Przygodowa opowieść o nowym wcieleniu jednego z najsławniejszych bohaterów popkultury – Zorro! W meksykańskim mieście La Vega rządzi bezwzględny bandzior El Rojo. Każdy, kto mu się sprzeciwi, jest likwidowany. Przed laty taki los spotkał ojca Rosy, która od tamtej pory nie wierzy w dobro ani tym bardziej w legendy. Kiedy spotyka Zorro, widzi w nim szaleńca, a nie obrońcę prostych ludzi. Jednak są tacy, którzy uważają, że dawny bohater naprawdę powrócił… Czy uzbrojony w szpadę zamaskowany mściciel ma szansę walczyć ze złem współczesnego świata?
Oficjalny opis komiksu
Podoba mi się również tempo opowieści – właściwie nie ma tu miejsca na nudę i przechodzimy od ważnego punktu do kolejnej istotnej części historii. Wiąże się z tym jednocześnie lekki chaos – niekiedy mogłoby się przydać ciut wolniejsze tempo. Większość postaci jest niestety dość płaska i tak stereotypowa jak to tylko możliwe. Nie mogę natomiast nie pochwalić zbudowania samego Zorro. Nie jest to pewny siebie facet, który bez wahania wskoczy w ogień. Ma chwile zawahania, a dodatkowo momenty jego słabości kształtują go jako wiarygodnego człowieka. Między innymi z tego powodu warto zainteresować się recenzowanym komiksem.
Kreska

Nie ma co ukrywać – Zorro: Z martwych na pewno nie jest komiksem dla każdego. Nie chodzi mi bynajmniej o wydarzenia – te są naprawdę wciągające i pozytywnie wspominam lekturę. Powód za pewnego rodzaju wybiórczością odbiorców jest prozaiczny. Mianowicie tom ten ma dość sporo nieco ciemnej kolorystyki. Na szczęście raczej nie zdarzają się sytuacje, w których trudno jest odczytać kwestie dialogowe albo dostrzec elementy sceny. Należy jednak mieć świadomość, że niekiedy trzeba będzie wytężyć wzrok i zdecydowanie nie należy czytać tego komiksu w słabo oświetlonym pomieszczeniu. Oczywiście przyjęty styl wizualny – silnie opierający się na bardzo dobrej grze światłocieniem – współtworzy bardzo dobry klimat.
Podobnie jak w przytoczonym wcześniej Batmanie, często ważne jest to, czego nie do końca widać i co należy sobie dopowiedzieć. Ilustrator nie tylko ma tego świadomość, ale i doskonale czuje się w świecie przesiąkniętym mrokiem. Nie mamy tu istnej feerii barw, aczkolwiek absolutnie nie poczytuję tego za wadę. Uważam wręcz, że inne rozwiązanie zaburzyłoby spójność klimatyczną recenzowanego komiksu. Pod względem artystycznym to niemal doskonałe dzieło. Nie jestem natomiast zwolennikiem ani fanem swojego rodzaju astralnych wizji. Niestety, sięgając po Zorro: Z martwych trzeba mieć świadomość obecności kilku takich elementów,.
Podsumowanie

W ogólnym rozrachunku Zorro: Z martwych to z całkowitą pewnością udany komiks, który warto mieć w swojej kolekcji. Nierzadko oferuje świetne, niezwykle ambitne kadry, które tylko zachęcają do zaglądania na kolejne strony. To też dość odważne, nieco nawet ryzykowne i współczesne podejście do postaci. Opowieść ma w sobie sporo mroku, a nasz bohater absolutnie nie jest niezniszczalny. To człowiek z krwi i kości ze wszystkimi tego rozwiązania wadami i zaletami. Opowieść utrzymana jest w dobrym tempie, choć czasem przydałoby się nieco rozbudowania wątków i ograniczenia chaosu. Ja świetnie bawiłem się, czytając ten komiks i szczerze polecam go nie tylko fanom Zorro, ale i Batmana. Jestem przekonany, że znajdą oni coś dla siebie w recenzowanym dziś tomie.


| Liczba stron | 128 |
| Wymiary | 21,6 x 28,5 cm |
| Scenarzysta | Sean Murphy |
| Ilustrator | Sean Murphy |
| Tłumacz | Maria Mosiewicz |
| Typ oprawy | twarda |
| Cena | od 54,73 zł |
Komiks do zrecenzowania zapewniło wydawnictwo Egmont.
Dodaj komentarz